„Gość w dom, Bóg w dom” mówi polskie przysłowie. Święta to czas, kiedy gościnność jest w cenie. Odwiedza nas widziana raz do roku rodzina, przychodzą znajomi na niekończące się śledziki, a nasze domy otwierają się na nieznajomych i kolędników. Czy jednak przysłowiowa polska gościnność nadal jest w cenie? I co tak właściwie oznacza w XXI wieku?
- Mam problem kiedy odwiedza nas w święta rodzina. Nagle moje mieszkanie zapełnia się ludźmi, z którymi łącze mnie tylko więzy krwi. Nie mam ochoty z nimi przebywać, ale jest Boże Narodzenie i tradycja nakazuje spędzić je z bliskimi – opowiada Zuzanna. Święta to wyjątkowo trudny czas dla wielu z nas. Z jednej strony jesteśmy nauczeni, że trzeba zaprosić na nie wszystkich krewnych i znajomych, z drugiej nie potrafimy się nimi zająć, tak żeby czuć się swobodnie. Tradycja to jedno, a dobre samopoczucie drugie. Często trudno je połączyć.
- Najważniejsze, to umieć dać sobie trochę luzu – mówi Piotr Kłyk, trener "Szkoły dobrych manier". – Zasada „zastaw się, a postaw się” nie powinna funkcjonować w naszych domach. Trzeba umieć stawiać sobie granice. Dobre obyczaje nakazują, żeby nie stawiać, nie tylko gościa, ale także gospodarza pod ścianą. Jeżeli nie mamy ochoty nocować naszych kuzynów u siebie, to powinniśmy po prostu otwarcie im to powiedzieć. W sytuacji kiedy rodzina wprasza się do naszego domu, dyskomfort mają obie strony. A przecież tak łatwo go uniknąć – tłumaczy Kłyk.
Stawianie granic wydaje się dobrym pomysłem. Problem w tym, że nie wszyscy są w stanie je zrozumieć. Po świętach zwykle krążą historie o obrażonej i pokłóconej rodzinie, która odmowę zinterpretowała jako atak. Nawet jednak jeśli uda nam się wyraźnie zaznaczyć w jaki sposób chcemy przyjąć naszych bliskich i odmówimy im noclegu, to wcale nie koniec schodów. W końcu ktoś na pewno nasz dom odwiedzi. Jak się wtedy zachować?
Kłopotliwe prezenty
- Zasad świątecznej gościnności jest wiele. Najważniejsza jednak dotyczy prezentów, które są nieodłącznym elementem około bożonarodzeniowych spotkań. Prezent trzeba zawsze otworzyć w obecności osoby obdarowującej – mówi Piotr Kłyk. – W dobrym tonie jest też się z niego ucieszyć i podziękować. Umiejętność przyjmowania prezentów to jedna z trudniejszych zasad do opanowania – dodaje specjalista.
Po za prezentami sprawdzianem zasad savoir-vivre są też życzenia, które tradycyjnie składa się przy dzieleniu opłatkiem. Dobrze żeby były osobiste, ale też nie naruszały naszej prywatności. – Babcia co roku życzy mi męża, mimo, że wielokrotnie mówiłam jej, że chce żyć w nieformalnym związku. Strasznie mnie tym denerwuje. Nie wypada jednak nie podziękować za życzenia, więc miło się uśmiecham i potakuje głową, choć szczerze miałabym ochotę powiedzieć jej co myślę – żali się Marta.
Niestety takt jest sprawą osobistą. Jedni go mają i potrafią ułożyć, tak życzenia, żeby nikogo nie obrazić, inni, często nie mając złych intencji, naruszają nasze granice. Savoir-vivre w kwestii życzeń jest nieprzejednany. Mają być szczere, skierowane bezpośrednio do osoby i miłe. Często pogodzenie tych trzech czynników wydaje się niemożliwe. Warto jednak się starać.
Tradycja vs. samopoczucie
- W ostatnich latach życie społeczne w Polsce mocno się zliberalizowało – mówi Kłyk. – Dzisiejsza gościnność i znajomość dobrych manier jest o wiele mniejsza, niż jeszcze dwadzieścia lat temu. Boże Narodzenie to jednak czas, w którym warto postarać się ich przestrzegać. Wbrew powszechnym opiniom rodzina jest wciąż bardzo ważna dla wielu Polaków. Mimo więc całej niechęci, to tak zwanej „świątecznej szopki” dobrze jest przestrzegać choć podstawowych zasad. Tym bardziej, że z rodziną widzimy się zwykle tylko od święta, więc można się poświęcić – dodaje Piotr Kłyk.
Jedne zasady odchodzą, inne przychodzą. Być może dobrym rozwiązaniem są ostatnio co raz popularniejsze Wigilie w gronie przyjaciół. Łatwiej złożyć życzenia, czy dać prezent osobie, którą lubimy i znamy, niż ciotce, która pojawia się od święta. Pytanie tylko,czy warto łamać tradycję dla dobrego samopoczucia?