Fusy, które mocno kopią i zmarznięta drużyna. Taki jest plan trenera na złoty medal MŚ
Krzysztof Gaweł
30 sierpnia 2022, 14:16·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 30 sierpnia 2022, 14:16
Dwa z siedmiu meczów tegorocznych mistrzostw świata mają już za sobą polscy siatkarze. Siedmiu, bo tyle chce rozegrać trener Nikola Grbić i tyle chce zarazem wygrać. Na naszych oczach hartuje się stal i buduje zespół na medal olimpijski w Paryżu. A przy okazji widzimy, jak pomogła nam zmiana selekcjonera. Atmosfera znów jest wyborna.
Reklama.
Reklama.
Polscy siatkarze krok po kroku zmierzają po upragniony medal MŚ
Dwa wygrane mecze za nami, do wygrania jest jeszcze pięć gier
Atmosfera w drużynie jest kapitalna, a zespół rośnie z dnia na dzień
Jest taka scena w kultowym "Misiu", którą na pewno wszyscy znacie. Telefon na kotłownię, odbiera palacz i tłumaczy kierowniczce odwieczne prawa natury."Ja rozumiem, że wam jest zimno, ale jak jest zima, to musi być zimno!" - tłumaczy ze swadą i zapewnia, że cały czas pali. Bez przerwy. I kiedy zerkniemy na kadrę siatkarzy, to to odwieczne prawo natury wydaje się znajdować swoje potwierdzenie, choć do zimy jeszcze daleko.
O co chodziło naszym siatkarzom? To na razie tajemnica drużyny, której nikt nie chce wyjawić. – Ta cieszynka to taki "inside joke" naszej drużyny, nie będę go zdradzał. Zainteresowana osoba, do której będziecie musieli dojść, zrozumieć kto to jest, będzie mogła wam powiedzieć – powiedział tajemniczo Tomasz FornalPolsatowi Sport. Dla nas to jeden ważny dowód, na znakomitą atmosferę w drużynie narodowej.
Jest jeszcze drugi obrazek, którego nie wolno przegapić.
Po meczu z Meksykiemsiatkarze rozmawiają z dziennikarzami, a libero Jakub Popiwczak mówi wprost, że reprezentacyjne "fusy" dostały swoją szansę i ją wykorzystały. Skąd to nawiązanie? Do piłkarskiej kadry z Euro 2016, gdy grupę rezerwowych przezwano właśnie "fusami". Zaliczali się do niej: Łukasz Teodorczyk, Artur Jędrzejczyk, Krzysztof Mączyński, Michał Pazdan oraz Kamil Wilczek. Fusy utoną w kawie, lub wypłyną.
Proste, prawda? I to najlepiej pokazuje, poza żartami naszych siatkarzy i grą, którą rozpoczęli z kibicami i mediami, jak znakomita panuje atmosfera w drużynie. Hierarchia jest jasna od początku, każdy zna swoje miejsce i każdy czuje się potrzebny. Przed rokiem tak nie było, stąd porażka na igrzyskach w Tokio. Trener Nikola Grbić przebudował zespół, wprowadził jasne i sprawiedliwe zasady, a siatkarze mu uwierzyli. I zaufali.
Od lat wiemy, że kluczowa w naszej drużynie, poza fizyczną formą, jest atmosfera. Gdy jest dobra, Biało-Czerwoni sięgają gwiazd. Gdy coś nie gra tak, jak powinno, są problemy i porażki. Niektóre niezrozumiałe i bolesne. Teraz mamy żarty, mamy "fusy", które kopią rywali lepiej niż mocna kawa, mamy też powody do sportowego optymizmu. Bo nasza gra wygląda naprawdę znakomicie. "Mają rozmach!" - chciałoby się rzec w ślad za Siarą z "Kilera".
Rozmachu i planu na turniej nie brakuje też naszemu trenerowi.
Nikola Grbić już przed imprezą nakreślił jasny plan na finały MŚ. Żadnych kalkulacji, żadnego liczenia, szukania drabinek i wyjść awaryjnych. Siedem meczów, siedem wygranych i medal. Złoty medal, bo w ten celujemy od początku. I cały nasz zespół: siatkarze, asystenci, nawet lekarze i fizjoterapeuci wie, że takim torem ma iść zespół. Tak ma się hartować stal, a drużyna uczyć mentalności zwycięzców. Żadnych półśrodków, żadnej drogi na skróty.
Siatkarze o siedmiu meczach i celu na MŚ mówili już przed turniejem, na razie zadanie wykonaliśmy w części, bo za nami dwa zwycięstwa. Do szczęścia brakuje pięciu, to dużo i mało jednocześnie. Dość wspomnieć, że w 2014 roku do złota droga wiodła przez 13 meczów. Polacy wygrali 12, potknęli się tylko w starciu z Amerykanami, z którymi gramy właśnie we wtorek.
Ten mecz będzie szczególny dla drużyny, bo rywale dali nam łupnia w Bolonii. Czas na rewanż? Mamy taką nadzieję, bo nikt nie będzie się oglądał na idiotyczny regulamin, który wysmażyła FIVB. Siatkarze mówią wprost: "Jak można odpuścić mecz przy takich kibicach i takiej atmosferze w Spodku?". Też nie mieści nam się to w głowie, ale to niestety immanenta cecha siatkówki. "No ja tu widzę niezły burdel, siostry!" - ten cytat z "Seksmisji" pasuje tu jak ulał.
Czekamy więc na to, co przyniesie turniej i co pokażą Biało-Czerwoni. Zaczyna się poważne granie, już nie będzie miejsca na pomyłki i większe korekty. Do wygrania jest wszystko. Miejsce w historii, znakomita pozycja przed igrzyskami olimpijskimi i szansa walki o medal w Paryżu. Mamy tylko nadzieję, że na koniec MŚ uraczymy Was jakimś radosnym cytatem filmowym, a nie słynnym: "Ciemność, widzę ciemność, ciemność widzę!".