Władysław Frasyniuk był jednym z liderów "Solidarności", ale podobnie jak Jarosław Kaczyński nie został internowany. Zauważył jednak, że lider PiS nie podjął wtedy walki z systemem. Dodał, że wypuszczenie Jarosława Kaczyńskiego było spowodowane albo jego niewielkim znaczeniem albo podpisaniem deklaracji współpracy.
W rocznicę wprowadzenia stanu wojennego uczestnicy tamtych wydarzeń dzielą się swoimi wspomnieniami z tego dnia. – Miałem tego samego pecha co Jarosław Kaczyński, bo mnie nie internowano i spadły na mnie straszliwe obowiązki. Szczerze mu współczuję – zapewnił Władysław Frasyniuk, były działacz "Solidarności" w Radiu Zet. – Jak człowiek był poza, w miarę spokojnym, ośrodkiem internowania, to narażał się podwójnie – dodał. Stwierdził jednak, że jest różnica między nim a liderem PiS. – Zabrakło mu tej krzty odwagi by podjąć jakąś działalność by zmienić istniejącą sytuację – powiedział.
Zapewniał, że w jego słowach nie ma ironii. – Jestem chyba jedynym Polakiem, który mu współczuje – ocenił Frasyniuk. – Znamy się od 100 lat, wiem, że był inteligentnym, ale teraz się ośmiesza i ludzie patrzą na mnie, czy ja mam te cztery szare komórki, że kiedyś go broniłem – mówi Frasyniuk.
Były opozycjonista relacjonował atmosferę, jaka panowała w obozie "Solidarności". – Mieliśmy absolutne przekonanie, że nie da się tego konfliktu rozstrzygnąć zbrojnie. (…) Wierzyliśmy, że rozmowa i kompromis dają czas, a właśnie czasu Polacy wtedy potrzebowaliśmy. Podczas procesu mówiliśmy o generale Jaruzelskim jako zbrodniarzu, a w 1989 roku przy Okrągłym Stole miałem wrażenie, że ma odwagę, by usiąść z nami – oceniał były opozycjonista.
Frasyniuk skrytykował też ideę marszu, który w rocznicę wprowadzenia stanu wojennego organizuje Prawo i Sprawiedliwość. – Mamy demonstrować pod gabinetami Tuska i Komorowskiego. To absurd. A Jaruzelski idzie w zapomnienie? – pytał. – Jarosława Kaczyńskiego nie można traktować poważnie i trzeba powtarzać, że jest cynikiem, cynikiem, cynikiem. Robi wszystko we własnym interesie, dzieli straszliwie społeczeństwo – przekonywał. Jego zdaniem działalność prezesa PiS wprowadza wśród Polaków podziały. – Są one tak duże, że jak rozmawiam z kolegami z więzienia, to kończy się zawsze na sporze politycznym. Na przykład Adam Borowski, bardzo odważny człowiek, ale zupełnie się nie zgadzamy – relacjonował.
Zdaniem Frasyniuka mówienie przez Jarosława Kaczyńskiego o zamachu szkodzi wizerunkowi "Solidarności". – Może Jarosław powinien się tym zająć i zrezygnować z polityki – ocenił. – Najgorsze jest co sobie pomyślą młodzi. Oni sobie pomyślą: "te stare leśne dziady, pierdoły saskie, oni nie mogli przynieść Polsce wolności". Jarosław Kaczyński zabija tę legendę "Solidarności" – ocenił. Apelował, by legenda antykomunistycznej opozycji stała się polskim towarem eksportowym.
Działacz krytykował też ataki Jarosława Kaczyńskiego na Lecha Wałęsę. Nawiązał do narzekań lidera PiS na nieinternowanie go. – Kogo by wypuczono? Musiałby być skończonym niedojdą albo podpisać deklarację współpracy, a teraz szuka jakichś plam w życiorysie Lecha Wałęsy – mówił Frasyniuk w rozmowie z Moniką Olejnik. – Apeluję, by jeśli Pospieszalski, Macierewicz, Kaczyński będą mówili o stanie wojennym, to trzeba spytać co oni wtedy robili – mówił.