logo
Joanna Racewicz odpowiedziała na atak hejterki. Fot. VIPHOTO/East News
Reklama.
  • Joanna Racewicz zaprosiła na kawę jedną z internautek, która zostawiła na jej profilu obraźliwy komentarz, aby mogła przy okazji powiedzieć, co o niej myśli prosto w twarz
  • Reakcja hejterki była jednak rozczarowująca dla dziennikarki
  • Prezenterka podkreśla, że do mediów społecznościowych dostęp mają także dzieci, a hejterskie komentarze mogą mieć poważne konsekwencje
  • Racewicz zaprosiła hejterkę na kawę, aby powiedziała jej w twarz, co o niej myśli

    Joanna Racewicz upubliczniła na Instagramie komentarz, który otrzymała od jednej z internautek. "Kiedyś piękna kobieta. Teraz? Jak można taką krzywdę sobie zrobić" - brzmiał początek.

    Dziennikarka zdecydowała, że opublikuje dane autorki i publicznie zaprosi ją na kawę": "Wspaniale! Wreszcie ktoś odważny. Zapraszam na kawę, może być, zrobimy relację, jak mi pani mówi w twarz, 'jaką sobie krzywdę zrobiłam', dobrze?".

    Kobieta odpowiedziała, że "kawy nie pija i spotyka się tylko z osobami, z którymi ma ochotę". "Była uprzejma rzucić w komentarzu uwagę 'jaką sobie Racewicz krzywdę z twarzą zrobiła' i zapewnić, że 'jak ma okazję, mówi prawdę także w oczy'. Super - pomyślałam - zaproszę panią na kawę. Usłyszę wreszcie, jakie ze mnie monstrum. A tu zonk - kawy i prawdy nie będzie" - opisała Racewicz.

    Prezenterka zwróciła uwagę, że jeśli już "ktoś chce wylać żółć", niech zrobi to w wiadomości prywatnej. Przy okazji poruszyła ważną kwestię.

    "Kultura osobista to jedno. Drugie - nasze dzieci. One też mają dostęp do social mediów. Proszę się nad tym zastanowić, jeśli jakiś mniejszy czy większy hejter, czy hejterka znowu zechce mi rzucić w twarz "brodą jędzy", 'su*ą smoleńską', 'nabotoksowaną pin*ą', albo, że 'nie potrafię się starzeć z klasą'. Nawet jeśli tak jest - to wyłącznie moja sprawa" - podkreśliła.

    Joanna Racewicz o osobach chorych na depresję. "Wielu nie udźwignęło ciężaru hejtu i jadu"

    Później dodała kolejny wpis na temat hejtu. "Nie ma i nie będzie mojej zgody na hejt i jad. To dlatego pokazałam komentarz pani ze schroniska dla psów. (...) Czy ktokolwiek, rzucając inwektywą albo wredną krytyką - pomyśli, że to boli? Czy zastanowi się, że kanonada złych słów potrafi zamknąć człowieka w klatce czterech ścian i rzucić w szpony depresji, jak kawał mięsa dzikiej bestii?" - napisała.

    "Depresja jest cichą, podstępną chorobą. Śmiertelną chorobą. W Polsce rocznie 5 tys. ludzi odbiera sobie życie. Wielu nie udźwignęło ciężaru hejtu i jadu. (...) Nie, nie jesteście anonimowi. Tutaj na pewno nie będziecie" - zaznaczyła.