Wypadek polskiego autokaru w Chorwacji.
Wypadek polskiego autokaru w Chorwacji. Fot. Jurica Galoic/PIXSELL/Xinhua News/East News

Ks. Rafał Działak z parafii w Koninie doskonale pamięta ostatnie chwile przed tragicznym wypadkiem autokaru na autostradzie w Chorwacji. Duchowny opowiada dziennikarzom, o czym wtedy pomyślał. "Powiedziałem sobie: jedziemy w pole, zaraz będziemy fruwać! Okazało się, że trafiliśmy prosto w wybetonowany rów" – relacjonuje kapłan.

REKLAMA
  • W sobotę, 6 sierpnia nad ranem autokar z polskimi pielgrzymami do Medjugorje uległ tragicznemu wypadkowi w Chorwacji
  • W wypadku zginęło 12 osób, a 32 są ranne, w tym 19 osób jest w ciężkim stanie
  • Wśród poszkodowanych jest ks. Rafał Działek z parafii w Koninie, który opowiedział o szczegółach wypadku
  • Ksiądz o wypadku w Chorwacji

    Ks. Rafał Działek jest jednym z poszkodowanych pielgrzymów w wypadku polskiego autokaru w Chorwacji. Przypominamy, że do tragedii doszło w sobotę 6 sierpnia o godzinie 05:40 na autostradzie A4 Zagrzeb - Gorican. Autokar zjechał z drogi i wpadł do rowu przy autostradzie. W tragicznym zdarzeniu zginęło 12 osób, 32 są ranne. Stan 19 osób jest ciężki.

    Ksiądz Działek jest przytomny, ale ma złamaną kość krzyżową i nie może ruszać nogami, zgodził się jednak na rozmowę z polskimi mediami i opowiedział o ostatnich chwilach sprzed wypadku.

    – Nie spałem od 3:15. Wprawdzie siedziałem w przedostatnim rzędzie, ale obserwowałem sobie wszystko. Na granicy z Chorwacją czekaliśmy jakieś 20 min, była kontrola paszportowa. Pan Paweł, z którym jestem w pokoju, mówił, że za przejściem granicznym kierowcy zatrzymali autokar i się wymienili. Ujechali niewiele i wydarzyło się to, co się wydarzyło — powiedział.

    "W autokarze w momencie wypadku wyrwane zostały wszystkie siedzenia"

    Według relacji księdza i jego współtowarzysza ze szpitalnego pokoju, pana Pawła, wypadek mógł mieć związek z przebitą oponą w trakcie jazdy.

    – Pan Paweł mówił mi, że w pewnym momencie usłyszał coś jakby wystrzał koła. Powiedział: jakby autobus złapał kapcia. Dla mnie to byłoby jakieś wyjaśnienie tego, dlaczego autobus nagle zjechał z prostej drogi. Pamiętam, że powiedziałem sobie: Boże drogi, jedziemy w pole, zaraz będziemy fruwać! Okazało się, że trafiliśmy prosto w wybetonowany rów. Autokar wbił się przodem, jego góra się przełamała — dodał ksiądz.

    Kapłan powiedział też, w jak bardzo opłakanym stanie jest pojazd po wypadku. – W autokarze w momencie wypadku wyrwane zostały wszystkie siedzenia. Wszystkie przedmioty, telefony, torebki, które każdy gdzieś miał, poleciały, zaginęły. To dlatego nie wiadomo było, kto zginął, kto jest nieprzytomny i trafił na intensywną terapię — powiedział.

    Problemy z identyfikacją

    W niedzielę po południu polska policja przekazała już, że zidentyfikowano wszystkie osoby, które przeżyły wypadek autokaru w Chorwacji. Trwa jednak identyfikacja zmarłych. W niedzielę późnym wieczorem Ambasada RP postanowiła ustosunkować się do zarzutów o zbyt długi czas ustalania tożsamości ofiar.

    Zamieściła wpis tłumaczący, że wiele osób w momencie wypadku nie miało ze sobą dokumentów ani nieśmiertelnika na szyi. Często też w dokumentach zdjęcia były nieaktualne, a w sytuacji braku stuprocentowej pewności, nie można przekazać komukolwiek informacji o śmierci danej osoby.

    "Same przypuszczenia to za mało, żeby przekazać komukolwiek informację o śmierci danej osoby. Z osobami nieprzytomnymi jest podobnie. Nie możemy popełnić błędu" – zaznaczono w oświadczeniu.