Dwa gole i wzruszające słowa Roberta Lewandowskiego. Zadedykował je zmarłemu ojcu
Krzysztof Gaweł
22 sierpnia 2022, 09:39·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 22 sierpnia 2022, 09:39
Robert Lewandowski strzelił dwa gole Realowi Sociedad (4:1) i po meczu przyznał, że oba trafienia dedykuje zmarłemu przed laty ojcu Krzysztofowi. Polak otworzył wynik już w 1. minucie spotkania, co jest najszybciej strzelonym przez niego golem w karierze. – Nigdy nie strzeliłem jeszcze w pierwszej minucie, więc tego brakowało – żartował po meczu "Lewy".
Reklama.
Reklama.
Robert Lewandowski dwa razy trafił do siatki Realu Sociedad San Sebastian
To pierwsze dwa gole naszego snajpera w barwach FC Barcelona w La Liga
Oba trafienia, zgodnie z tradycją, "Lewy" zadedykował zmarłemu ojcu
Dwa razy trafiałRobert Lewandowskido siatki Realu Sociedad San Sebastian, a FC Barcelona rozbiła rywali na ich terenie 4:1. Polak nie krył radości z pierwszych bramek w La Liga i z tego, że zespół zagrał lepiej, niż na początek rozgrywek. Po meczu miał oczywiście wyborny humor i przyznał, że czekał na ten szczególny moment. Tak samo jak koledzy z ekipy i kibice Dumy Katalonii.
– Jestem dumny ze zwycięstwa i pierwszych bramek dla Barcelony. To świetne uczucie. Pierwsza połowa nie była idealna, ale w drugiej wrzuciliśmy drugi bieg, stworzyliśmy więcej sytuacji. Mieliśmy radość z atakowania i stwarzania kolejnych sytuacji – cieszył się po meczu kapitan reprezentacji Polski w rozmowie z Eleven Sports. Jego gole to pierwsze polskie trafienia w La Liga od siedmiu lat.
Nasz napastnik przygotował też wzruszającą dedykację. – Zawsze jak strzelam tę pierwszą bramkę w nowym klubie, to dedykuję ją mojemu ojcu. Wspiera mnie, ogląda mnie, ma dla mnie specjalne znaczenie – mówił Robert Lewandowski. Ojciec Krzysztof od najmłodszych lat wspierał sportowe pasje syna, sam był judoką i sport znał od podszewki. Zmarł w marcu 2005 roku.
FC Barcelonadługo męczyła się z rywalem, do przerwy był remis 1:1, a piłkarze Realu Sociedad zmarnowali dwie świetne okazje, by wyjść na prowadzenie. Zadziałała jednak magia Blaugrany, wszedł na murawę Ansu Fati i dzięki jego pomocy zespół rozmontował obronę rywali w dwie minuty. "Lewy" zaliczył drugiego gola i zapisał na koncie piękną asystę, którą później mu odebrano. Władze La Liga uznały, że piłkę zagrał jego rywal.
Polak cieszył się, że jego współpraca z drużyną wygląda coraz lepiej. – Im więcej piłek zostanie dostarczonych w pole karne, tym więcej będę miał szans. Pierwsze wnioski wyciągniemy po dziesięciu, piętnastu meczach, a nawet w nowym roku, bo wiemy, jak wygląda terminarz. Sezon jest długi i bywa różnie, ale każdy weekend będzie grał na moją i naszą korzyść – zapewnił kapitan polskiej kadry.
Redaktor Mateusz Święcicki zapytał też piłkarza o jego wrażenia z pierwszych tygodni w Katalonii i o miłość fanów, która wydaje się nie mieć granic. – Na pewno czuję się kochany, a czy najbardziej? Trzeba poczekać, ale mam to wewnętrzne uczucie od samego początku gry w Barcelonie. To wyjątkowe uczucie – przyznał uśmiechnięty od ucha do ucha "Lewy". My też możemy się cieszyć, maszyna ruszyła i kolejne gole to tylko kwestia czasu.