14-latka z głosem jak dzwon właśnie podbija jeden z najbardziej wymagających rynków muzycznych i zachwyca samą Billie Eilish. Do tego potrzeba prawdziwego talentu, aby z piosenki Eltona Johna uczynić coś swojego. Sara James ma już na koncie tytuł "dumy narodowej" i jest o krok od zrobienia kariery na Zachodzie. Po amerykańskim "Mam talent!" na dziewczynę czekać będzie najtrudniejsze zadanie – odkrywanie własnej ścieżki.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Sara James to 14-latka ze Słubic, której występ w amerykańskim "Mam talent" szturmem podbił internet. Polacy są niezwykle dumni ze swojej krajanki.
Wykonane przez nią piosenki "lovely" Billie Eilish i "Rocketman" Eltona Johna zdołały wzruszyć takiego twardziela jak Simon Cowell (łowca talentów stojący za sukcesem One Direction, w tym Harry’ego Stylesa).
Polka zaczynała karierę muzyczna od występu w "Voice Kids" i na Eurowizji dla dzieci w 2021 roku.
Simona Cowella, który jest znany z bycia czepialskim jurorem podważającym czyjeś umiejętności, nie tak łatwo da się doprowadzić do łez i do zaniemówienia, a jednak Sara James zdołała swoim śpiewem złamać nawet takiego twardziela jak on. Łowca talentów bez wahania wcisnął złoty przycisk obsypując młodą Polkę konfetti i gwarantując jej miejsce w półfinale "America’s Got Talent".
– Może to nie było perfekcyjne wykonanie, ale masz w sobie blask prawdziwej gwiazdy – skomentował występ James, która na scenie w Los Angeles zaśpiewała kawałek "lovely" Billie Eilish i Khalida. To nie pierwszy raz, kiedy dziewczyna usłyszała podobne słowa. Potencjał dostrzegli w niej także polscy artyści nadając jej nawet miano polskiej Whitney Houston.
– Simon Cowell powiedział, że jej pierwszy występ nie był idealny, ale ja tego nie słyszałam. Sara ma w sobie coś z Beyoncé. Czasami zrezygnuje z "ładności" wokalnej, by wywołać efekt emocjonalny. Jej głos jest nasycony emocjami – wyjaśnia naTemat trenerka głosu Gosia Sacała.
Czy Polka zdoła w tak młodym wieku podbić Zachód? Nasza rozmówczyni zauważyła, że piosenkarze, którzy zaczęli śpiewać przed publicznością jako dziecko, często zmagają się ze swoją tożsamością.
– Nie byłoby najlepszym pomysłem, gdyby Sara po programie od razu zrobiła gigantyczną karierę. Dorastanie w świetle reflektorów, ustanawianie tego, kim się jest na oczach milionów, nie jest łatwe i na pewno odbiłoby się na jej zdrowiu. Ale niech czuje się wolna w robieniu tego, czego chce – dodała Sacała.
Kim jest Sara James?
Gdy miała zaledwie 10 lat, niestraszne jej były piosenki polskich legend. Nie każdy podoła "Meluzynie" Małgorzaty Ostrowskiej, a z pewnością nie każde dziecko, aczkolwiek James bez problemu odsłaniała przed słuchaczami swoje górne rejestry wykonując niemalże bezbłędnie utwór znany z filmów o Panu Kleksie.
Można powiedzieć, że Sara ma muzykę we krwi. Jej pochodzący z Nigerii tata, John James, sam porusza się po tej branży, a na swoim koncie ma choćby występ w programie "Bitwa na głosy", w którym wystartował wraz z chórem Mezo. Córkę posłał natomiast do szkoły muzycznej, gdzie oprócz śpiewu uczyła się gry na pianinie.
Sara stawiała pierwsze kroki na scenach w rodzinnym mieście, czyli w Słubicach. Tam szkoliła swój warsztat na zajęciach wokalnych u Edyty Kręgiel w Miejskim Ośrodku Kultury, choć od czasu do czasu zdarzały jej się międzywojewódzkie podróże na festiwale i konkursy.
Przełomem w jej raczkującej karierze okazał się program "The Voice Kids", w którym – jak można się domyślić – o nagrodę główną konkurowały ze sobą same dzieci. W 2021 roku James swoim wykonaniem "Anyone" Demi Lovato sprawiła, że wszystkie fotele jurorskie odwróciły się w jej kierunku podczas przesłuchania. Dawid Kwiatkowski, Tomson i Baron oraz Cleo oklaskiwali nastolatkę na stojącą przy głośnym aplauzie publiczności.
Z czwórki jurorów James wybrała duet z zespołu Afromental, który ostatecznie doprowadził ją do wygranej. Młodziutka artystka nie poprzestała na nagrodzie w "The Voice Kids" i po zwycięskim finale wzięła udział w "Szansie na sukces". Dzięki dobrej passie zajęła pierwsze miejsce także i w tym programie, dla odmiany otrzymując zaszczyt reprezentowania Polski w Paryżu na 19. Konkursie Piosenki Eurowizji dla Dzieci.
We Francji nie udało jej się jednak powtórzyć sukcesu Roksany Węgiel i Viki Gabor. Z piosenką "Somebody" stanęła co prawda na podium, ale więcej głosów zebrała od niej 15-letnia Maléna z Armenii.
Drobna przeszkoda nie zniechęciła polskiej artystki przed dalszym wyrabianiem sobie marki. W międzyczasie James wydała minialbum zatytułowany "Jak co roku", a po pięciu miesiącach światło dzienne ujrzał jej singiel pod tytułem "Nie jest za późno". Kawałek uplasował się na 18. miejscu listy stu piosenek najczęściej puszczanych przez stacje radiowego w kraju (AirPlay - Top).
American dream Sary James
Potem Sara wyjechała do Stanów Zjednoczonych, gdzie w spieczonym słońcem "mieście aniołów" pojawiła się na castingu do "America's Got Talent". Tam właśnie Simon Cowell nagrodził ją tzw. złotym przyciskiem pozwalając jej przeskoczyć najbliższych kilka etapów i trafić prosto na scenę w półfinale.
Wykonanie "lovely" nastolatki stało się viralem na TikToku. Jakby tego było mało, cover James opublikowała w mediach społecznościowych autorka hitu, Billie Eilish. Warto zauważyć, że rzadko kiedy zdarza się, by czyjś występ w talent show został podany dalej przez gwiazdę takiego formatu.
W półfinale amerykańskiego programu Polka wybrała jako swój repertuar kultową piosenkę Eltona Johna "Rocketman", co jest nie lada wyzwaniem. "Mam czterdzieści parę lat, gęsią skórkę i łzy w oczach od słuchania tego"; "Dreszcze aż do samego szpiku kości"; "Ta wersja jest o wiele lepsza od oryginały"; "Sam Elton John powinien być z ciebie dumny, Sara"; "Ma głos anioła" - komentują internauci pod nagraniem z występu. To musiało skończyć się finałem.
James skradła serca amerykańskich telewidzów nie tylko talentem, ale i swoim zachowaniem. 14-latka chwalona jest za skromność, poczucie stylu i skromność. Na Instagramie obserwuje ją już ponad 358 tys. internautów, a jej popisy w "America’s Got Talent" widziały już na YouTube miliony internautów.
Oczywiście amerykański sen Sary James stał się swego rodzaju dumą narodową wszystkich Polaków. Głos w sprawie sukcesów nastoletniej wokalistki zabrała choćby Edyta Górniak, która na własnej skórze przekonała się, jak wymagający jest zachodni rynek. Diwa polskiej sceny muzycznej przestrzegła James przed zawieraniem kontraktów w USA.
– Naturalnie w każdym kraju trzeba być uważnym, ale z kontraktów amerykańskich bardzo trudno się uwolnić i prawie niemożliwe jest je modyfikować – wyjaśniła w rozmowie z Plejadą.
Talent wokalny 14-latki nie umknął uwadze Elżbiety Zapendowskiej, popularnej nauczycielki śpiewu i emisji głosu, a także byłej jurorce polskiej edycji Idola. W wywiadzie z "Faktem" przyznała, że denerwują ją porównania Sary James do innych gwiazd. Nad Wisłą James jest bowiem nazywana "polską Whitney Houston", inni z kolei widzą podobieństwa do Rihanny czy Beyoncé.
– Najlepiej być nieporównywanym do nikogo, to świadczy o wielkości. Mnie te wszystkie porównania bardzo denerwują. Wręcz szlag mnie trafia. Nie wolno tak robić. Ona musi być odróżnialna – stanowczo zaznaczyła.
Maryla Rodowicz podobnie jak Zapendowska zauważyła, że za oceanem muzyków z odpowiednimi predyspozycjami wokalnymi jest od groma. – W tym momencie Sara znajduje się w paszczy lwa. Ameryka to kraj, gdzie nawet na stacjach benzynowych grają dobrą muzykę. Młodych ludzi, dobrze śpiewających, jest w Stanach na pęczki. Przebić się tam i zrobić karierę nie jest łatwo – oznajmiła "Faktowi".
Wszystko po kolei, kariera może poczekać. Na razie Sara ma na głowie finał amerykańskiego "Mam talent!". Niezależnie od wyniku, świat stoi dla niej otworem.
Najpierw jest prawdziwość głosu, potem poprawność techniczna, a dopiero na końcu jest artyzm. Wielu wykonawców pomija pierwszy etap. Zamiast znaleźć swój prawdziwy, dobrze osadzony głos, niektórzy wokaliści od razu chcą robić falset, bawić się brzmieniem i być ogólnie atrakcyjnymi wokalnie, ale nadal nie znaleźli swojego prawdziwego głosu (mówimy na to primal sound). U Sary nie słychać, żeby osiągnęła artyzm kosztem siebie. Na tym polega jej fenomen. Technicznie i emisyjnie jest bezbłędna.