Alaksandr Łukaszenka przez Zachód jest postrzegany jak wierny sojusznik Władimira Putina. Okazuje się jednak, że nie do końca tak widzą to na Kremlu. Władimir Putin ma żądać od Białorusi, aby włączyła się do walki w Ukrainie. Jak donosi "DGP", za brak współpracy prezydent Rosji grozi mu śmiercią lub odsunięciem od władzy.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Alaksandr Łukaszenka od początku wojny w Ukrainie wydaje się wspierać działania Moskwy
Jak się okazuje, poparcie dla Kremla jest mocno wymuszone, a białoruskiemu dyktatorowi grozić może za brak posłuszeństwa nawet śmierć
– Są silne naciski na Łukaszenkę, by dostarczył żołnierzy. Łącznie z groźbami pozbawienia go władzy lub życia – mówił rozmówca "DGP"
Z informacji "Dziennika Gazety Prawnej", które gazeta uzyskała od rozmówców w Mińsku, w strukturach NATO i polskich kręgach rządowych, Rosjaniesugerują Aleksandrowi Łukaszence, że dalsze pozorowanie współpracy może się skończyć pozbawieniem dyktatora władzy lubżycia.
Kreml domaga się od Białorusi większego zaangażowania w wojnę
– Dziś Rosja stoi w obliczu klęski. Mobilizacja nie idzie, jak trzeba. Trwają poszukiwania rekrutów wśród więźniów. Są również silne naciski na Łukaszenkę, by dostarczył żołnierzy. Łącznie z groźbami pozbawienia go władzy lub życia i zastąpienia osobą w pełni sterowalną przez Moskwę – powiedziało dziennikowi źródło.
Autorzy tekstu zwracają uwagę, że obecnie Alaksandr Łukaszenka szuka otwarcia na Zachód, obiecuje amnestię dla więźniów politycznych, ale nikt nie bierze je zapewnień na poważnie.
Przykładowo w czwartek białoruskie centrum praw człowieka Wiasna informowało, że władze w Mińsku wpisały przebywającego w areszcie dziennikarza i działacza Związku Polaków na Białorusi Andrzeja Poczobuta na "listę terrorystów". Poczobut jest w więzieniu już półtora roku. Białoruska dyktatura oskarża go o "wzniecanie wrogości" i nawoływanie do sankcji.
Kilka dni temu Łukaszenko przyznał, że Białoruś jest stroną wojny
– Nigdzie nie wysyłamy naszego wojska. Nie naruszamy naszych zobowiązań. Nasz udział ma przede wszystkim zapobiec rozprzestrzenianiu się tego konfliktu na terytorium Białorusi. Po drugie, aby zapobiec atakowi na Białoruś pod przykrywką specjalnej operacji wojskowej Polski, Litwy i Łotwy – tłumaczył dalej, czemu teraz informuje o tym oficjalnie. – Z terytorium Białorusi nikt nie będzie strzelał w plecy Rosjanom – zadeklarował twardo.
W jego wypowiedzi nie zabrakło absurdalnych tez o rzekomych uchodźcach z Ukrainy. – Karmimy przede wszystkim tych uchodźców, biednych ludzi, którzy przyjeżdżają do nas z Ukrainy 400-500 osób dziennie. No, jak ich nie karmić, jak ich nie leczyć? To jest nasz udział w tej operacji wojskowej. Nie ma innego i nigdy nie będzie – mówił.
Absolwentka dziennikarstwa na UMCS i Uniwersytecie Warszawskim. Przez kilka lat związana z Polską Agencją Prasową. Obecnie reporterka newsowa w naTemat.pl.