Polityka bezpieczeństwa Unii Europejskiej. Czy kiedyś powstanie wspólna armia EU?
Marcin Rogus
22 grudnia 2012, 11:20·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 22 grudnia 2012, 11:20
Jednolita polityka bezpieczeństwa Europy stała się dyżurnym tematem w wielu rozmowach na forum krajowym i międzynarodowym. Polska w ostatnim okresie czasu wielokrotnie podnosiła ten temat. W czasie naszej prezydencji, wątek wspólnej polityka bezpieczeństwa i obrony należał do priorytetów, a prezydent Komorowski na konferencji bezpieczeństwa w lutym br. w Monachium, apelował o wspólne europejskie działania w dziedzinie bezpieczeństwa. Polscy politycy mówią – więcej silnej Europy w silnym NATO - postulat bardzo logiczny i w pełni zrozumiały, jednak w dobie aktualnej sytuacji geopolitycznej i finansowej, coraz mniej prawdopodobny.
Reklama.
Stworzenie jednolitej polityki obronnej armii europejskiej, byłoby dla naszego kraju niezwykle korzystne. Polska na pewno odgrywałaby znaczącą rolę decyzyjną w takiej strukturze. Silna pozycji Polski w ramach Eurolandu przełożyłaby się nie tylko na szanse w ramach pozyskania nowych technologii i kontraktów zbrojeniowych, ale na wzrost jej znaczenia w całych strukturach NATO. Obecnie nasza rola w pakcie jest bardzo przeciętna. Pomimo deklaracji sojuszników, zwłaszcza USA, o naszej priorytetowej pozycji jako europejskiego sojusznika, konkretnych dowodów na naszą znaczącą pozycję, od wielu lat brak. Z tego powodu zainteresowanie Polski rozwojem idei „armii europejskiej” jest jak najbardziej racjonalne i uzasadnione, jednak jakie są szanse na to, aby idea ta rozwinęła się i w jakiejś perspektywie stała faktem?
W mojej ocenie szansa na to jest niezwykle nikła. Problem ten oceniam nie tylko przez pryzmat aktualnych informacji, ale także osobistych doświadczeń sprzed 6 lat, kiedy to służyłem w ramach europejskiej misji zadaniowej EUFOR w Bośni i Hercegowinie. Pracując w międzynarodowym sztabie wojskowym, w tyglu składającym się z 13 europejskich narodowości, doświadczyłem wielu precedensów, które dziś, z całą stanowczością, pozwalają mi stwierdzić, że powołanie jednolitego organizmu obronnego, zróżnicowanych i mających odmienną filozofię działania, europejskich państw, jest praktycznie niemożliwe.
Sceptycyzm ten wzmaga ponadto aktualny kryzys finansowy na świecie oraz kryzys tożsamości NATO. Czynniki te mają destabilizujący wpływ na rozwój idei jednolitej polityki obronnej Europy. W dobie cięć budżetowych i widma bankructwa niektórych krajów, niechętnie wydaje się pieniądze na budżety obronne, a wizja zupełnie nowych rozwiązań w tej dziedzinie, odwlekana jest przez rządy wielu państw w odległą przyszłość. Kryzys tożsamości NATO, choć w sumie powinien wydawać się czynnikiem mobilizującym Europejczyków do poszukiwania nowych rozwiązań gwarantujących bezpieczeństwo staremu kontynentowi, także nie przyczynia się do podjęcia konkretnych działań. Na szczytach europejskich władz widoczna jest wprawdzie świadomość konieczności zmian w dziedzinie obronności. Szef Komisji Europejskiej Jose Barroso, kilka miesięcy temu wzywał do wielkiej debaty ws. stworzenia europejskiej federacji państw narodowych. - Wierzę, że w tych czasach kryzysu byłoby błędem pozostawić obronę państw nacjonalistom i populistom . - Wierzę w Europę, gdzie ludzie są dumni ze swej narodowości, ale też dumni z tego, że są Europejczykami - mówił Barroso.
Czytaj także: "Ludzie przywykli do konfliktu, ale trudno się nie bać". Izraelczyk o życiu pod ciągłym ostrzałem
Czy jednak europejski konglomerat będzie w stanie wznieść się ponad narodowe interesy i problemy, i rozpocząć konstruktywną debatę na temat kształtów jednolitego sytemu obrony? Sądzę, że jednak nie. Patrząc na separatystyczną podstawę Wielkiej Brytanii, czy podziały odnośnie dalszej polityki finansowej państw strefy EURO, trudno oczekiwać raptownej jednomyślności w dziedzinie obronności. Nie bez znaczenia jest także fakt nasilenia się ruchów nacjonalistycznych i separatystycznych w Europie. Widzimy to na przykładzie dyskusji w Wielkiej Brytanii, gdzie znaczna część społeczeństwa domaga się opuszczenia Unii Europejskiej, czy nastrojów separatystycznych w hiszpańskiej Katalonii czy belgijskiej Flandrii. Historia pokazała, że wielkie kryzysy finansowe skutkowały eskalacją separatyzmów narodowościowych i przebiegunowaniem dotychczasowych układów geopolitycznych.
W zmieniającym się raptownie świecie, stara, bogata i nieskora do dynamiki Europa, a Polska wraz z nią, pozostaje w tyle. W walce o poparcie elektoratów, europejscy politycy wszystkich opcji, coraz częściej obiecują nierealne świadczenia – w efekcie polityczne wizje i realia, stają się coraz bardziej rozbieżne, także w dziedzinie obronności. Tymczasem Amerykanie już dawno przeorientowali swoje strategiczne interesy w rejon Pacyfiku, zostawiając Europę na marginesie, Rosjanie natomiast konsekwentnie realizują projekt Unii Eurazjatyckiej, który ma ugruntować Rosję na pozycji pośrednika gospodarczego Zachodu i dynamicznie rozwijającej się Azji, zapewniając sobie stabilność gospodarczą i transfer technologii. Oby ten światowy pociąg, w którym polityka obronna i nowa organizacja sił, stanowią bardzo istotną rolę, nie odjechał nam Europejczykom zbyt daleko.