
Witajcie na imprezie o wiele gorszej niż wymuszony sylwester czy przereklamowane walentynki. Zostaliście zaproszeni na event, który musi świetnie wyglądać na Instagramie, być pełen plastikowych penisów, jest na nim jedna królowa i masa akolitek. Plan wyjazdu jest sztywny, presja ogromna, a towarzystwo wyjątkowo rozkapryszone. Jeśli to nie będzie najlepsza impreza w życiu panny młodej, to znaczy, że zawiodłyście. Spoiler alert: na pewno nie będzie. Postarajcie się na niej po prostu przetrwać.
Wieczór panieński, czyli pożegnanie z wolnością
Mimo że pierwsze wieczory panieńskie nie przypominały dzisiejszej formy tej imprezy, to swoje początki miały już w okresie staropolskim. Nazywano je wtedy rózgowinami lub wieczorem dziewiczym. Nazwa ta nie wzięła się znikąd, ponieważ tradycyjnie panna młoda naprawdę była "panną". Czyli dziewicą pod względem seksualnym i niedoświadczoną w relacjach miłosnych.
Dlatego w ostatni wieczór należało ją przygotować na to, co czeka ją w małżeństwie. Przy okazji plecenia wianka porozmawiać z nią o tym, jak będzie wyglądała utrata jej "wianka" dziewicy, upiec kołacz, czyli tradycyjne ciasto z mąki pszennej, które wywróży czy małżeństwo będzie udane.
Dzisiaj plecenie wianka zastąpiło szczucie penisami w każdej możliwej formie (słomek, balonów, lizaków, kieliszków), odkrywanie w sobie diablicy (plastikowe różki) i całą masę samozwańczo stworzonych tradycji, z których nawet nie zdajecie sobie sprawy.
Jeśli dzisiejsze wieczory panieńskie mają przygotować pannę młodą na pożegnanie z czymś, to z nie ze swoją (raczej dawno temu straconą) "czystością", a właśnie z możliwością innych kontaktów seksualnych. Stąd balony układane w napisy "same penis forever", które taką popularnością cieszą się na każdej panieńskiej imprezie. Co więc dzieje się na "pożegnaniu innych penisów"?
Góry, morze, Mazury? Żadna różnica
Najpierw musicie wybrać miejsce i tutaj tradycji musi stać się zadość. Należy jedynie wiedzieć, czy panna młoda jest fanką raczej gór, morza czy Mazur i udawać, że to serio ma jakiekolwiek znaczenie.
Bo przecież nie pojedziecie do Zakopanego, by wspinać się po górach, a do Sopotu, żeby podziwiać zachód słońca na plaży. Z rzeczy regionalnych to odwiedzicie maksymalnie regionalny klub, żeby potańczyć lub napijecie się czegoś mocniejszego z nazwą miejscowości w tytule.
Mimo tego wydacie parę stów więcej, żeby móc pochwalić się, że panieńskiego nie spędziłyście na piciu i tańczeniu w swoim mieście, a udałyście się do specjalnie wynajętego na tę okazję domku, apartamentu czy szałasu.
Nieważne czy styl będzie wprost luksusowy, czy stylizowany na rustykalny. Luksusem jest sama ta impreza. To znaczy — lepiej niech będzie. Przynajmniej na social media, a raczej głównie pod social media. Bo wieczory panieńskie są właściwie głównie po to, żeby można się było nimi pochwalić na swoim Instagramie.
Czym dokładnie? Nie może wam zabraknąć masy nikomu-do-niczego-niepotrzebnych gadżetów, na które wydacie masę pieniędzy. Musicie mieć np. szlafroki, które na plecach mają stosowny podpis (świadkowa, panna młoda, najlepiej w wersji ang.), komplet takich samych papierowych kubeczków — najlepiej w kolorze złotym, srebrnym, ostatecznie pudroworóżowym. Do tego zmywalne tatuaże z napisem team bride. Protip: dokładnie takie zdjęcie warto dodać na Insta jako pierwsze. Toast za udany wieczór.
Poza tym kolorowe talerzyki, słomki najlepiej w kształcie penisów, balony także z fallusowym motywem, no i artefakty panny młodej w postaci welonu, szarfy, wianka. To nie koniec wydatków. Właściwie jeśli to, gdzie spędzacie czas, ma jakiekolwiek znaczenie, to przekłada się jedynie na tło zdjęć. Tak, zdjęć, bo nie ma właściwie sensu organizować żadnego wieczoru panieńskiego, bez zrobienia z niego odpowiedniej relacji.
Pozowanie na tle gór, fancy mazurskiego domku lub na plaży musi odbyć się w odpowiedniej oprawie. Panna młoda swoją wyjątkowość zaznacza sukienką w kolorze białym, a wszystkie akolitki przybierają wtedy sukienki czarne. Lub panna młoda jest w krwistej, słowiańskiej czerwieni a jej towarzyszki wtedy (raz! na weselu ta zasada nie obowiązuje) mogą założyć biały. I obowiązkowo na zdjęciu musicie otworzyć wybuchającego szampana. Jeśli panieńska sesja brzmi dla was zabawnie, to znaczy, że w żadnej nie braliście udziału.
Alicja
gość panieńskiego
Królowa może być tylko jedna
Widok panny młodej i otaczającego ją stada koleżanek nie jest niczym szokującym, ale nadal budzi żywe zainteresowanie. I to obydwu płci. Nie ma bardziej wybuchowej mieszanki niż wieczór kawalerski i panieński w jednym klubie. Zazwyczaj, gdy dwa stada zwąchają siebie nawzajem jednemu z nich (lub obydwu) wydaje się, że druga strona chce na maksa świętować ostatni dzień wolności.
I o ile to, że druhny "bawią się" z drużbami nie jest niczym dziwnym, o tyle czasem dochodzi do skonsumowania ostatniej nocy wolności między przyszłymi narzeczonymi. Z dwóch różnych narzeczeństw.
Kuba
gość kawalerskiego
To jednak raczej skrajny przykład. Zdecydowana większość wieczorów panieńskich określana jest przez uczestniczące w nich "panny" jako nudne. A jeśli dochodzi do interakcji z innymi imprezowiczami, często dzieje się to między kobietami. A dokładnie między wieczorami panieńskimi, które przypadkowo wejdą na swój teren np. jednego klubu.
Kelnerka w klubie tanecznym
Panna młoda to święta krowa, druhny nie mają litości
Co poza tym robi się na panieńskim? Tańczy, pije alkohol, odwiedza SPA, robi instagramowe fotki, wznosi toasty, a wszystko to w atmosferze często tak gęstej, że można ją kroić nożem. Panna młoda nie zawsze jest zachwycona atrakcjami, a kultura wytworzyła w niej przekonanie, że to jej "ostatni wieczór wolności". Wyobrażacie sobie źle spędzić taką okazję?
Gościnie to często mieszanka ludzi z zupełnie różnych światów. Praca, szkoła, studia, rodzina. Często się nie znają lub znają, ale... nie przepadają za sobą. Tymczasem muszą spędzić ze sobą często nie tylko kilkugodzinną imprezę, a cały panieński weekend.
I niestety, ale trzeba to przyznać z bolącym (kobiecym) sercem — w czasie wieczorów panieńskich z kobiet wychodzą najbardziej stereotypowe cechy. Presja na zdjęcia jest tak wielka, że każda musi wyglądać perfekcyjnie, okazać się lepszą niż druga przyjaciółka panny młodej, o dostosowaniu się do planu grupy raczej zapomnijcie.
Ola
świadkowa
Konflikty między uczestniczkami potrafią być tak poważne, że podają w wątpliwość to, jak będzie wyglądało wesele i kto się na nim zjawi. Do konfliktów dochodzi nie tylko między uczestniczkami wieczoru, co może skończyć się prośbą o jak najdalsze usadzenie na weselu, lecz także między panną młodą, a główną organizatorką, którą jest zawsze świadkowa.
Jeśli konflikt naprawdę się zaogni, może się okazać, że ta straci swoją funkcję. Nie trzeba mówić, jaki wpływ wywrze to na losach przyjaźni.
Wiktoria
gość na panieńskim
Cringe, nuda, aferki
O wieczorach kawalerskich mówi się, że to moment zerwania psów ze smyczy. Wieczory panieńskie są za to często symbolem cringe'u lub nudy. Zabawa nie może być dobra, jeśli od początku wiemy, że MUSI być dobra, a zamiast w realne przeżywanie atrakcji, swój czas angażujemy w fotografowanie wszystkiego i wrzucanie prosto na Instagrama.
Poza wysiłkiem emocjonalnym i dużą cierpliwością w znoszeniu kolejek do łazienki, przed wyjściem na imprezę, wieczory panieńskie wykańczają też finansowo. A w trakcie trzeba udawać, że warto było wynająć drogi apartament, by pić w nim alkohol lub spędzić wieczór w klubie.
Jeśli jednak nie będzie luksusowo, pannie młodej będzie można zarzucić, że dzień przed "najpiękniejszym dniem w jej życiu" spędziła po taniości. A na wieczorach panieńskich jak na weselu często funkcjonuje model "postaw się, a zastaw się". A gościnie rujnują budżety, by nie być tą, która zepsuje innym zabawę, ogłaszając, że składka jest dla niej za wysoka.
A może sytuację uratowałaby zasada "mniej znaczy więcej". Mniej presji i zorganizowanych drogich wyjazdów, mniej penisowych słomek i opasek z rogami diabełka. Więcej spontaniczności i nastawienia na... zwykłą imprezę i miłe spotkanie z bliskimi. Poza tym, jeśli naprawdę uważacie, że to ostatni wieczór wolności, może lepiej przemyśleć także kolejną imprezę?
