Choć od powołania prokuratorskiego zespołu minął miesiąc, nadal nie wiadomo, kto stoi za zatruciem Odry. Wiele wskazuje jednak na to, że poszukiwany jest winny zaniedbań w przekazaniu informacji w odpowiednim czasie, którego pokazowo się ukarze. Tymczasem perspektywy na ustalenie realnej przyczyny zatrucia rzeki, bardzo się oddalają.
Reklama.
Reklama.
Pod koniec lipca wędkarze zawiadomili służby państwowe, że ryby w Odrze zachowują się w niepokojący sposób i należy przebadać wodę pod kątem ewentualnego zatrucia
Kilka dni później ryby zaczęły masowo snąć, a tony martwych zwierząt wyławiano z rzeki
Służby podjęły działania w sprawie dopiero po nagłośnieniu sprawy przez media i wówczas powołano kilka zespołów, które miały zbadać przyczyny katastrofy ekologicznej
Sprawą zajęła się również prokuratura, ale jak informuje portal Onet, efektów prac nie widać
O opieszałości i braku widocznych działań ze strony prokuratury napisał portal Onet. Jak podaje redakcja, w miesiąc od powołania prokuratorskiego zespołu, dziennikarze próbowali skontaktować się z prowadzącym sprawę prokuratorem Pawłem Nawarą. Ten miał zignorować propozycję rozmowy.
Na przesłane do prokuratury pytania, dziennikarze otrzymali pełną ogólników odpowiedź. Nie ujęto w niej odpowiedzi na żadne z zadanych pytań. Na dużym poziomie ogólności odpowiedziała także rzeczniczka prokuratury krajowej, do której ostatecznie trafiły szczegółowe pytania dziennikarzy Onetu.
Jak "wytłumaczyła" Onetowi Małgorzata Dziewońska, "Prokuratura Okręgowa we Wrocławiu prowadzi czynności procesowe zmierzające do wszechstronnego wyjaśnienia okoliczności związanych z ujawnionym negatywnym skutkami w postaci zanieczyszczenia
rzeki Odry. Ponadto nie informujemy o treści złożonych przez świadków zeznań".
Ze stołka do Odry
Jak twierdzą informatorzy Onetu, śledczy nie byli dotąd w stanie ustalić żadnej osoby ani firmy, które mogłyby odpowiadać za zatrucie rzeki. Wśród hipotez stawianych przez anonimowych pracowników wrocławskiej prokuratury, na których powołuje się Onet, jest także ta dotycząca zmiany kierunku prowadzenia postępowania.
Śledczy mieli rozpocząć działania w kierunku art. 131 kodeksu karnego, czyli niedopełnienia obowiązków. Mowa tu o osobach, pod adresem których było najwięcej pretensji, czyli wojewodów, pracowników Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska oraz Wód Polskich.
To może wskazywać na dwa warianty: próbę organizacji procesu pokazowego, podczas którego "winny zostanie ukarany", czego życzyło sobie społeczeństwo, albo na rozmycie odpowiedzialności na organ/instytucję.
Jak sugeruje informator Onetu, drugi wariant jest bardziej prawdopodobny.
Biorąc pod uwagę sytuację na Odrze i skalę skażenia, które określano mianem katastrofy ekologicznej, władze kraju zorganizowały akcję poszukiwawczą winnego skażenia. Zgodnie z jej założeniami osoba, która wskazałaby winnego, miała otrzymać milion złotych nagrody.
Zanim pojawiła się rządowa akcja, organizację własnych poszukiwań zapowiedzieli wędkarze zrzeszeni w PZW. Jak mówił wówczas w naTemat Wiesław Heliniak, związkowcy postanowili, że zatrudnią prywatnego detektywa, który pomoże ustalić winnego.
To wędkarze byli grupą, która społecznie wzięła na siebie prace związane z oczyszczaniem Odry z martwych ryb, nie czekając na decyzje władz państwowych, które nie były podejmowane.
W międzyczasie przedstawiciele rządu poinformowali, że przyczyna katastrofy na Odrze może być naturalna.