Dymitr Głuszczenko, twórca popularnego serwisu Kwejk.pl, został Człowiekiem Roku Internetu w głosowaniu Webstar Festival. Jedni wskazują, że niezasłużenie, bo Kwejk to "kloaka internetu" i "baza gimbusów". Członkowie głosującej kapituły milczą, a inni mówią wprost: krytykanci po prostu mu zazdroszczą.
Czy Kwejka trzeba komuś przedstawiać? Jeśli tak, to krótko: to po prostu serwis z obrazkami, które można dalej udostępniać. Dominują żarty, memy, zdjęcia, zrzuty z gazet, koty, muzyka, czasem pojawiają się tam też filmiki. Kwejk nie raz i nie dwa inspirował "zwykłe" media, bo przeciętni internauci szybciej wychwytywali niektóre sprawy, niż dziennikarze. Teraz twórca serwisu dostał nagrodę "Człowiek Roku Internetu" w konkursie Webstar Festival. Czy słusznie?
Kwejk - Polska w pigułce?
Nie da się bowiem ukryć, że będąc "śmietnikiem internetu", jak sam nazwał swój serwis Głuszczenko, jest on też wykresem nastrojów społecznych. Nie ma tam ograniczeń politycznych ani społecznych. O tym, co ląduje na stronie głównej, decydują moderatorzy. Obrazki dodają użytkownicy. Na Kwejku dostaje się Platformie, PiS-owi, Smoleńskowi, lesbijkom, celebrytom i każdemu innemu. Nie ma tam świętości. Czy twórca takiego miejsca zasługuje więc na bycie Człowiekiem Roku Internetu?
– Dla mnie ten serwis to obraz statystycznego użytkownika internetu. Wchodzą tam również ludzie w wieku 30-40 lat, o wysokim statusie społecznym – mówi nam Przemysław Pająk ze Spidersweb, który w swoim tekście popierał decyzję kapituły Webstara. I zaraz dodaje: – Webstary od początku są kontrowersyjne.
"Kopia, kradzież pomysłu"
Czemu kwejk budzi tak wielkie emocje? Niewątpliwie ze względu na popularność – odwiedza go kilka milionów Polaków miesięcznie. To zaś daje Dymitrowi Głuszczence
Głuszczenko o sobie
Nie kręci mnie to, tzn. taka pseudosława. Jest za dużo hejterów, którzy zawsze wiedzą o tobie więcej niż ty sam. Udzielisz wywiadu i zaczynasz wojnę z całym internetem. Poza tym, jestem młody, mam jeden z najbardziej rozpoznawalnych serwisów w Polsce, dlatego wiesz... lepiej się z tym nie obnosić. Po pierwsze, może to być trochę niebezpieczne, a po drugie, po prostu niefajne. Nie mam też takiego drygu do lansu.
Wypowiedź z wywiadu dla serwisu mamstartup.pl
całkiem niezłe zarobki, choć nie wiadomo dokładnie jak duże. Wedle plotek można już tu mówić o liczbie z sześcioma zerami na końcu, ale Głuszczenko zaprzeczał tym doniesieniom w marcu 2012.
Krytykujący serwis nie czepiają się jednak zarobków, a głównie formy: że Kwejk tylko kopiuje popularną amerykańską stronę 9GAG.com, że to "baza gimbusów", gdzie żarty mogą śmieszyć najwyżej 13-latków.
Kserowanie jednak nie budzi emocji u Mariusza Składanowskiego, twórcy serwisu demotywatory.pl. – Co do zarzutów o kopiowanie, to tak samo można powiedzieć o wielu innych serwisach. Na wzór Demotywatorów powstała cała kategoria Megapanelu Humor, nikt też nie ukrywa, że np. naTemat inspirowane jest Huffingtonem. Wzorować się na sprawdzonych serwisach to żaden wstyd – przekonuje nasz rozmówca. Wtóruje mu Przemysław Pająk ze Spidersweb: – Jeśli chodzi o odtwórczość, to proszę zauważyć, że w Polsce nie ma serwisu, który nie inspirowałby się czymś zagranicznym.
Żarty dla małolatów
Największe jednak kontrowersje budzą treści publikowane na kwejku. Można tam znaleźć zarówno żarty dla dorosłych, nastolatków, obrazki związane z muzyką, kadry z filmów i tysiące innych rzeczy. Dla Mariusza Składanowskiego sprawa w tej kwestii jest prosta: jeśli ludzie chcą to oglądać, to ich sprawa.
– Rzeczy hardkorowe mają swoich fanów i są popularniejsze na Facebooku. Jedni chcą się pośmiać z Cygana, ale są też tacy, którzy takich rzeczy nie trawią, wolą coś bardziej finezyjnego. Wszystko zależy tylko od gustu, a z gustami jak wiadomo się nie dyskutuje – komentuje Składanowski.
Z kolei Przemysław Pająk nie uważa, by treść w ocenie nagrody była najważniejsza. – Ja się z werdyktem zgadzam. Kwejk ma wpływ na to, jak wygląda polski internet, czy się to komuś podoba, czy nie. Nie można tego ignorować – twierdzi szef Spidersweb. Jego zdaniem, o potędze Kwejka świadczą nie tylko statystyki, ale też fakt, że po boomie na ten serwis o memach zaczęły pisać również media, takie jak naTemat czy gazeta.pl. Pająk podkreśla też, że coraz więcej serwisów w swojej formie inspiruje się "obrazkowością".
Branża milczy
Niestety, członkowie kapituły, która przyznała mu tę nagrodę, wolą milczeć. Część z nich po prostu odmawia komentarzy, inni zgadzają się na rozmowę, ale anonimowo. Głosujących jest kilkudziesięciu, ale wielu z obecnych na tej liście już od dawna nie pracuje w swoich firmach. Niektórzy nie zostali wykreśleni na własne życzenie, inni tam widnieją pewnie przez gapiostwo organizatorów.
– Do kapituły dostaje się każdy, kto wygrał, to istny sajgon. Kiedyś wygrywali tam fajni ludzie, dzisiaj to już populizm. Wiele osób traktuje ten konkurs cynicznie, żeby tylko coś pokazać klientom, agencje reklamowe podchodzą do niego z uśmieszkiem politowania.
Jak powstał kwejk?
Głuszczenko w wywiadzie dla "Dużego Formatu"
Mój kolega był mi winien 500 zł, a że był programistą, to mu powiedziałem, żeby mi zrobił stronę. Nazwę Kwejk.pl miałem już wcześniej zarejestrowaną. Nawet chyba na zasadzie testu, jak w ogóle domenę kupić. Tak więc on mi zakodował stronę, a ja stworzyłem grafikę. Czyli odpaliłem Photoshopa, dałem czarne tło, na to obrazki... (...) Na koniec dodałem znaczek Facebook share. Czyli że to można na Facebooka wrzucić. Nie wiem, skąd mi się to wzięło, ale pomyślałem, że tak będzie fajnie, i od tego wszystko poszło. CZYTAJ WIĘCEJ
Moim zdaniem, żaden z 3 nominowanych w tym roku nie zasłużyć na tę nagrodę – mówi nam anonimowo jeden z członków kapituły, pracownik znanej firmy.
Konkurs słaby?
Zdaniem naszego informatora, "ten konkurs zszedł na psy". – Poważne agencje się z niego wycofują. System głosowania jest w nim absurdalnie nieprzemyślany, a całe to przedsięwzięcie nastawione jest tylko na kasę. Kwiatki takie, jak wygrana założyciela Kwejka, to potwierdzają – mówi nam informator. I wskazuje, że kilka lat temu nagrodę dostawali ludzie, którzy wnosili "wartość dodaną" do internetu, a nie tylko "dostarczali ludziom prymitywnej rozrywki".
Mariusz Składanowski przyznaje: – Tutaj można dyskutować o kondycji całego konkursu. Łukasz Misiukanis z Socializera nie przebił się nawet do finałowej trójki, chociaż "złamał kod" social media i osiągnął wielki sukces finansowy w działce reklamy, która dwa lata temu praktycznie nie istniała. Z każdym werdyktem można dyskutować, ale jest kapituła, która głosowała tak, a nie inaczej. Zwycięzcy należą się gratulacje – ocenia Składanowski.
Inny członek kapituły, który również woli zachować anonimowość, podkreśla zaś: – Słabością tego konkursu jest fakt, że wybija się w nim każda osoba, której coś się udało i wokół której jest szum. Kiedyś wygrał Mateusz Tułecki, promujący edukację internetową. Kwejk na pewno w jakiś sposób definiuje internet, ale równie dobrze można nagrodzić szefa RedTube – przekonuje nasz rozmówca.
Komu należą się nagrody?
Również internauci dzielą się w kwestii nagrody dla Kwejka. Jedni piszą: "Kwejk to najgorszy serwis jaki znam! Jak można w ogóle na niego wchodzić?!". Inni kontrują:
Czy Kwejk jest na tyle ważny, by zasługiwać na takie nagrody? Szybko to weryfikuję, patrząc na Facebooka. W ciągu tylko kilkunastu sekund naliczam pięć udostępnień rzeczy z Kwejka – i to u osób, które za "gimbazę" żadną miarą nie mogą być uznane. Wygląda więc na to, że Kwejk faktycznie jest społecznym barometrem. Nawet jeśli odczyt wyników nam się nie podoba.
Pan Glouchtchenko jest naprawdę łebskim gościem, a do tego skromnym i nieowijającym w bawełnę. Co prawda wiele osób narzeka na Kwejka (że niski poziom itp.), ale nie da się ukryć, że jest on ważnym graczem w polskim Internecie. CZYTAJ WIĘCEJ