Kamil Semeniuk zaapelował do kibiców: jeżeli mogą, to proszę tak nie robić
Kamil Semeniuk zaapelował do kibiców: jeżeli mogą, to proszę tak nie robić Fot. Volleyball World / FIVB

Kamil Semeniuk został jednym z bohaterów meczu Polska - Bułgaria (3:0) w finałach siatkarskich MŚ. Jego seria zagrywek dała nam triumf w secie trzecim, a debiutant spisał się wspaniale. I zaapelował do fanów, dla których jest nowym idolem i którzy skandują jego imię i nazwisko w trakcie gry. – To na pewno jest miłe, ale drugiej strony trochę dekoncentrujące. Jeżeli kibice mogą, to proszę więcej tak nie robić (śmiech) – powiedział siatkarz.

REKLAMA

Kamil Semeniuk był jednym z bohaterów pierwszego meczu polskich siatkarzy w mistrzostwach świata. Skrzydłowy zadebiutował w turnieju w sposób znakomity, zdobył 16 punktów, a serią zagrywek w trzecim secie pozwolił nam pewnie zapracować na triumf. Biało-Czerwoni ograli Bułgarów 3:0 (25:12, 25:20, 25:20) i potwierdzili, że są w świetnej formie. Do złotego medalu brakuje jeszcze sześciu (wygranych) meczów.

– Zostało tylko sześć meczów, albo aż sześć. Emocje jeszcze gdzieś w naszych głowach siedzą po tym spotkaniu. I co najważniejsze, to są miłe wspomnienia. Dla nas teraz najważniejsze jest to, żeby wygrać kolejne spotkanie, z Meksykiem. I na tym się koncentrujemy – przyznał bohater tegorocznego finału Ligi Mistrzów i jeden z naszych kandydatów do grona objawień turnieju.

W Spodku w piątek "Semen" debiutował w MŚ, ten wieczór na zawsze zostanie mu w pamięci. – Grając przed naszą, polską, najlepszą publicznością na świecie, nie trzeba się zbytnio motywować. Jeżeli się wychodzi na boisko, nawet mecz się nie zacznie, a emocje już są ogromne, to coś znaczy. A potem rzesze kibiców odśpiewują hymn, to wielki bodziec. Każdy chce dać nie sto, ale dwieście procent z siebie na boisku – mówił siatkarz.

Co było kluczem do efektownej wygranej z groźnymi Bułgarami?

– Widać było naszą agresję i chęć do zdominowania rywali, od pierwszej piłki. Możemy cieszyć się z tego, jak potoczyło się spotkanie. Na pewno jest kilka elementów, które mogą funkcjonować coraz lepiej. I z czasem tak na pewno będzie – analizował Kamil Semeniuk. Tak jak powiedział trener Nikola Grbić, zabrakło nam przez chwilę koncentracji w secie trzecim.

– Po zdominowaniu rywali w pierwszym secie, nikt chyba się nie spodziewał, że aż tak ich zbijemy. Gdzieś tam w głowach mieliśmy wszyscy to, że będą grali lepiej, bo gorzej już się nie da. Nie chcieliśmy sytuacji, w której Bułgarzy zaczną grać swoją siatkówkę. Ale były takie momenty, gdzie to my daliśmy im pole do popisu. I to były momenty, że ten mecz mógł się nam wymknąć z rąk. Potrafiliśmy się jednak zmobilizować i wygrać ten mecz – dodał.

W newralgicznym momencie, gdy rywale doprowadzili do remisu 10:10 w partii trzeciej, nasz gwiazdor zaserwował cztery asy serwisowe pod rząd. Polacy wyszli na prowadzenie 14:10 i nie oddali go do końca meczu. Jak Kamil Semeniuk może wyjaśnić tę niesamowitą serię?

– Ciężko mi takie wyjaśnienie znaleźć, tak się czasami zdarza. Cieszę się, że piłka podążała tam, gdzie ja chciałem i gdzie zagrywała ręką. Nasza taktyka była właśnie taka, by serwować w Aleksandra Nikołowa, On pewnie kilka dni o tym meczu będzie pamiętał. Jestem szczęśliwy, że wyszła mi taka seria i że zagrywałem tak regularnie. To nie jest łatwa sprawa, zwłaszcza w trakcie meczu. Mi się udało i bardzo się cieszę – skromnie tłumaczył.

Kibice powoli uczą się tego, jak świetnym jest siatkarzem i jaką odgrywa rolę w kadrze. W Spodku głośno krzyczeli: "Kamil Semeniuk! Kamil Semeniuk!". Jak na to skandowanie zareagował nasz bohater?

– To na pewno jest miłe, ale drugiej strony trochę dekoncentrujące. Jeżeli kibice mogą, to proszę więcej tak nie robić (śmiech) – zażartował "Semen", a później już poważnie dodał:

– Nie zawstydza mnie to, ale takie skandowanie nakłada przy każdej zagrywce niepotrzebną presję. Preferuję takie zachowanie kibiców, jak w tenisie. Kiedy mogę się skoncentrować (śmiech) – mówił dziennikarzom z uśmiechem na twarzy. Ale zaraz szybko dodał, że rozumie zachowanie fanów i to, że jego apel raczej nie przyniesie skutku:

– Wiem, że w Spodku to niemożliwe, ale jak kibice skandują to lekko zaczyna ręka drżeć – dodał rozbawiony Kamil Semeniuk.

Wracając do gry, Polacy znów po mistrzowsku rozgrywali końcówki setów, które pod wodzą Nikoli Grbicia stały się ich specjalnością. Co stoi za takim obrotem spraw?

– W najważniejszym momencie seta koncentracja jest na najwyższym poziomie. Staramy się każdy element wykonać najlepiej, jak potrafimy. I wtedy punkty łatwiej wpadają na naszą korzyść. Na razie to nam wychodzi, do każdego meczu podchodzimy tak samo: z szacunkiem do rywali i wielką koncentracją – przyznał skrzydłowy polskiej kadry.

Mundial trwa, a nasz zespół jeszcze nie wie, z kim zagra w 1/8 finału. Awans mamy pewny, teraz musimy czekać na to, jakiego rywala przydzieli nam los. – Pewnie, że obserwujemy wyniki. Oglądamy spotkania, ja się interesuję turniejem i ciekawi mnie, jak grają pozostałe drużyny. Ale koncentrujemy się na sobie. Grając przy pełnej hali i przed polską publicznością robi się wszystkom by zagrać jak najlepiej – zakończył Kamil Semeniuk.