nt_logo

Jest synem Justyny Steczkowskiej, ale karierę buduje sam. Leon Myszkowski: Mama niewiele pomogła

Joanna Stawczyk

07 sierpnia 2022, 14:28 · 12 minut czytania
Media zawsze interesowały się Leonem Myszkowskim. Wszystko za sprawą sławnej mamy Justyny Steczkowskiej i taty Macieja Myszkowskiego. Jest ich najstarszą pociechą. Ma 22 lata i wielki apetyty na światową karierę jako DJ. W rozmowie z naTemat Leon opowiedział o dzieciństwie, pierwszych krokach w branży muzycznej i swoich planach. Zdradził m.in., czy jego dziewczyna faktycznie jest 11 lat starsza i wyjawił, czy spróbowałby swoich sił w MMA.


Jest synem Justyny Steczkowskiej, ale karierę buduje sam. Leon Myszkowski: Mama niewiele pomogła

Joanna Stawczyk
07 sierpnia 2022, 14:28 • 1 minuta czytania
Media zawsze interesowały się Leonem Myszkowskim. Wszystko za sprawą sławnej mamy Justyny Steczkowskiej i taty Macieja Myszkowskiego. Jest ich najstarszą pociechą. Ma 22 lata i wielki apetyty na światową karierę jako DJ. W rozmowie z naTemat Leon opowiedział o dzieciństwie, pierwszych krokach w branży muzycznej i swoich planach. Zdradził m.in., czy jego dziewczyna faktycznie jest 11 lat starsza i wyjawił, czy spróbowałby swoich sił w MMA.
Kim jest przebojowy syn Justyny Steczkowskiej? Wywiad z Leonem Myszkowskim Fot. Piotr Rodzik / naTemat.pl
  • Leon Myszkowski urodził się 1 września 2000 roku. Jestem najstarszym dzieckiem Justyny Steczkowskiej i Macieja Myszkowskiego z trójki rodzeństwa.
  • W rozmowie z naTemat wyjawił, jak doszło do tego, że nie poszedł na studia, tylko wybrał muzykę. Odłosnił kulisy swojej DJ-skiej kariery.
  • Syn Steczkowskiej powiedział, co sądzi o twórczości syna Edyty Górniak, Allana Krupy, który od jakiegoś czasu nagrywa rap.
  • Ponadto Leon zdementował plotki o tym, że jego dziewczyna Ksenia ma 32 lata. Wyjawił, jak zapatruje się na wczesne małżeństwo.

Syn Steczkowskiej o wchodzeniu do show-biznesu. "Robić swoje i resztę mieć w d*upie"

Joanna Stawczyk: Jak byłeś w szkole, to wszyscy wiedzieli, kim jest Twoja mama?

Leon Myszkowski: Kiedyś rzeczywiście było tak, że wszyscy o tym wiedzieli. To się jakoś rozchodziło zawsze. Mama raczej nie chodziła na wywiadówki. Nie miałem jednak z kolegami z tego tytułu jakichś nieprzyjemności. Ja jestem bezkonfliktową osobą. Z reguły mam dużą łatwość w poznawaniu i kontakcie z ludźmi. Faktycznie zdarzało się, że ktoś powiedział do mnie Steczkowski, ale to było w podstawówce.

A zdarzyło Ci się kiedyś pomyśleć: "Boże, jak dobrze, że nazywam się Myszkowski, nie Steczkowski"?

Szczerze nie zastanawiałem się nad tym nigdy. W Polsce nazwisko ma się po ojcu. Ja swoje lubię.

Znalazłam archiwalne zdjęcie Twoich rodziców i muszę powiedzieć, że faktycznie wyglądasz jak klon swojego taty. A jak jest z charakterem? Jak czujesz — co masz po tacie, a co po mamie?

Trudno powiedzieć. Trochę taki mix. Ja mam tak, że jak coś ma być zrobione, to robię to i nie ma tam większego pola do dyskusji. To chyba po mamie. Po tacie mam chyba specyficzne poczucie humoru. Nieraz zdarzyło mi się powiedzieć coś, co ktoś zrozumiał opacznie. Przez to pomyślał, że go obrażam, a niekoniecznie tak było.

Miałeś wtedy ok. 10, 11 lat. Jak pamiętasz spięcia Dody i Twojej mamy? Faktycznie ją to tak mocno dotykało i chodziła przybita? W tym roku po latach zakopały ten topór, ale trwało to długo.

Ja tam nawet byłem i oglądałem "Gwiazdy tańczą na lodzie" na żywo! A czy mama brała to bardzo do siebie? No tak. Jest bardzo wrażliwą osobą. Ja pamiętam, że przychodziłem na trybuny i bawiłem się wtedy wyśmienicie. Biegaliśmy wszędzie we dwóch z kolegą, a za kulisami robiliśmy totalny harmider. Dobrze to wspominam. Pamiętam też, że mama dostała wtedy pieska, maltańczyka. Wabił się Rożek.

Ostatnio Twoja mama wyciągnęła rękę do Edyty Górniak i proponowała jej duet w ramach ocieplenia relacji. Zdaje się, że mama jest dość pokojową osobą, a przynajmniej w tej sytuacji, tak się przedstawiła.

Tak, jest pokojową osobą, ale przy tym bardzo rzeczową, zwłaszcza w pracy. Mama ma tak, że jak coś ma być zrobione, to ma być zrobione. Jak ma być tak, to ma być tak. Jest bardzo konkretną osobą. Jak w coś się angażuje, to wkłada w to całe swoje serce.

Jaka jest najcenniejsza rada, którą dała Ci mama, rodzice, à propos show-biznesu i tzw. branży? W tym łatwo się zakopać.

Ogólna rada? Robić swoje i resztę mieć w d*upie. To jest złota rada. Ludzie zawsze będą gadać. Wiadomo, że muzyka jest kwestią gustu, a gust jest jak d*pa. Każdy ma swoją. Jednemu się podoba, drugiemu nie. Ja nie zwracam uwagi na większość komentarzy. Tak się nauczyłem.

Jeżeli ktoś napisze coś mądrego, to znaczy konkretnego, wskaże, że np. tutaj mógłbyś ściszyć wokal, tu coś z podkładem nie klei się, to w porządku. Na pewno to przeanalizuję. Natomiast jeśli ktoś pisze "ale g*wno" i tyle, to jaką to ma wartość? Żadną. Prawda jest taka, że każdy, kto robi w swoim życiu coś więcej poza siedzeniem w domu i nicnierobieniem, musi liczyć się z tym, że ludzie będą wydawali opinie, osądy i krytykę.

Leon Myszkowski o karierze. Spełnia się jako DJ: "Robiłem to zanim było modne"

Jak pisałeś maturę, to już wtedy wiedziałeś, że studia nie są dla Ciebie?

Ja bardzo wcześniej zacząłem pracować. Wiem, że znajdzie się spore grono, które twierdzi, że bycie DJ’em to nie praca, ale wtedy polecam pójść, zrobić to kilka razy i zastanowić się. Zaczynałem grać jak miałem 15 lat. Były jakieś 40-stki czy studniówki. Obok nas przyjaciółka rodziców ma taki dom do organizacji okolicznościowych imprez. Grałem też na dyskotekach szkolnych.

Na początku nie były to duże pieniądze, ale cieszyłem się, że miałem własne kieszonkowe. Także miałem własną kasę, nikt tego nie kontrolował i nie musiałem o nic prosić czy pytać. Potem pomogli mi różni znajomi. Mama właściwie niewiele mi pomogła z tego względu, że to branża klubowa. Konsekwentnie grałem. W jednym lokalu byłem nawet rezydentem przez pół roku. Potem zaczęliśmy tworzyć z kolegami eventy.

Od jakiegoś czasu grasz w duecie?

W 2017 roku razem z moim przyjacielem wpadliśmy na pomysł, że stworzymy duet, który będzie tworzyć mocną, klubową muzykę. Wtedy byliśmy mieliśmy po 17 lat. Byliśmy bez wiedzy. Wydawało się nam, że pójdzie z górki. Tak nie było. Nasze drugi rozeszły się na dwa lata. Każdy z nas poszedł w swoją stronę i dalej grał, a przy okazji zaznajomił się z branżą i nabrał kontaktów. Teraz działamy jako Mike & Laurent.

A rodzice nie naciskali, żebyś poszedł na studia?

Mam w planach robić kursy jesienią. Ja się długo zastanawiałem nad studiami. Problem w tym, że nie wiedziałem, na jakie miałbym pójść. Swego czasu polecano mi zarządzanie. Ja zawsze byłem bardziej humanistyczny. Uznałem potem, że pójście na studia dla papierka jest bez sensu. Poza tym mówiąc już o samej pracy, mi się wydaje, że ja nie umiałbym pracować na "stołku". Sama wizja jest męcząca.

Tata nie ciągnął w kierunku architektury?

Oj nie. On zawsze odradzał. Mówił, że ciężki kawałek chleba. To trzeba być dobrym z matmy, a ja niestety do orłów nigdy nie należałem.

Rodzice dają tyle samo przestrzeni na własne wybory twojemu rodzeństwu? Stanisław ma 17 lat, a Helena 9 lat.

Stachu wybrał się do szkoły gastronomicznej na Poznańskiej. Idzie w kierunku technika żywienia. Docelowo chce być kucharzem. Uważam, że to dobrze, bo u nas w domu głównie gotują mężczyźni i faktycznie mają do tego rękę. Z Heli zobaczymy, co wyrośnie. Na razie niech się bawi.

W ogóle masz dobry kontakt z bratem i siostrą, czy odkąd jesteś dorosły, to nie masz dla nich czasu?

Mamy bardzo dobry kontakt. Faktycznie z bratem widuję się częściej, bo on ma szkołę w Warszawie.

Wracając do Twojej kariery. Bycie DJ’em jest teraz modne tak jak bycie tatuażystą. Jesteś samoukiem czy może miałeś jakieś kursy?

A ja robiłem to zanim było modne (śmiech)! Faktycznie, żeby zostać licencjonowanym DJ’em, musiałem iść do szkoły DJ’skiej i dostać certyfikat. Robiłem też kursy na CDJ i płyty winylowe.

Ludzie w branży faktycznie na to patrzą?

Może jak zaczynasz to tak. Oni uczą cię podstaw, a rozwijasz się sam. Ja miałem takie szczęście, że złapałem dobry kontakt z facetem od winyli. Przekazał mi zupełnie bezinteresownie bardzo dużo wiedzy i to bardzo mi pomogło. Jak to czyta, to go pozdrawiam.

Zupełnie nie dawno miałam bardzo fajny wywiad z Gosią Sacałą. To trenerka głosu i youtuberka. Zrobiła głośny ranking polskich wokalistek. Rozmawiając z nią zahaczyłam o temat Allana Krupy, pytając, czy słyszała jego dwa kawałki rapowe.

Odpowiedziała mi: Na swoim kanale na YT mam serię "Rodzice vs Dzieci". Generalnie jest to bardzo przykra seria, bo sama jestem dzieckiem i wiem, jak to jest, kiedy rodzic jest super - próbujesz być tak super, jak on. Wyobrażam sobie, z czym Allan musi mierzyć się w środku. Myśli typu: "Moją mamą jest Edyta Górniak. Cokolwiek zrobię, zawsze będzie gorsze. Nie będę potrafił tego przebić i z góry jestem skazany na porażkę". Allan wybrał taki nurt, żeby nie było porównywania, bo Edyta nie rapuje. Wyobrażam sobie, jak trudne to musi być. Mam wielkie współczucie dla dziecka każdego artysty.

Zgodzisz się z tym? Też tak czujesz, że z jednej strony bycie dzieckiem znanego artysty to super trampolina, a z drugiej duża presja?

Gdybym zaczął śpiewać piosenki mamy lub w jej klimacie, to faktycznie mogłoby być ciężko. A z tą presją to się trochę zgodzę. Jednak nie da się zaprzeczyć, że więcej ludzi na to patrzy, czy w ogóle zwróci uwagę. Jak ci nie wyjdzie, to na grubo, ale jak ci wyjdzie, to też na grubo. Więc dla mnie wniosek jest taki – albo grubo albo wcale.

A ty co sądzisz o kawałkach Allana? Wyczuwasz tam inspirację Matą, tak sugerowało to wielu internautów w komentarzach pod jego teledyskami?

Mam wrażenie, że teraz każdego świeżego rapera można porównać do Maty. Po prostu taki jest styl tych początkujących wykonawców. Ja słyszałem te dwa kawałki Allana i z pewnością nie jest to ordynarna kopia Maty. Ten drugi utwór, tj. "Dżentelmen", bardziej mi do gustu przypadł niż ten pierwszy. Z klasą zrobiony, teledysk dobrze nagrany, więc na plus.

Żeby to nie zabrzmiało, jak na rozmowie o pracę. Nie wybiegnę bardzo daleko, ale gdzie widzisz się muzycznie za 5 lat? Planujesz podbić Ibizę lub Tomorrowland?

Tomorrowland to mokry sen każdego DJ’a. Zresztą Ibiza też. A co do moich marzeń. Ja po prostu chciałbym dużo grać dla ludzi. Na razie skupiam się na tym, co mam do zrobienia teraz. Cały czas chcę konsekwentnie pchać ten wózeczek. Nawet jeśli powoli, to byleby do przodu. Niebawem zaskoczymy was czymś, czego na pewno nie było jeszcze w Polsce. Także śledźcie nasz duet i bądźcie czujni.

Leon Myszkowski o diecie i sportowej zajawce. Sprawdzi się w freak-fightowym MMA?

A ty odkąd zacząłeś ćwiczyć i trzymać dietę to faktycznie unikasz nawet alkoholu na imprezach? Czy wszystko z głową i umiarem?

Miałem takie epizody, że nie piłem w ogóle dwa czy trzy miesiące, bo byłem na redukcji i diecie ketogenicznej. Trzymałem się tych zasad faktycznie. Teraz staram się jakoś bardzo nie ograniczać. Obecnie staram się jeść zdrowo, ale przede wszystkim bardzo dużo ćwiczę i to jest mój klucz do równowagi.

Prezentujesz się bardzo dobrze. Wiem, że jeszcze jakiś czasu temu nie byłeś zadowolony ze swojej sylwetki. Zgodzisz się ze stwierdzeniem, że w większości wystarczy mieć dobre geny, żeby dobrze wyglądać? Bo o twojej mamie i jej siostrach mówi się, że wyssały z mlekiem matki świetną figurę.

Umówmy się, że geny na pewno mają na to wpływ. Wydaje mi się jednak, że im trzeba dopomóc. Wtedy to działa. Nie wiem, czy samymi genami da się uratować sylwetkę, jeżeli się zwyczajnie zapuściłeś. Ja mam geny po ojcu i mamie i co? Jednak potrafiłem się zalać. Trzeba pamiętać, że wszystko można zepsuć. Trzeba się tylko postarać.

Dalej ćwiczysz tajski boks?

Tak. Niezmiennie.

A myślałeś o tym, co byś odpowiedział, gdyby przyszło do ciebie zaproszenie z takiego np. Fame MMA? Zawalczyłbyś w oktagonie?

Faktycznie zdarzyło mi się śledzić tego typu wydarzenia. Chyba najbardziej Fame, bo jednak jest najpopularniejszy i najlepiej zorganizowany. Jakby do mnie zadzwonili i dogadalibyśmy się, jeżeli chodzi o stawkę, to może.

Jak oglądaliśmy z kolegami natomiast te inne gale, np. tę Marcina Najmana, to ręce opadają. I wcale nie chodzi o walkę, tylko o zachowanie tych dorosłych chłopów. Jak oni potrafią wyzywać się na zasadzie "twoja stara to i tamto", to może dobrze zrobiłby im powrót do podstawówki.

Wtedy odczuwam też taki straszny niesmak i brak szacunku do ziomków, którzy trenują sztuki walki od lat, oddali temu serce, hektolitry potu i wyrzeczeń, a dostają mniejsze pieniądze za profesjonalne pojedynki niż pajace, których wyciągnięto nie wiadomo skąd.

Syn Steczkowskiej dementuje, że jego partnerka jest 11 lat starsza. "Nie wierzę, że wszyscy to łyknęli"

Wielkie emocje wywołuje Twoja partnerka. Wielu internautów było zszokowanych, widząc TikToka, gdzie mówisz, że masz 21 a ona 32 lata. To prawda czy próbowaliście nabrać ich?

To był żart (śmiech)! Ona ma 25 lat tak naprawdę. Powiem ci, że nie wierzę, że wszyscy to łyknęli. To przecież było na Prima Aprilis wrzucone, a potem wszystkie portale plotkarskie pisały, że "syn Steczkowskiej ma dużo starsza partnerkę". Bardzo mnie to zdziwiło, bo wcale nie tak trudno było odszukać Ksenię w Google i znaleźć właściwe informacje.

Czym zajmuje się Ksenia?

Ksenia jest kosmetologiem. Ma swoją firmę. To jest bardzo łebska dziewczyna. Bardzo sobie nawzajem pomagamy. Również na płaszczyźnie zawodowej. Mieszkamy ze sobą. Dobrze nam się żyje. Cenię w niej to, że stąpa twardo po ziemi i jest przede wszystkim dobrą osobą. Dba o mnie, a ja staram się dbać o nią.

Widziałam pod waszym wspólnym zdjęciem, że ktoś zasugerował, że Ksenia przez to, że jest Ukrainką, to poleciała tylko na pieniądze. Wkurzyła cię chyba ta stereotypowa reakcja?

Tak, wiem o czym mówisz. Tylko, że zacznijmy od tego, że Ksenia jest Białorusinką. Jak się poznaliśmy, to ona nie miała zielonego pojęcia ani kim ja jestem, ani moja mama. To wyszło przypadkiem po kilku miesiącach. Bo skąd miała wiedzieć? Owszem mieszkała już w Polsce, uczyła się tu, ale tak wyszło, że kompletnie nie kojarzyła. Właściwie potem, jak już wiedziała, to nic się nie zmieniło.

Wracając do kwestii tego stereotypu. Jak facet ma pieniądze, to zawsze będą ludzie gadać. Tylko dlaczego nikt nie wpadnie na to, że kobieta też może świetnie zarabiać i można się dzielić w związku opłatami po równo? My na przykład tak robimy. Ludzie widzą to, co chcą.

Można powiedzieć, że to był dla ciebie jakiś atut dodatkowy, że Ksenia nie wiedziała, z kim ma do czynienia?

Tak. Zdecydowanie. Jak spotykam z reguły Polaków, to dość prędko to wychodzi i są dwie strony medalu – albo ktoś od razu zakłada, że "bananowy dzieciak", albo podlizują się aż nienaturalnie. Tego i tego nie lubię. To zbędne.

Byłbyś w stanie być z kobietą, za którą nie przepadałaby Twoja rodzina - rodzice, rodzeństwo?

Na szczęście nie musiałem mieć takich dylematów (śmiech)! U nas to było bardzo proste. To znaczy mama uwielbia moją partnerkę, siostra się zakochała, w ogóle cała rodzina ją polubiła.

Mama dawała ci kiedykolwiek rady dotyczące kobiet? Chyba z Ksenią świetnie się dogaduje?

Mama zawsze była daleka od tego, żeby nakazywać mi z kim mam się spotykać, a z kim nie. Chyba że miałaby stać mi się jakaś krzywda. Nigdy jednak nie było żadnych ostrzeżeń czy uprzedzeń ze strony mamy, że np. nie spotykaj się z nią, bo jest ze wschodu. Dla nas liczy się serce, charakter, a nie stempel w paszporcie.

Jak zapatrujesz się na wczesne małżeństwo? Czy w ogóle to temat, o którym nie myślisz?

Jesteśmy ze sobą dwa lata i oczywiście bierzemy siebie na poważnie. Mieszkamy ze sobą. Póki co wszyscy są jednak skupieni na tym, żeby zarobić (śmiech). Nie jesteśmy w gorącej wodzie kąpani. Nic nas nie goni. Staramy się być w tym wszystkim rozważni. Wiadomo, że czasem padają moje ulubione pytania z serii "kiedy wnuczek", ale bierzemy to z przymrużeniem oka. Wszystko w swoim czasie.

Czytaj także: https://natemat.pl/425407,gosia-sacala-to-nastepczyni-zapendowskiej-trenerka-glosu-robi-furore