Wielka miłość, życiowe tragedie, dworskie intrygi i wielka historia. Dołóżmy do tego fascynującą i uwielbianą postać Sisi, a mamy murowany hit. Dobrze wiedział o tym Netflix, który wyprodukował niemiecki serial "Cesarzowa Sisi". Owszem, mamy przebój, ale wyszło papierowo, bez duszy i chemii. Sama postać zbuntowanej Elżbiety Bawarskiej niestety nie wystarczy.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Cesarzowa Sisi" to niemiecki serial Netfliksa o Elżbiecie Bewarskiej, czyli słynnej Sisi
Sisi była cesarzową Austrii i królowa Węgier w latach 1854-1898 jako żona cesarza Franciszka Józefa I, która miała tragiczne życie
W serialu "Cesarzowa Sisi" Netfliksa grają m.in. Devrim Lingnau, Philip Froissant, Melika Foroutan i Jördis Triebel
"Cesarzowa Sisi" uwspółcześnia postacie Sisi i Franciszka Józefa I
Niemieckiemu serialowi brakuje jednak głębi oraz chemii między bohaterami
Mało jest aż tak wyeksploatowanych popkulturowo postaci historycznych, jak Sisi. Tragiczne losy Elżbiety Bawarskiej, cesarzowej Austrii oraz królowej Węgier, fascynują od dekad. O żonie cesarza Franciszka Józefa I powstały książki, filmy, seriale, animacje, piosenki, a nawet musical i spektakl baletowy. Turyści codziennie tłumnie odwiedzają Muzeum Sisi oraz Pałac Schönbrunn w Wiedniu, a wizerunek Elżbiety znajduje się na pocztówkach, bawełnianych torbach, filiżankach i czekoladkach.
Zresztą Sisi budziła już zainteresowanie za życia. Żyła w latach 1837-1898, a cesarzową Austrii była aż przez 44 lata – najdłużej w historii tego kraju. Zasłynęła swoją oszałamiającą urodą. Ba, nazywano ją wręcz najpiękniejszą kobietą na świecie. – Jej niepowtarzalna uroda nie ma sobie równej. Nigdy nie widziałam czegoś bardziej olśniewającego i urzekającego – miała (przynajmniej według książki "Cesarzowa Elżbieta" Brigitte Hamann) powiedzieć księżniczka Wiktoria, córka brytyjskiej królowej Wiktorii.
Jednak nie tylko wygląd zewnętrzny "Róży Bawarskiej" (bo tak zwano Sisi) był niezwykły. Cesarzowa była znana ze swojego charakteru, dość nietypowego jak na dworskie realia. Była niezależna i zbuntowana. Nie potrafiła przystosować się do sztywnej etykiety, często robiła, co chciała, a nawet zafundowała sobie tatuaż. Z tego powodu – a także nieszczęśliwego życia i tragicznej śmierci – cesarzową często porównuje się do księżnej Diany, którą Elton John również określił przecież jako różę, tym razem Anglii.
Sisi była kochana przed poddanych i wielbiona również pośmiertnie, głównie w krajach niemieckojęzycznych i na Węgrzech. Zmieniło się to w 1955 roku, gdy na ekrany wszedł film "Sissi" (ta forma zdrobnienia monarchini nie jest jednak historycznie poprawna) z Romy Schneider. Okazał się hitem i szybko doczekał dwóch kontynuacji: "Sissi – młoda cesarzowa" (1956) i "Sissi – losy cesarzowej".
Kult Sisi rozlał się wtedy na inne europejskie kraje, w tym na Polskę, gdzie filmy ze Schneider przez lata emitowano w święta Wielkanocy i Bożego Narodzenia. Zresztą to jak Polacy kochają Elżbietę Bawarską widać po odbiorze nowego serialu o Sisi. Niemiecka produkcja "Cesarzowa Sisi" zadebiutowała na Netfliksie zaledwie cztery dni temu, a jest już na drugim miejscu w top 10 seriali nad Wisłą (wyprzedza ją tylko "Dahmer – Potwór: Historia Jeffreya Dahmera").
Ale czy "Cesarzowa Sisi" faktycznie jest "niemieckim 'The Crown'", jak serial ochrzciła część europejskich mediów jeszcze przed premierą? Nie do końca.
Zbuntowana cesarzowa Sisi
Sisi (Devrim Lingnau) poznajemy jako nastoletnią dziewczyną, którą matka, księżna bawarska Ludwika (znana z serialu "Dark" Jördis Triebel) chce usilnie wydać za mąż. Nie ma zresztą innego wyboru. Sisi jest córką księcia Bawarii, Maksymiliana Bawarskiego, jedną z dziesięciorga rodzeństwa, a przede wszystkim jest kobietą. Jej obowiązkiem jest wyjść za mąż i to za dobrą partię.
Sisi jednak nie w głowie ożenek z rozsądku i kandydaci wyszukiwani przez męża. – Chcę męża, który nasyci moją duszę – mówi do swojej młodszej siostry w pierwszej scenie, gdy znerwicowana Ludwika szuka Sisi chwilę przez przyjazdem potencjalnego małżonka bawarskiej księżniczki. Ta ucieka jednak przed okno, wskakuje na konia i ucieka przed siebie.
Już sam wstęp "Cesarzowej Sisi" pokazuje, z jaką bohaterką mamy do czynienia: niesforną, upartą i ceniącą wolność. Ludwika traci do swojej nieposłusznej córki cierpliwość, planuje nawet oddać ją do zakładu dla psychicznie chorych pacjentów. Jej oczkiem w głowie jest za to druga córka Helena (Elisa Schlott), która ma wyjść za samego cesarza Austrii Franciszka Józefa I (Philip Froissant). Los jednak decyduje, że to Sisi zakocha się w cesarzu (z wzajemnością) i to ona zostanie austriacką Austrii oraz królową Węgier.
Wielka, gwałtowna miłość Sisi i Franciszka Józefa nie będzie usłana różami. Nie jest ona w smak jego autorytarnej matce, arcyksiężnej austriackiej Zofii (Melika Foroutan), która od początku jest negatywnie nastawiona wobec swojej synowej – niezależnie myślącej kobiety, która ma zupełnie inne podejście zarówno do rządzenia, jak i dworskich obyczajów oraz relacji z poddanymi. Zresztą sam Franciszek I także został przedstawiony w serialu jako młody władca, który pragnie postępowych zmian, ale jest tłamszony przez Zofię.
Sisi, która ma przeciwko sobie również brata Franciszka, Maksymiliana (Johannes Nussbaum), nie może więc odnaleźć się na cesarskim dworze, który uciska ją i ogranicza niczym ciasny gorset (scena zakładania gorsetu, w którym cesarzowa nie może oddychać, w jednej ze scen jest więc symboliczna). Dodatkowo Sisi musi stawić czoła protestom przeciwko cesarzowi na ulicach Wiednia i pokazać, że nadaje się na cesarzową.
"Cesarzowa Sisi" to nie "The Crown" ani "Bridgertonowie"
Czy wizerunek "Cesarzowej Sisi" jest historycznie poprawna? Nie do końca. Zarówno Sisi, jak i Franciszek I nie są postaciami osadzonymi w epoce. Ich pragnienia, motywacje, zachowania są zbyt współczesne, wręcz ahistoryczne (w ogóle serial podszedł do historii bardzo swobodnie). Czy to wada? To zależy od podejścia widza.
Sama Elżbieta została przedstawiona w duchu współczesnej herstorii. Nie jest jedynie piękną lalką, nie jest marionetką. Od początku twórczynie serialu Katharina Eyssen i Lena Stahl stawiają jednak sprawę jasno: chce przedstawić Sisi jako silną, wręcz dziką kobietę, która chce sama decydować o swoim życiu, być wierna swoim uczuciom oraz przekonaniom i rozsadzić skostniałe dworskie zasady.
To uwspółcześnienie historycznych postaci może przyprawić historyków o zgrzytanie zębów, jednak ma swój cel: odświeżenie postaci Sisi i zaprezentowanie jej współczesnemu widzowi. Zarówno Elżbieta, jak i Franciszek Józef są po prostu młodymi ludźmi, którzy pragną żyć po swojemu, ale muszą stawić czoła zardzewiałemu systemowi. A to motyw uniwersalny i stary jak świat.
I podczas gdy ta ahistoryczność, silna postaci Sisi oraz seksualność, która przypomina styl "Bridgertonów", mogłyby być kusząca, to "Cesarzowa" Sisi jest niestety momentami nie tylko drewniana, ale również toporna i pisana grubą kreską. Aktorzy z Devrim Lingnau na czele grają za bardzo i za mocno, dialogi są zbyt kanciaste, a relacjom na dworze brakuje głębi i drugiego dna. Tak jakby twórczynie skupiły się głównie na zrobieniu z Sisi "badassa". To niestety nie wystarcza.
Głównym zarzutem jest również brak chemii między Lingnau a Philipem Froissantem, co sprawia, że trudno jest kibicować miłości głównych bohaterów. Widać że niemiecki serial bardzo chciał być "Bridgertonami" pod kątem uczuć i erotyki, ale relacje między Sisi i Franciszkiem Józefem w serialu Netfliksa ani ziębią, ani grzeją.
Tragiczna historia Sisi sama w sobie jest jednak świetnym materiałem na scenariusz, dlatego zadowoli zarówno zagorzałych fanów cesarzowej, jak i mniej wymagających widzów. Zwłaszcza że serial zachwyca zarówno zdjęciami, jak i scenografią oraz kostiumami. Ale czy jest drugim "The Crown"? Niestety nie. Zabrakło duszy i głębi.