To nie był długi lot, dwie godziny z Warszawy minęły spokojnie, bez żadnych turbulencji i skoków ciśnienia. Podczas lądowania wydawało się, że samolot uderzył już kołami o płytę lotniska i ci, co boją się latać, pewnie zdążyli odetchnąć z ulgą. Tyle że wtedy nagle poczuliśmy zryw w górę. Serce momentalnie podeszło do gardła. Co się dzieje?! Przez głowę szybowało milion myśli, łącznie z tą, że może to porwanie samolotu...
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Samolot wzbił się i oddalał od lotniska, a ludzie patrzyli po sobie z grozą w oczach. Gdzieś z przodu jakaś grupa zaczęła się głupio śmiać i żartować, aż chciało się krzyknąć, żeby się zamknęli, bo człowiek nie mógł zebrać myśli. Ale po chwili zrobiło się cicho. Nikt z załogi nie udzielał informacji, co się dzieje.
Siedzących obok nas pasażerów wbiło w fotel, to było widać. Jakaś pani po przekątnej się przeżegnała. – To było najstraszniejsze przeżycie mojego życia. Całe życie przeleciało mi przed oczami. Czy mogę nie wracać samolotem? – słychać było potem urywki rozmów.
Dopiero po iluś minutach, które trwały wieczność, pilot zakomunikował, że z powodu działań operacyjnych na lotnisku (niektórzy usłyszeli, że "nad lotniskiem") musiał odejść na drugi krąg, ale zaraz ponownie podejdziemy do lądowania. Cisza w samolocie była wtedy największa. I pewnie stres w niejednej głowie, czy będzie ok.
Było ok. Wszystko trwało może z 15-20 minut. Tyle że po wyjściu z samolotu część pasażerów chyba miała nogi jak z waty. Emocje słychać było i w kolejce do odprawy paszportowej, i podczas oczekiwania na bagaż. – To było straszne. Dlaczego pilot wcześniej nie powiadomił? Może wiatr był za silny i nie mógł wylądować? Coś musiało się zdarzyć na lotnisku – spekulowano.
Zakładam, że mogło to wyglądać mniej więcej tak, jak w podobnym przypadku pokazanym tu:
Normalna procedura podczas lądowania
Emocje emocjami, sytuacja była niespodziewana i szokująca. Dopiero gdy ostygły, do głowy zaczęło docierać racjonalne myślenie, że przecież to musiało być bezpieczne, że procedurę na pewno zastosowano dla naszego bezpieczeństwa. Tylko dlaczego? Co się mogło stać?
Kilka miesięcy temu w mediach społecznościowych rozchodziło się nagranie samolotu British Airways, który podczas lądowania w Londynie niemal przewrócił się pod wpływem wiatru. Piloci też podjęli decyzję o odejściu na drugi krąg.
Co jakiś czas podobne przypadki opisywane są w mediach. W internecie można trafić na wiele nagrań i relacji z różnych części świata.
Również z Polski. Choć samo hasło u nas szczególnie kojarzy się z katastrofą smoleńską i z opinią, że za późno podjęto w tej sprawie decyzję. "Odejście na drugi krąg!" – taka komenda padła o godz. 8.41:02, na trzy sekundy przed katastrofą.
Przyznaję, pierwszy raz przeżyłam coś takiego. Pytałam znajomych, którzy dużo latają. Nikt nie doświadczył wchodzenia na drugi krąg.
Dlatego po powrocie do Polski, spytałam pilota. Czy stres pasażerów w takiej sytuacji jest uzasadniony?
Pilot: Nie należy się bać
– Zdaję sobie sprawę z tego, że jest to nieprzyjemne dla pasażerów i może powodować dyskomfort. Wiąże się to z bardzo gwałtownym przejściem pracy silników na maksymalny ciąg, z bardzo szybkim przyrostem prędkości i szybkim wznoszeniem. To jest uczucie, jakbyśmy startowali rakietą, a nie samolotem. Działa też na pasażerów psychologicznie, bo jak to byliśmy już na ziemi i znów startujemy? Ale jest to normalny element lotu, przewidziany manewr, który umożliwia rozwiązanie kłopotu przy lądowaniu. To jeden z najbardziej akceptowalnych sposobów poprawiania błędów przy podejściu do lądowania – mówi naTemat kpt. Jacek Samecki, pilot Airbusa A320.
Podkreśla, że pasażerowie absolutnie nie powinni się go bać. Jest to manewr, który piloci ćwiczą na symulatorze dziesiątki razy i to w różnych konfiguracjach. Z podwoziem i bez, na jednym silniku itp.
– Dla pasażerów powinien to być świadomy znak, że ktoś panuje nad lotem, że dla kapitana ważne są standardy bezpieczeństwa – dodaje.
Odejście na drugi krąg, przejście na drugie okrążenie (ang. go-around), przerwane lądowanie – tak nazywana jest ta procedura.
Naszemu rozmówcy w całej karierze odejście na drugi krąg zdarzyło się 3-4 razy. Raz nie miał pewności, czy na innym pasie startowym nie rozpoczyna się start innego samolotu. Innym razem był za wysoko, były obawy, że nie wyhamuje podczas lądowania.
– Ten manewr nie zdarza się często, ale zawsze wtedy, kiedy pilot, czy wieża kontroli lotów, nie mają pewności, czy zakończenie manewru lądowania będzie bezpieczne. Pilot może podjąć taką decyzję w każdym momencie, gdy nie ma takiej pewności – tłumaczy.
W jakich sytuacjach potrzebny drugi krąg?
Co może się stać podczas lądowania, co wymusza wykonanie tego manewru? Kpt Samecki wskazuje kilka sytuacji. Np. gdy poprzedni samolot nie zdążył zwolnić pasa. Gdy na pasie pojawi się jakiś zabłąkany samochód techniczny, którego nie powinno tam być. Gdy np. na lotniskach z dala od miast może pojawić się dzika zwierzyna. Albo, gdy załoga nie zdążyła skonfigurować samolotu (musi mieć wypuszczone podwozie i klapy, być na określonej wysokości w stosunku do odległości od pasa i mieć określoną prędkość) i np. maszyna leci za wysoko/za szybko.
Decyzję pilot podejmuje sam lub na wyraźną komendę kontrolera ruchu lotniczego z wieży. Bywa, że – gdy jest mniejsza widoczność – kontroler szybciej widzi zagrożenie na pasie niż pilot.
Co może oznaczać "działanie operacyjne", o którym sama usłyszałam? Podobno jest to słowo klucz, które może oznaczać wszystko.