Mistrz świata F1 znów zawstydził rywali i już nikt go nie powstrzyma w tym sezonie
Krzysztof Gaweł
11 września 2022, 19:09·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 11 września 2022, 19:09
Max Verstappen pewnie wygrał zmagania w Grand Prix Włoch Formuły 1 na słynnej Monzie i trzeba powiedzieć, że mistrzostwo świata już czeka na Holendra. Wygrał piąty wyścig z rzędu, a jedenasty w sezonie 2022 i umocnił się na czele stawki. W niedzielę startował z siódmej pozycji, ale i tak był nie do zatrzymania. I już wkrótce znów zostanie mistrzem świata.
Reklama.
Reklama.
Max Verstappen wygrał piąty z rzędu wyścig w Formule 1
Holender okazał się najlepszy, tym razem na włoskim torze Monza
Tytuł jest już niemal w rękach mistrza świata, rywale są bezsilni
Max Verstappen w drugiej części sezonu Formuły 1 nie ma sobie równych. Cztery kolejne wygrane tylko zaostrzyły apetyty kibiców Oracle Red Bull Racing na kolejne sukcesy, a Holender celował w triumf na Monzie pomimo tego, że w kwalifikacjach był dopiero siódmy. Wygrał je Charles Leclerc, który chciał wreszcie przerwać passę wielkich rywali i zrobić to na domowym torze, bo dla Scuderii Ferrari takim jest właśnie Monza.
Nic z tego, a po raz kolejny okazało się, że ekipa Ferrari nie radzi sobie z wyścigową strategią. Charles Leclerc ruszył pierwszy od startu, a Max Verstappen na dzień dobry pożarł trzech rywali i wskoczył na miejsce czwarte. Szybko okazało się, że będzie nie do powstrzymania, potrzebował raptem pięciu okrążeń, by zostać wiceliderem. A Monakijczyk uciekał na czele i miał wciąż bezpieczną przewagę nad liderem MŚ.
Ale to była tylko złuda, bo po awarii Sebastiana Vettela (Aston Martin) doszło do neutralizacji, a stawka wyrównała się znacząco. A potem okazało się, że Charles Leclerc został wezwany przez zespół na wymianę opon, co na koniec wyścigu miało go kosztować zwycięstwo. Liderem został więc Max Verstappen, a za nim pędził George Russell z Mercedesa. I tak jechali do mety, a w czołówce niewiele się działo.
Wreszcie Holender zjechał do "pit lane", a wrócił z niego drugi, dziesięć sekund za Charlesem Leclerkiem. Wydawało się, że tak zakończy się rywalizacja, jednak Ferrari przekalkulowało. Opony w samochodzie Monakijczyka szybko się zniszczyły, a Max Verstappen był już pięć sekund za liderem. Ten znów musiał pojawić się w garażu, a drugi postój oznaczał, że nie ma już szans na wygraną.
Dojechał drugi, zawiedziony i niezbyt szczęśliwy, bo celem był triumf na swoim terenie. A jeszcze w końcówce nie mógł się ścigać, bo znów doszło do kraksy, a uszkodzony samochód Daniela Ricciardo z McLarena uniemożliwił mu pościg za liderem. Max Verstappen wygrał w jaskini lwa i chyba jakiś cud może pozbawić go tytułu. Dominuje, wygrał jedenasty raz w sezonie, a piąty z rzędu. Mistrzostwo? Zdobędzie je już w październiku.
Max Verstappen ucieka na czele klasyfikacji MŚ, a Oracle Red Bull Racing już niemal jest pewna tytułu wśród konstruktorów. Ferrari nie jest w stanie zagrozić liderom, a Mercedes już buduje samochód na sezon 2023. Kolejny wyścig w tym sezonie, numer siedemnaście, już w dniach 30 września - 2 października na torze Marina Bay Street Circuit w Singapurze.