nt_logo

Ależ to był horror! Triumf polskich siatkarek, który na zawsze przejdzie do historii

Krzysztof Gaweł

07 października 2022, 22:50 · 4 minuty czytania
Takie mecze zdarzają się raz na dekadę, może na 20 lat. Polskie siatkarki musiały ograć Kanadę, by zbliżyć się do ćwierćfinału MŚ. Rozpoczęły koncertowo, potem grały fatalnie i były już niemal za burtą. Ale zerwały się w końcówce i wyszarpały triumf 3:2 (25:18, 19:25, 16:25, 23:25, 15:5) w łódzkiej Atlas Arenie. To był niebywały mecz, który na zawsze przeszedł do historii polskiej siatkówki. To na pewno.


Ależ to był horror! Triumf polskich siatkarek, który na zawsze przejdzie do historii

Krzysztof Gaweł
07 października 2022, 22:50 • 1 minuta czytania
Takie mecze zdarzają się raz na dekadę, może na 20 lat. Polskie siatkarki musiały ograć Kanadę, by zbliżyć się do ćwierćfinału MŚ. Rozpoczęły koncertowo, potem grały fatalnie i były już niemal za burtą. Ale zerwały się w końcówce i wyszarpały triumf 3:2 (25:18, 19:25, 16:25, 23:25, 15:5) w łódzkiej Atlas Arenie. To był niebywały mecz, który na zawsze przeszedł do historii polskiej siatkówki. To na pewno.
Horror i triumf siatkarek, który na zawsze przeszedł do historii. Klęska była o krok, jest triumf Fot. Volleyball World / FIVB
  • Polskie siatkarki są o krok od ćwierćfinału mistrzostw świata 2022
  • Biało-Czerwone po horrorze ograły w Łodzi reprezentację Kanady
  • Nasz zespół był już w bardzo trudnej sytuacji, ale zdołał odwrócić mecz

Polskie siatkarki miały w tegorocznych mistrzostwach świata serię wygranych trzech meczów, potem zaliczyły dołek i serię trzech porażek, aż przyszedł przełomowy mecz z USA i kapitalne zwycięstwo w Atlas Arenie 3:0. Biało-Czerwone nagle znalazły się przed szansą na ćwierćfinał MŚ, co nie zdarzyło się naszej drużynie od 60 lat. Ale żeby znaleźć się w najlepszej ósemce, trzeba było w piątek ograć bardzo groźną Kanadę.

Trener Stefano Lavarini przestrzegał, że Klonowe Liście mają za sobą wielki postęp i że nie są byle rywalem do ogrania. Ale też przyznał, że nasza drużyna znów złapała wiatr w żagle. - Jesteśmy w stanie grać na wysokim poziomie i zapracować na zwycięstwo z tak mocnym rywalem, jak reprezentacja USA. Czy to może być dla nas punkt zwrotny w MŚ? Mam taką nadzieję - mówił nam włoski selekcjoner.

Początek meczu z Kanadą pokazał, że włoski selekcjoner miał rację i to rywalki szybko zbudowały prowadzenie 5:2. A nasz zespół długo wchodził na swój wysoki poziom, ale wreszcie mocną zagrywką i blokiem udało sie nam doprowadzić do remisu 7:7. Ale to był dopiero początek świetnej gry, bo Kanadyjki zupełnie pogubiły się w ataku, a polska kadra zadawała cios za ciosem i uciekała (12:9).

Pierwszego seta nasz zespół po prostu zdominował, nie pozwolił ekipie z Ameryki Północnej na zbyt wiele, a sam zadawał ciosy i kontrolował grę. Olivia Różański i Magdalena Stysiak robiły swoje na skrzydłach, Joanna Wołosz rozgrywała szybko i dokładnie, a środkowe raz za razem trafiały aż miło (16:10, 20:15). Wreszcie na lewej flance świetnie trafiła Zuzanna Górecka, poprawiła w bloku Agnieszka Korneluk i mieliśmy seta pierwszego (25:18).

W drugim niestety nasz zespół nieco sobie przysnął, co zaraz wykorzystały Kanadyjki i odskoczyły na prowadzenie 9:5. Ale Biało-Czerwone szybko zostały przebudzone przez naszego włoskiego selekcjonera, ruszyły w pościg, ale dobre akcje przeplatały błędami i wciąż traciły kilka punktów (10:14). Wreszcie coś zaskoczyło w naszej grze, w ataku trafiały Magda Stysiak i Olivia Różański, zaczął się pościg punktowy (12:14).

Biało-Czerwone grały bardzo nierówno, nie mogły poradzić sobie z zagrywką rywalek i nie kończyły ataków w pierwszej akcji. To wystarczyło, by Kanada miała komfortową przewagę (20:14), a nasz zespół popełniał błąd za błędem. I to właśnie tych prostych błędów możemy żałować najbardziej, bo w końcówce zabrakło kilku punktów, by uratować seta. Ale stało się inaczej, Kiera Van Ryk dała swojej drużynie prowadzenie 25:19 i remis w meczu.

I znów nasz zespół musiał pracować ciężko na zwycięstwo w meczu. A gra zupełnie się nie kleiła, mnożyły się błędy, a punkty przychodziły bardzo, ale to bardzo ciężko (6:9, 8:12). Wreszcie ten kryzysowy moment chciał przełamać nasz selekcjoner Stefano Lavarini, poprosił o przerwę i długo przemawiał. Korygował. Motywował. Ale nasz zespół zupełnie się rozsypał i nie był w stanie grać na swoim poziomie (10:17).

W końcówce partii trzeciej miał być pościg za Kanadą, ale było solidne siatkarskie lanie. I to takie, którego nikt się nie miał prawa spodziewać. Rywalki nas ogrywały z wielką łatwością, zrobiło się nawet 21:11 i zamiast walki o ćwierćfinał, musieliśmy walczyć o pozostanie w turnieju. Niestety, wszystko układało się bardzo źle. A Klonowe Liście partię trzecią wygrały 25:1 i miały przed sobą historyczną szansą na zwycięstwo w Łodzi.

Biało-Czerwone znów walczyły o życie i pozostanie w turnieju. I wreszcie coś zaskoczyło, coś zadziałało i od stanu 4:6 zaczęliśmy grać naszą siatkówkę. Magda Stysiak trafiała w ataku, Zuzanna Górecka dorzuciła serwis, zaraz zrobiło się pięknie (11:8). A zagrywała aż sześć razy i nasz zespół, nakręcony do walki oraz skuteczny, już prowadził 12:8. Wszystko zmieniło się zatem jak w kalejdoskopie. A potem zaczął się wspaniały mecz.

Kanadyjki nie oddawały pola, nasz zespół naciskał i zrobiło się nam wspaniałe meczycho, w którym nasz zespół szedł po remis i szansę na zwycięstwo w partii piątej (18:15). Udało się nam złamać rywalki, zmusić bo błędów i pokonać po wspaniałej walce (21:17). Ostatnią piłkę w secie wyszarpaliśmy jednak po horrorze. Kanada nas doścignęła, Kanada grała o swoje marzenia i było już 23:23. Wówczas Olivia Różański podbiła kluczową piłkę, a Magda Stysiak skończyła atak, a potem rywalki popełniły błąd.

Piąty set i drugie życie dla naszej drużyny. Tej okazji już nie dało się zmarnować, więc nasz zespół dosłownie rzucił się na przeciwniczki. Polki zasypały rywalki serią kapitalnych zagrywek, atakowały i blokowały, by wygrać fantastycznie 15:5. A także zrobić milowy krok w stronę ćwierćfinału MŚ, na który czekamy już 60 lat. Ależ to był horror, ależ końcówka. I wspaniałe zwycięstwo. Kolejne dla Biało-Czerwonych.

W sobotę czeka nas ostatni mecz w drugiej fazie grupowej i ten mecz trzeba wygrać. Biało-Czerwone zagrają z Niemkami, czy drużyną prowadzoną przez Vitala Heynena. Belg z pewnością nie będzie dla nas miał taryfy ulgowej, ale o triumf i awans do ósemki musimy się postarać samodzielnie. Początek pojedynku w łódzkiej Atlas Arenie o godzinie 20:30.

Polska - Kanada 3:2 (25:18, 19:25, 16:25, 23:25, 15:5) Sędziowali: Kang Joo-Hee (Korea Płd.), Ibrahim Alblooshi (ZEA) Widzów: ok. 9000

Przebieg meczu:

  • I set: 7:8, 12:9, 16:10, 20:15, 25:18
  • II set: 4:8, 10:12, 12:16, 14:20, 19:25
  • III set: 6:8, 8:12, 10:16, 11:20, 16:25
  • IV set: 7:8, 12:8, 16:13, 20:17, 25:23
  • V set: 5:2, 8:4, 10:5, 12:5, 15:5

Polska: Joanna Wołosz, Magdalena Stysiak, Zuzanna Górecka, Olivia Różański, Kamila Witkowska, Agnieszka Korneluk, Maria Stenzel (libero) oraz Monika Fedusio, Katarzyna Wenerska, Monika Gałkowska

Kanada: Brie King, Kiera Van Ryk, Hilary Howe, Alexa Gray, Emily Maglio, Jennifer Cross, Arielle Palermo (libero).