W szczycie pandemii koncerty były odwoływane lub przełożone na pewniejsze czasy. Te nadeszły, ale nie wszystkie imprezy dostały nowe daty, a ludzie — pieniądze za zwrócone bilety. Niektórzy czekają już rok lub dłużej na przelew. Dlaczego tak się dzieje? Przedstawiamy historię dwóch imprez z dwóch perspektyw: wkurzonych ludzi i bezradnych organizatorów.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
W 2020 i 2021 roku większość koncertów zupełnie odwołano lub przełożono - ze względu na pandemię i nałożone obostrzenia.
Na dobrą sprawę dopiero w tym roku powróciły imprezy muzyczne, duże festiwale, a zagraniczne gwiazdy znów często goszczą w naszym kraju.
Wiele osób nadal jednak nie doczekało się zwrotu pieniędzy za "stare" wydarzenia, które miały mieć miejsce na początku lub w trakcie pandemii.
Na przykładach dwóch imprez pokażę, dlaczego organizatorzy nie wypłacają środków. Jeden ich po prostu nie ma, a drugi... zbankrutował.
Co robić w takich sytuacjach? Na to pytanie odpowie UOKiK.
Organizatorzy koncertów mieli beznadziejną sytuację w czasie pandemii - nie dość, że wprowadzano zakazy, to prognozy był na tyle niepewne, że nie wiadomo było, czy przekładać imprezy, czy odpuścić. Fani muzyki też byli w rozkroku: zacisnąć zeby i czekać na koncert w przyszłości czy oddać bilet i mieć spokój? Sporo osób decydowało się na tę drugą opcję.
W czasie pandemii wprowadzono specjalne przepisy, które szły na rękę organizatorom – wydłużono okres zwrotu pieniędzy za bilety do 180 dni. I z reguły niedoszli koncertowicze, którzy np. postanowili zrezygnować z imprezy w nowym terminie, dostawali przelew bez problemu.
Czasem się to mogło przedłużać, ale ostatecznie historia kończyła się happy endem. Są jednak przełożone koncerty, które wciąż się nie odbyły, a nabywcy nadal nie otrzymali należnych im pieniędzy. I nie wszystko jest też tak proste, jak się wydaje. Dlatego starałem się przedstawić też punkt widzenia i wyzwania postawione przed organizatorami.
Niektórzy czekają rok na zwrot kasy za bilet. "Zrezygnowaliśmy, bo miałam być tuż po porodzie".
Zwrot pieniędzy za "pandemiczne koncerty" to loteria, ale skłaniałbym się ku temu, że większość organizatorów dotrzymała umowy lub po prostu udało się im zrobić imprezę w nowym terminie. W moim przypadku poprosiłem o zwrot kasy za warszawski koncert HEALTH i pieniądze naprawdę do mnie wróciły w ramach ustalonego okresu (kupowałem przez aplikację Going).
Z drugiej strony bilety działały nawet po dwóch latach. Kupiłem wejściówkę na koncert Jimmy Eat World w lutym 2020 r. (przez eBilet.pl), imprezę dwa razy przełożono, ale w końcu udało się go zorganizować w czerwcu tego roku i bawiłem się na niej świetnie. Do naszej redakcji zgłosiły się jednak osoby, które nie miały tyle szczęścia.
Młode małżeństwo, z którym rozmawiałem, chciało się wybrać koncert muzyki filmowej Hansa Zimmera w kwietniu 2020 r. "Jeżeli dobrze pamiętam przełożyli go na początku na 2021 rok - nie odbył się. Potem na wrzesień 2022 i jeszcze czekaliśmy, ale po chwili przełożyli na grudzień 2022 r. Wtedy zrezygnowaliśmy, bo miałam być tuż po porodzie" - mówi moja rozmówczyni.
Poprosiła o zwrot pieniędzy za bilety 14 kwietnia 2021 r., kiedy już wiedziała, że w przyszłości nie będzie mogła się wybrać ze względu na dziecko. Do tej pory jednak nie otrzymała 300 zł (2 bilety po 150 zł), a w wiadomościach dostaje jedynie złudną nadzieję.
Takich osób jest zdecydowanie więcej. Wystarczy poczytać komentarze na stronach wydarzeń na Facebooku. Poniżej kilka przykładowych. Jedna z internautek już 2 lata czeka na zwrot, "a terminy są ciągle przesuwane do przodu". Tym niemniej, by oddać sprawiedliwość, widziałem też komentarze, w których ludzie dzielnie czekają na posłuchanie ulubionych utworów z filmów na żywo.
Organizator: gdybyśmy mieli wolne środki, to oddalibyśmy je już dawno temu.
Skontaktowałem się z producentem serii koncertów muzyki filmowej. Tomasz Sowa, założyciel TRINITY Media Entertainment Development, dał mi jasno do zrozumienia, że moja rozmówczyni i jej mąż (a także inni w podobnej sytuacji) możliwe, że będą musieli jeszcze poczekać na zwrot środków. Przekazał mi, że firma wznowiła dopiero działalność, koncerty odbędą się na jesieni, więc jest szansa na zrealizowanie zwrotów przed końcem 2022 roku.
- Z czego miałem wcześniej je oddawać? Pieniądze zostały zamrożone w projekcie, który wiąże się ze zobowiązaniami. Gdybyśmy mieli wolne środki, to oddalibyśmy je już dawno temu. Wydarzenia są finansowane tylko ze sprzedaży biletów, nie dostajemy dotacji na koncerty - powiedział mi producent. Dopytałem, że skoro koncerty jeszcze się nie odbyły, to przecież pieniądze nie zostały wydane. Poza tym klienci mają prawo do otrzymania zwrotu, jeśli wydarzenie się nie odbyło w danym terminie ze względu na np. pandemię.
Tomasz Sowa przyznał, że ostatnia taka sytuacja była po katastrofie smoleńskiej, kiedy przez żałobę narodową odwoływano imprezy. Nikt nie zrekompensował strat spowodowanych tamtym wypadkiem. Długi spłacał przez 5 lat. Teraz przewiduje, że może spłacać długi spowodowane pandemiczną polityką rządu nawet dwa razy dłużej.
Jego firma nie załapała się na pomoc z Polskiego Funduszu Rozwoju, jak inni organizatorzy, ale w 2020 r. dostała kredyt na preferencyjnych warunkach, a w grudniu tego samego roku pieniądze z Funduszu Wsparcia Kultury – całość otrzymanych rekompensat była zaledwie na poziomie ok. 20 procent poniesionych strat związanych z pandemią.
Jednak dzięki otrzymanemu wsparciu znalazły się środki na zwroty biletów dla osób, które jako pierwsze o to wnioskowały. - Do marca 2021 roku uregulowaliśmy zobowiązania, ale po kolejnych lockdownach, w obliczu braku kolejnych wypłat rekompensat rządowych, zabrakło funduszy na ten cel - przyznał.
Dlatego też niektóre osoby, które po tej dacie wysłały prośbę o zwrot, jeszcze czekają. Firma planuje zrealizowanie wszystkich zwrotów do końca 2022 roku. Widzom jeszcze oczekującym pozostaje ewentualnie wybrać się na przełożony koncert, by skorzystać z zakupionych biletów.
Fani czekają na zwrot środków, tymczasem organizator ogłosił upadłość.
Są też jeszcze bardziej skomplikowane sytuacje: kiedy firma pośrednicząca w sprzedaży biletów chce oddać pieniądze, ale ma związane ręce, bo organizator imprezy zbankrutował w czasie pandemii.
Mowa tu o projekcie Radzimir Dębski Hommage Krzysztof Penderecki, który zapełniłby sale koncertowe w kilku polskich miastach, ale całość stanęła w miejscu i nawet nie ma nowych poprzekładanych terminów. Tymczasem widzowie walczą o swoje pieniądze z aplikacją Going, przez którą kupili bilety. Poniżej screen zapytania jednego z niedoszłych koncertowiczów.
Autor powyższego zgłoszenia powiedział mi, że pierwsze zapytanie o nowym terminie wysłał na początku roku. "Bo miałem nadzieję, że jednak koncert się odbędzie. Za każdym razem Going odpowiada, że kontaktuje się z organizatorem. Na stronie Going. jest lista zawieszonych/przełożonych koncertów i akurat ta trasa koncertowa nie ma nowego terminu.
Kiedy wejdziemy na stronę Europejskiego Centrum Muzyki Krzysztofa Pendereckiego na Facebooku, to pod postami znajdziemy komentarze osób, które ciągle żyją nadzieją i dopytują o nowe daty.
Agencją zajmuje się syndyk, ale jest plan alternatywny i powoli zwracane są pieniądze.
Próbowałem się skontaktować mailowo z podanym na plakacie organizatorem (MyWay Fundacja Młodych Talentów), ale dostawałem komunikat z błędem. Strona też nie działa. Zwróciłem się więc do pozostałych podmiotów, które brały udział w tym wydarzeniu, ale nie w charakterze organizatora - oni też są w nieciekawej sytuacji.
"Organizatorem projektu była Agencja MyPlace Sp. z o.o. Obecnie firma znajduje się w stanie upadłości i jest pod zarządem syndyka" - czytam w oświadczeniu podpisanym przez Management Radzimira Dębskiego (artysta miał wystąpić na koncertach), Europejskie Centrum Muzyki Krzysztofa Pendereckiego (patronowało wydarzeniom) oraz Going. (pośredniczyło w sprzedaży biletów).
W międzyczasie Going. stara się odzyskać przelane upadłemu organizatorowi pieniądze. "Going Sp.z o.o. podejmuje wszelkie dostępne kroki prawne, mające na celu odzyskanie środków Klientów pochodzących ze sprzedaży biletów wypłaconych Agencji My Place Sp. z o.o w formie należnych zaliczek. Ponadto Going Sp. z o.o oświadcza, że w przypadku żądania zwrotu biletów dotrzymywane są przewidziane przepisami prawa terminy" - zapewniają.
I faktycznie tak się zaczęło dziać - mój rozmówca poinformował mnie, że dostał przelew za oddany bilet. Trudno jednak powiedzieć, czy coś się ruszyło z syndykiem, czy pomogły komentarze w social mediach i moje maile. Nadal nie wiadomo, co z samym koncertem upamiętniającym Krzysztofa Pendereckiego, choć są plany na jego realizację w zmienionej formie. O tym za chwilę.
Going. zmaga się hejtem, choć to nie oni zawinili. Zaczęli zwracać pieniądze, których nie mają.
Going. został przyparty do muru - na firmę spłynął hejt, bo większość osób myślała, że to oni chomikują pieniądze i nie chcą ich oddać. Jak to wygląda od ich strony? Swój punkt widzenia przedstawia dyrektorka operacyjna Anna Maria Żurek.
Moja rozmóczyni zapewnia, że Going. zwraca środki, których nie ma, gdyż upadłość MyPlace pochłonęła wszystkie zaliczki. Borykają się też z kryzysem wizerunkowym.
Nie postawili jednak krzyżyka na koncertach Radzimir Dębski Hommage Krzysztof Penderecki.Projekt ma się odbyć w zmienionym kształcie z zupełnie innym organizatorem. "Wciąż nie ma wszystkich szczegółów, więc dalej zachęcamy do wstrzymania jeszcze chwilę, kiedy to zostaną odkryte wszystkie karty wraz z benefitami dla posiadaczy poprzednich biletów. Każdemu, kto jednak chce otrzymać zwrot, zostanie on zrealizowany tak, jak wcześniej wg regulaminu" - mówi Żurek.
- Przy tej skali projektu i tak dużej liczbie posiadaczy biletów, odsetek osób, które chcą zwrócić bilet w stosunku do tych, którzy czekają, gdyż chcą uczestniczyć w koncertach Radzimira Dębskiego, jest naprawdę niewielki. Niezmiernie nas to cieszy, a Artystę i management inspiruje do dalszej pracy nad tym przedsięwzięciem - dodaje na koniec.
Nie dostałem zwrotu pieniędzy za bilet na koncert. Co robić?
Z drugiej strony - każdy biznes zawsze jest obarczony jakimś niezaplanowanym ryzykiem jak np. zła pogoda czy choroba artysty. Kto jednak mógł przewidzieć lockdowny, które były co rusz znoszone i wznawiane i nikt nie wiedział, co nas czeka w przyszłości. Gdyby to chodziło o 20 zł, pewnie każdy machnąłby ręką, ale jeśli ktoś wyłożył stówę na bilet, to sytuacja jest inna.
Patrząc na to wszystko z perspektywy samych kupujących, a także mówiąc bardzo brutalnie i kapitalistycznie, żadna z tych rzeczy... nie powinna ich obchodzić. Zapłacili za imprezę w danym terminie, ta się nie odbyła, więc przysługuje im zwrot pieniędzy za niezrealizowaną umowę. Zwróciłem się w tej sprawie do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
Obecna sytuacja była wyjątkowa - na dobrą sprawę żaden z organizatorów ani koncertowiczów nie miał z nią nigdy wcześniej do czynienia. Stąd też wspomniany na początku okres 180 dni (a nie normalnych 14 dni). Miało to na celu umożliwić "przetrwanie" firmom, ale w praktyce, kiedy koronawirus szalał przez 2 lata, to i tak było za krótko. Dlatego też niektóre agencje zbankrutowały, jak ta wymieniona w artykule.
Ok, znamy już prawo, ale co mamy robić, gdy mija pół roku (albo i kilka razy tyle), a my nadal nie otrzymaliśmy zwrotu za bilet? UOKiK zaleca po prostu kontakt z najbliższym rzecznikiem konsumenta, który powinien pomóc nam odzyskać pieniądze. Nie ma jednak niestety gwarancji, że nam się powiedzie.
- Każdy przypadek należy analizować indywidualnie, w związku z tym zachęcamy do udania się po pomoc do miejskiego lub powiatowego rzecznika konsumentów oraz złożenia skargi na praktyki takiego przedsiębiorcy do UOKiK. Jeśli chodzi o bankructwo przedsiębiorcy, każdą tego typu sprawę należałoby badać również ad casum. W tych sytuacjach zastosowanie znajdą przepisy prawa upadłościowego - poinformował mnie Departament Komunikacji UOKIK.
Jeśli więc nie mieliśmy takiego pecha, że organizator zwinął swój biznes, zawsze możemy odsprzedać komuś bilet. Biorąc jednak pod uwagę obecną inflację, nie tak szybko kupimy wejściówkę na imprezę za cenę z 2019 czy 2020 roku, więc może jednak warto się wstrzymać lub po prostu iść na koncert. O ile rzecz jasna rządzący dotrzymają słowa i nawet w przypadku kolejnych fal pandemii nie będą już wprowadzać tak surowych obostrzeń.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Pieniądze zostały wydane zgodnie z przeznaczeniem na przygotowanie koncertu, w którym kupujący bilety chcieli wziąć udział – nie da się ich wycofać z organizowanego koncertu. Na ten cel powinny być wypłacone odszkodowania. To rząd zakazał realizacji koncertów ze względu na ochronę zdrowia publicznego, a ja poniosłem już nakłady m.in. Na reklamę, licencje czy zaliczki. Jedno wydarzenie kosztuje od 800 tys. do miliona dwustu tysięcy złotych. To była decyzja rządu, że koncerty się nie odbyły w pierwotnym terminie – więc rząd powinien uregulować koszty przełożenia koncertów i straty spowodowane rządowym zakazem. Szacuję, że straty firmy spowodowane pandemią wyniosły 3 miliony złotych.
Tomasz Sowa
Producent koncertów muzyki filmowej Hansa Zimmera
Po kilku zapytaniach o nowe terminy zacząłem domagać się zwrotu pieniędzy, ale dostawałem odpowiedź, że trzeba kontaktować się z organizatorem. Dowiedziałem się, że organizator MyWay, a właściwie MyPlace, na początku roku ogłosiło upadłość, więc nie wiem z kim kontaktuje się Going., bo firma odpowiedzialna za koncert nie istnieje. W komentarzach na Facebooku sporo osób domaga się jakiś informacji albo zwrotów za bilety, ale Going. milczy, a bardziej uciążliwe ukrywa tak, aby tylko autor je widział, a pozostali już nie.
Czytelik
Niestety, do dzisiaj nie dysponujemy żadnymi wiążącymi informacjami od syndyka co do dalszych losów projektu "Radzimir Dębski Hommage Krzysztof Penderecki". Niemniej, niezależnie od działań dotychczasowego Organizatora, pragniemy podkreślić, że dla nas realizacja tego projektu jest niezwykle ważna. Uważamy, że wydarzenia tej rangi powinny odbyć się nie tylko z uwagi na ich artystyczny aspekt, ale przede wszystkim z potrzeby oddania hołdu Mistrzowi Krzysztofowi Pendereckiemu. Niżej podpisani opracowują alternatywny plan, który umożliwi realizację zaplanowanych wcześniej koncertów w nowym kształcie. O wynikach naszych wspólnych działań poinformujemy opinię publiczną w możliwie najszybszym czasie.
Oświadczenie
Projekt Radzimir Dębski Hommage Krzysztof Penderecki był naszym oczkiem w głowie z uwagi na bardzo bliską długoletnią współpracę z Radzimirem i jego managementem oraz wyjątkowy charakter i prestiż tych koncertów. Gdy zostaliśmy do niego zaproszeni nie posiadaliśmy się z radości. Podkreślam w ślad za Europejskim Centrum Muzyki Krzysztofa Pendereckiego: nie byliśmy organizatorem, jedynie podwykonawcą - pośrednikiem w sprzedaży i wszystkie nasze ruchy musiały być w zgodzie z umowami, jakie nas z nim wiązały. Proszę zrozumieć, jaki ciężar spadł na nas w związku z upadłością organizatora.
Anna Maria Żurek
COO Going.
Dla Kupujących te zawiłości nie są jasne, w związku z czym jesteśmy na pierwszej linii ognia, a ciężkie oskarżenia i socialmediowy hejt spadają głównie na nas. Mimo to nie przekroczyliśmy żadnego terminu na zwrot. Przyznaję - była kilkutygodniowa przerwa w realizacji zwrotów (odraczaliśmy je wówczas w zgodzie z terminami, ale nikomu nigdy nie odmówiliśmy tego zwrotu, prosiliśmy jedynie o cierpliwość). Miało to miejsce bezpośrednio po informacji o przejęciu masy upadłościowej MyPlace przez syndyka. Wówczas musieliśmy przeprowadzić skomplikowaną analizę prawną, bo pierwszy raz mieliśmy do czynienia z taką sytuacją - prawo jest restrykcyjne i w kontekście obecności syndyka musieliśmy być bardzo ostrożni.
Anna Maria Żurek
COO Going.
Jeśli koncert odwołano i wyznaczony został jego nowy termin, np. za rok lub za dwa lata, to organizator powinien zaoferować konsumentowi świadczenie zastępcze (koncert w nowym terminie) na niezmienionych warunkach cenowych (bilety zachowują ważność), a osobom, którym nowe warunki nie odpowiadają, zaproponować opcję zwrotu ceny. Ta sama usługa świadczona w innym terminie lub miejscu może nie być dla klienta równie atrakcyjna i gdyby od początku wiedział, że wydarzenie odbędzie się w innym miejscu lub czasie, nie zdecydowałby się kupić na nie biletów.
UOKiK
Departament Komunikacji
W przypadku odwołania imprezy kulturalnej z powodów epidemicznych mamy do czynienia z sytuacją, którą Kodeks cywilny przewidział w art. 495 § 1, tj. niezawinioną niemożliwością spełnienia świadczenia. Jedno ze świadczeń wzajemnych (koncert) stało się niemożliwe wskutek okoliczności, za które żadna ze stron odpowiedzialności nie ponosi (epidemia), strona, która miała to świadczenie spełnić (organizator koncertu), nie może żądać świadczenia wzajemnego (zapłaty ceny), a w wypadku, gdy je już otrzymała, zobowiązana jest do zwrotu według przepisów o bezpodstawnym wzbogaceniu. Jeśli do odwołania wydarzenia doszło po wejściu w życie specustawy COVID, wówczas obowiązek zwrotu konsumentowi pieniędzy wydłuża się o 180 dni od dnia skutecznego rozwiązania umowy (por. art. 15 zp ustawy).