
We wtorek w Katowicach siatkarze reprezentacji Polski kończą fazę grupową mistrzostw świata starciem z Amerykanami. I chyba nie ma dziś na świecie drugiego rywala, na którego nasz zespół czeka tak niecierpliwie. A wszystko po tym, jak przegraliśmy z kretesem walkę o finał Ligi Narodów w Bolonii. Czy nadszedł czas na rewanż? Mamy nadzieję, że tak, choć wygrana może... skomplikować nam drogę do strefy medalowej.
Reprezentacja Polski nie czekała na żadnego rywala tak bardzo, jak na Amerykanów. Niemal dokładnie miesiąc temu zmierzyliśmy się z nimi w Bolonii, w półfinale Ligi Narodów. I całe to spotkanie nie wyszło tak, jak by się tego nasi siatkarze spodziewali. Porażka 0:3 (22:25, 23:25, 13:25) boli do dziś, ale najbardziej boli to, że w końcówce meczu nasz zespół się rozsypał.
Amerykanie zagrali potem w finale VNL, który po pięknej walce przegrali z Francją (2:3). Nasz zespół sięgnął po brązowy medal (3:0 z Włochami), choć apetyty były znacznie większe. Bolonia to była ważna lekcja dla siatkarzy i dla selekcjonera.
– Czy jesteśmy gotowi do rywalizacji? Możemy z nimi zagrać choćby dziś – przekazał serbski trener Biało-Czerwonych tuż po meczu z Meksykiem (3:0). Porażka w Bolonii, paradoksalnie, mocno pomogła mu we wprowadzaniu zmian w drużynie. Dziś Amerykanie i Polacy to dwie różne ekipy, o czym kibice przekonają się w Spodku. I nie będzie żadnych dywagacji, czy przegrać i odpuścić. Cel jest jeden: zwycięstwo.
Eksperci i dziennikarze od kilku dni spekulują, że w starciu z Amerykanami być może korzystniejsza – paradoks możliwy tylko w siatkówce – byłaby dla naszej drużyny porażka. Dlaczego? Bo jako rozstawiony zespół unikniemy wówczas ekipy USA w ćwierćfinale. O ile obie drużyny do niego awansują i o ile los znów skojarzy nas z Jankesami. W razie wygranej Polaków to bardzo prawdopodobny scenariusz.
Trener Biało-Czerwonych i nasza drużyna nie widzą innej opcji, niż walka o zwycięstwo. Bez żadnych kalkulacji, dla kibiców, którzy znów wypełnią katowicki Spodek. – Chcesz zostać mistrzem? Musisz wygrywać ze wszystkimi. Zawsze robić co w twojej mocy, żeby zwyciężyć. Nie jest ważne, kto stoi po drugiej stronie siatki. A mamy budować mentalność, której chcę w swoim zespole. Mentalność zwycięzców – dobitnie wyjaśnił Nikola Grbić.
W drużynie nikt nie wyobraża sobie, by przed wypełnionym po brzegi kibicami i fantastycznie dopingującym Spodkiem odpuszczać. Selekcjoner przypomniał sytuację podczas mundialu w 2010 roku i kombinacje Włochów oraz Brazylijczyków. Nasi siatkarze zapewne tamtych MŚ nie pamiętają, ale w sumie nie muszą. Są żądni rewanżu na Amerykanach i ani myślą odpuścić rywalom choćby na krok. Liczy się tylko wygrana.
– Mam nadzieje, że we wtorek rozegramy dobry mecz, znacznie lepszy niż w Lidze Narodów w Bolonii. Mieliśmy sporo czasu na przygotowania, dobrze przepracowaliśmy ten czas na zgrupowaniu w Spale, a rezultatem będzie nasza dobra gra w ostatnim meczu fazy grupowej mistrzostw świata – przyznał skrzydłowy Tomasz Fornal, jeden z bohaterów Biało-Czerwonych, którego selekcjoner wciąż trzyma w rezerwie i traktuje jak jokera.
A siatkarz spisuje się znakomicie w tej roli, bo gdy wchodzi na parkiet, zawsze jest wartością dodaną dla drużyny. Wydaje się, że skład na ten mecz i cel już znamy. Nikola Grbić wybrał szóstkę i zmian dokona tylko wtedy, gdy gra nie ułoży się po naszej myśli. Ale tego nikt nie bierze na razie pod uwagę, a wygrana z USA może dać nam rozpęd, który zakończy się medalem MŚ. Na razie trzeba jednak wykonać trzeci krok z zaplanowanych siedmiu.
Równolegle z naszym meczem w Lublanie grać będą Słoweńcy, którzy w razie porażki z Niemcami już na pewno nie wyprzedzą Biało-Czerwonych w klasyfikacji turnieju przed fazą pucharową. Jeśli wygrają, zacznie się liczenie i matematyka będzie kluczowa. Rywal w 1/8 finału? We wtorek dowiemy się, kiedy przyjdzie nam grać kolejny mecz. Rywala poznamy dopiero w środę, gdy zakończy się faza grupowa turnieju.
Mecz z Amerykanami o godz. 20:30 w katowickim Spodku. Transmisja w Polsacie Sport oraz TVP Sport.
Zobacz także
