Koniec pobłażania dla finansowych trików Barcelony. Zaczną się kłopoty giganta?
Krzysztof Gaweł
19 sierpnia 2022, 22:47·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 19 sierpnia 2022, 22:47
Joan Laporta i władze FC Barcelona nie mogą już liczyć na kolejne finansowe dźwignie, dzięki którym do budżetu Dumy Katalonii płynęły setki milionów euro jeszcze przed sezonem 2022/2023. Władze LaLiga kategorycznie zakazały takich praktyk i oczekują zmian w budżecie klubu. Zanosi się na to, że transferowe plany na koniec lata legną w gruzach. Czy teraz zaczną się kłopoty giganta?
Reklama.
Reklama.
FC Barcelona planuje kolejne wzmocnienia, przeszkodzą jej władze LaLiga
Katalończycy chcieli uruchomić kolejną dźwignię finansową, ale nie mogą
Klub musi sprzedawać piłkarzy i naprawić swój budżet, by spełnić wymogi ligi
FC Barcelona jeszcze kilka tygodni przed startem sezonu 2022/2023 zaczęła pozyskiwać pieniądze na letnie wzmocnienia i wyprzedawać akcje w swoich spółkach oraz oddawać za miliony prawa do transmisji meczów w kolejnych latach. Duma Katalonii wyspecjalizowała się w tzw. dźwigniach finansowych, które umożliwiły jej wzmocnienie budżetu. Teraz już wiemy, że to koniec sprytnych zabiegów księgowych Barcy.
Jak przekazał dziennik "AS", władze LaLiga z prezesem Javierem Tebasem na czele zażądały od Barcelony, by zakończyła podobne machinacje finansowe. Klub już szykował kolejną dźwignię, tym razem piątą i chciał przeznaczyć pieniądze na pozyskanie Bernardo Silvy, Marcosa Alonso oraz Thomasa Meuniera. Zanosi się na to, że transferów Blaugrana nie zdąży przeprowadzić do końca letniego okienka.
Dziennikarze szacowali na początku sierpnia, że zadłużony na ponad miliard euro klub dzięki dźwigniom zyskał ok. 800 mln euro, z czego aż 153 mln zostało wydane na wzmocnienia. Pozyskano Raphinhę, Roberta Lewandowskiego, Andreasa Christensena, Francka Kessie oraz Julesa Kounde. Później trzeba było wszystkich zarejestrować do gry, co nie udało się w przypadku tego ostatniego.
FC Barcelona zapłaciła za defensora ekipie Sevilla FC55 mln euro, ale piłkarz nie może grać, bo jego kontrakt przekracza budżetowy limit. Musi poczekać, aż klub uporządkuje sprawy związane z wysokością kontraktów, czyli aż ktoś odejdzie, albo aż jego koledzy z szatni zgodzą się na niższe zarobki. Jeżeli tak się nie stanie, Jules Kounde już 1 września będzie wolnym agentem i Barca go straci.
Władze LaLiga uważnie obserwowały pierwszą dźwignię (207,5 miliona euro, prawa telewizyjne), drugą dźwignię (200 milionów euro, prawa telewizyjne), trzecią dźwignię (200 milionów euro, prawa marketingowe) oraz czwartą dźwignię (200 milionów euro, prawa marketingowe). Na piątą zgody nie ma, a szefowie hiszpańskiej ekstraklasy zalecili Blaugranie uporządkowanie budżetu w oparciu o skład.
Katalończycy mają 27-osobowy skład, mają w nim piłkarzy, którzy powinni odejść i odciążyć budżet klubu. Ale nie chcą tego robić, bo kto chciałby opuścić tak sobie słynną Barcelonę? Na wylocie są Memphis Depay, Frenkie De Jong, Martin Braithwaite, Miralem Pjanić, Sergino Dest czy Samuel Umtiti. Klub powinien zyskać na ich odejściu grubo ponad 100 mln euro i przy okazji większą swobodę w limicie kontraktów.
Ale czy zyska? Sprzątanie składu idzie bardzo słabo, a symboliczna jest postawa Frenkiego De Jonga, który nie chce odejść (Barca może zarobić nawet 80 mln euro) i nie chce obniżki umowy. Inni piłkarze też się nie kwapią, by ulżyć Dumie Katalonii, a ta chce kupować, ale nie może. Sezon FC Barcelona rozpoczęła od remisu 0:0 na Camp Nou z Rayo Vallecano. W niedzielę zagra mecz numer dwa, na wyjeździe z Realem Sociedad San Sebastian.