nt_logo

Spokojne hobby czy sadystyczna praktyka? Wędkarze zaczynają być hejtowani jak myśliwi

Dorota Kuźnik

02 sierpnia 2022, 06:18 · 5 minut czytania
Zdjęcia z okazami dorodnych ryb już nie są chwalone, lecz hejtowane. Wędkarze wyzywani są od morderców i sadystów. Obraz wędkarstwa, będącego flagowym hobby spokojnych ludzi, zmienia się diametralnie.


Spokojne hobby czy sadystyczna praktyka? Wędkarze zaczynają być hejtowani jak myśliwi

Dorota Kuźnik
02 sierpnia 2022, 06:18 • 1 minuta czytania
Zdjęcia z okazami dorodnych ryb już nie są chwalone, lecz hejtowane. Wędkarze wyzywani są od morderców i sadystów. Obraz wędkarstwa, będącego flagowym hobby spokojnych ludzi, zmienia się diametralnie.
Wędkarstwo spokojnym hobby, czy nieetycznym sportem? Fot. Hubert Hardy / REPORTER
  • Co do zasady wędkarstwo to amatorskie pozyskiwanie ryb. Nie jest ono ani nielegalne, przynajmniej jeśli jest praktykowane zgodnie z regulaminem, ani niebezpieczne dla osób trzecich, jak w przypadku tradycyjnego myślistwa, gdzie rykoszetem może oberwać ktoś inny.
  • Mimo obowiązującego prawa, wędkarstwo jest coraz częściej hejtowane.
  • Łowienie ryb z przeznaczeniem "na grilla" to aktualnie nie "jedyny słuszny" rodzaj wędkarstwa, a w siłę rośnie w siłę ruch wędkarzy propagujących ideę "no kill".

Jeszcze niedawno było normą, że mężczyzna na cały weekend jechał na ryby. Efektem takiego wypadu był zrelaksowany mąż i ojciec oraz "trofea", którymi wypełniony był bagażnik malucha.

Od tego czasu zmieniło się jednak wiele. Maluchy są rzadkością, jedzenie, choć drogie, nie jest już reglamentowane, a ryby są towarem powszechnie dostępnym. Rośnie za to liczba innych rozrywek i świadomość ekologiczna. Wędkarstwo, jakie znamy z opowieści ojców i dziadków, powoli odchodzi więc do lamusa. Przy tej okazji tworzy się jednak doskonała płaszczyzna do hejtu.

Wędkarstwo nowym myślistwem

Etyka wędkarska to temat relatywnie nowy, ale pojawiający się w dwóch kontekstach – ekologii i poszanowania praw zwierząt.

Ekolodzy biją na alarm, że polskie wody są coraz częściej martwe, a niektóre gatunki, np. jesiotr ostronosy, całkowicie zniknęły z polskich rzek. Dokładanie do tego kilkuset tysięcy wędkarzy, którzy odławiają co popadnie, z pewnością nie pomaga ekosystemowi.

Drugą kwestią są uczucia ryb, a dokładniej zadawanie im cierpienia. Choć wydawać by się mogło, że to kwestia, która nie pozostawia wątpliwości, bo ryba to przecież zwierzę, badania nie są w tej kwestii jednoznaczne.

Są takie, które pokazują, że ryby nie czują jak inne zwierzęta, bo ich mózg nie jest wyposażony w receptory bólowe. Z drugiej jednak strony, z jakiegoś powodu, świątecznego karpia w worku już nie wolno nam nieść do domu.

Czytaj także: Tam łowi się prawdziwe ryby-potwory. Jedyne takie miejsce w Polsce i raj dla wędkarzy

To wynik innych badań, które wskazują wprost, że ryby z "doświadczeniami bólowymi" zachowują się znacznie bardziej nerwowo.

Naukowcy z Roslin Institute oraz uniwersytetu w Edynburgu wstrzyknęli nawet jad pszczeli w pyski pstrągów. Ryby zareagowały przyspieszonym oddechem i ocierały pyskami o ściany akwariów. To nie wskazuje na reakcję obojętną.

Do tego dochodzi kwestia pozyskiwania ryb. Są takie, które zgodnie z kodeksem wędkarskim trzeba zabić od razu po złowieniu.

Hejt za zdjęcie z rybą

Zdjęcia z rybami, choć w rodzinnych albumach nie wzbudzały żadnych kontrowersji, w albumach na facebookowych tablicach są dziś mocno krytykowane.

Przekonało się wielu ojców-wędkarzy, którzy wrzucili do sieci zdjęcia z rodzinnego weekendu na rybach ze swoimi dziećmi.

"Nie ma to, jak od najmłodszych lat propagować zamiłowanie do znęcania się nad zwierzętami" pisali w komentarzach znajomi znajomego, który na zdjęciu kucał obok córki, trzymającej w rękach sporego suma.

Czytaj także: Wędkarze na YouTube: Ten sport nie polega na tym, by nałowić mięsa

Nie brakowało też tekstów w stylu "lubię cię, ale zabijania nie pochwalam". Ostatecznie znajomy usunął zdjęcie, żeby nie robić przykrości córce. O podobnych sytuacjach piszą również wędkarze na swoich grupach i forach.

Lawina negatywnych komentarzy posypała się także przy okazji ostatniego doniesienia medialnego o blisko dwumetrowej rybie, która pływała po wrocławskim odcinku Odry. Mało kogo interesowała ryba, lecz uwag dotyczących wędkarza-eksperta, który wypowiedział się w artykule i przy okazji opublikował swoje zdjęcia z okazami, nie brakowało.

"Koledzy wędkarze, do której grupy należycie? Czy bardziej ekscytuje was a) męczarnia ryby walczącej o życie na haku, czy b) samo zabijanie? Jeśli b) to czy wolicie duszenie, walenie w łeb czy patroszenie żywcem?", brzmiał jeden z komentarzy.

"Okrutny 'sport', czerpanie radości z rozwalania życia innym istotom", pisał inny z komentatorów.

Wędkarze podzieleni

Hejt jednak zdarza się wśród samych wędkarzy. Brak szacunku spotyka przede wszystkim "mięsiarzy", czyli osoby, które jeżdżą na ryby, żeby złowić jak najwięcej.

– Widok człowieka, który wynosi całe wiadro ryb, których ma pełną zamrażarkę i nie jest w stanie ich przejeść, to widok absolutnie okropny – mówi Artur, wędkarz spinningowy. Jak mówi, to przez takich ludzi w rzekach jest coraz mniej ryb, a wędkarstwo jako sport jest traktowane jako nieetyczne, na równi z myślistwem.

Trudno je traktować inaczej, skoro wielu mięsiarzy to kłusownicy. Sporo jest także takich, którzy uważają, że "muszą złowić tyle, żeby im się zwróciło za zapłacone składki wędkarskie". Warto tu jednak zwrócić uwagę, że składki pobierane są za samą możliwość wędkowania, a nie za pozyskiwanie ryb.

Czytaj także: Chcesz łowić ryby na jeziorze? Musisz mieć kartę wędkarską, którą nie tak łatwo zdobyć

Na wędkarstwo sportowe, czyli bazujące na zasadzie "złap i wypuść", przerzucił się między innymi branżowy bloger Paweł Karwowski. Choć jest pasjonatem, który całe lata spędził na tradycyjnym łowieniu ryb, które później zabierał ze sobą, dziś jest przeciwnikiem odłowu.

Do tradycji, które przekazał mu dziadek, podchodzi bez wdzięczności, a na pytanie, czy wędkarstwo jest etyczne, odpowiada wprost – nie jest.

– Jest to poniekąd zabawa żywym stworzeniem, które również tak jak my odczuwa strach i ból, a przecież obu tych rzeczy dostarczamy rybie podczas holu – czytamy na blogu. Zasada "catch and release" przyświeca zresztą coraz większej liczbie wędkarzy, w tym głównie młodemu pokoleniu.

Catch me if you can

Z połowu ilościowego rezygnuje coraz więcej osób. Nawet zapaleni wędkarze przerzucają się na wędkarstwo sportowe, którego celem jest łowienie w taki sposób, by nie zadać rybie cierpienia, lub zadać go jak najmniej.

Wędkarze spinningowi apelują więc, by łowić na przynęty najwyższej jakości, używając sprzętu, który odda rybom należyty im szacunek. Na takiego rodzaju łowienie ryb decyduje się sporo młodych ludzi, dla których nie jedzenie ryby jest ważne, a samo spędzanie na wędkowaniu czasu.

O cierpieniu ryb nie chcą zbytnio rozmawiać przedstawiciele Polskiego Związku Wędkarskiego, którzy zrzeszają w swych szeregach zarówno "mięsiarzy", jak również wędkarzy rekreacyjnych i sportowych. Jeden z przedstawicieli rzucił hasłem, że "są tacy, którzy uważają, że marchewka też ma uczucia, które można zranić, więc o cierpieniu ryb nie ma sensu prowadzić polemiki".

Choć argument to kiepski, to trzeba zostawić związkowi, że to ze składek wędkarzy zarybiane są rzeki, pustoszejące przede wszystkim przez budowę jazów i zapór.

To wędkarstwo było lekarstwem na skutki izolacji związane z pandemią, bo liczba pozwoleń na wędkowanie w kilka tygodni wzrosła bardziej niż w skali całego roku.

Do tego wędkarstwem zarażane jest młode pokolenie. Na ryby zabierane są dzieci, a coraz częściej także organizowane są specjalnie dedykowane temu obozy, na które wyprzedają się wszystkie miejsca.

Czytaj także: A jednak! Zapalony wędkarz z tej fotografii to naprawdę Andrzej Duda. "Tylko się uśmiechnął"

Dzieci zabierane nad wodę, czy to na obozach, czy to od rodzinnej starszyzny uczą się połowu, techniki, doboru przynęty, ale też tego, jak rybę ogłuszyć, zabić i oprawić. Przynajmniej jeśli nie uczy ich wędkarstwa spinningowiec, których wśród dziadków jest niewielu.

Rodzice doceniają, że na rybach młodzież uczy się praktycznych umiejętności, odrywa się od komputera i spędza czas na łonie natury.

Dumni dodają zdjęcia wędkującego syna czy córki do sieci i czytają komentarze, że uczą dzieci nieetycznych zachowań, które piszą im inni rodzice. Często znad grilla, czy talerza z kotletem.