Zbigniew Boniek musi włożyć wiele wysiłku w to, by posprzątać bałagan pozostawiony przez Grzegorza Latę.
Zbigniew Boniek musi włożyć wiele wysiłku w to, by posprzątać bałagan pozostawiony przez Grzegorza Latę. Fot. Kuba Atys / Agencja Gazeta

Nowe władze Polskiego Związku Piłki Nożnej przewidywały, że po poprzedniej ekipie trzeba będzie posprzątać. Wielkim problemem Zbigniewa Bońka jest jednak to, że na światło dzienne wciąż wychodzą kolejne brudy. I to takie, których trudno się pozbyć lub których pozbyć się nie da. Ostatnio okazało się, że do umowy z Akademią Sportową, na wynajem autokarów, dwukrotnie podpisywano aneks - za każdym razem coraz bardziej niekorzystny dla PZPN.

REKLAMA
No to zacznijmy wyliczać. Najpierw "drobiazg" - kierowca PZPN-u dostał 100 tysięcy złotych premii. Dalej już poważnie. Działkę pod budowę nowej siedziby kupiono za większe pieniądze, niż w rzeczywistości była warta. Kazimierz Greń napisał na swoim blogu: "Na projekt wartości - góra 250 tys., wydano 10 razy więcej. Za działkę o wartości rynkowej niespełna 4 mln, zapłacono prawie dwa razy tyle i to nie za prawo własności tylko za wieczyste użytkowanie. Czy ktoś coś z tego rozumie?" Decyzją nowych władz nowej siedziby na Wilanowie nie będzie.
W 2011 roku podjęto decyzję o usunięciu godła narodowego z koszulek i umieszczeniu w zamian logo związku. Orzełka ostatecznie przywrócono - pamiętamy charakterystyczną reklamę firmy Nike, która proces przyszywania godła przedstawiała. Nikt z nas wtedy jednak nie przypuszczał, że naprawienie błędu kosztowało PZPN około dwóch milionów złotych. Nowy zarząd zdecydował - na koszulkach będzie wyłącznie orzełek, bez logo PZPN i innych znaków handlowych.
20 grudnia portal weszlo.com ujawnił szczegóły tzw. afery autokarowej. Otóż w 2009 roku PZPN podpisał umowę ze Sportową Akademią, której właścicielem jest Grzegorz Kulikowski, ale którą swoim nazwiskiem firmuje Władysław Żmuda. Umowa może zastanawiać z dwóch powodów. Po pierwsze dotyczyła usług przewozowych. Akademia miała zapewniać transport autokarami na potrzeby związku. Po drugie - umowę podpisano dwa tygodnie po tym, jak Żmuda został trenerem juniorskiej reprezentacji Polski. Co ciekawe, umowę podpisano na czas nieokreślony, z możliwością jej rozwiązania na koniec roku, ale ze skutkiem na koniec roku następnego. Czyli zrywając umowę 1 stycznia 2013 nastąpiłoby to w rzeczywistości na koniec grudnia 2014.
To jednak nie koniec historii z autokarami w tle. 15 września 2010 podpisano aneks do umowy. Określono w nim, że jeśli PZPN nie zamówi autokaru od Akademii z 14-dniowym wyprzedzeniem, wówczas wypłaci jej odszkodowanie. Najważniejsze zmiany nastąpiły jednak 1 listopada 2010, w kolejnym aneksie. Wydłużono okres wypowiedzenia umowy do 36 miesięcy. Oczywiście licząc od zakończenia roku, w którym umowę wypowiedziano. W praktyce? Gdy zrywamy 1 stycznia 2013, umowa obowiązuje jeszcze do końca 2016 roku. W aneksie znalazł się też zapis, że związek zapewni wynajem średnio na poziomie 75 tysięcy złotych miesięcznie.
Jak informuje portal weszlo.com, na umowach były podpisy i pieczątki Władysława Żmudy. Były reprezentant Polski na łamach tygodnika "Piłka Nożna" zapewniał, że z akademią rozstał się rok temu i pobierał wyłącznie wynagrodzenie za prowadzenie reprezentacji młodzieżowej. Sportowa Akademia Żmudy jest własnością Grzegorza Kulikowskiego, autora "taśm prawdy". Po tym, jak upublicznił nagrania, umowa z akademią została zerwana.
Tyle o "aferze autokarowej", ale to nie koniec "błędów" poprzedniej ekipy związku. W wypowiedzi dla "Piłki Nożnej" Zbigniew Boniek przyznał, że nie podoba mu się umowa PZPN-u z firmą Sportfive. – W świetle tych umów związek ma niewiele do powiedzenia – powiedział Boniek. – To nie my jesteśmy rozgrywającym w tym dealu – dodał. W 2009 roku PZPN sprzedał prawa telewizyjne i marketingowe firmie Sportfive za 100 milionów euro. Gdzie jest haczyk? Umowa została podpisana na lata 2010-2020. Greń już w maju 2011 roku tak komentował tę sprawę: – Niebawem PZPN stanie przed dylematem jak rozwiązać tę umowę. PZPN, już bez Laty, bo dni tego pseudo działacza i pseudo prezesa są policzone – zakończył.
W 2009 roku ŁKS nie otrzymał licencji na grę w Ekstraklasie - nie spełnił wymogów i został zdegradowany o klasę niżej. W listopadzie br. Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie uchylił jednak wszystkie decyzje PZPN w tej sprawie. Powód? Błędy formalne i rażąca obraza przepisów. Jak informował portal polskatimes.pl pełnomocnicy ŁKS wystąpili do sądu o zapłatę przez PZPN 30 mln zł odszkodowania już w maju ubiegłego roku, by nie dopuścić do przedawnienia roszczenia. Może się zatem okazać, że nowe władze spadnie konieczność zapłaty wielomilionowego odszkodowania.
Podsumujmy. Przepłacony teren pod siedzibę, 2 mln złotych za przywrócenie orzełka, umowa przewozowa z Akademią Sportową z trzyletnim okresem wypowiedzenia, sprzedaż praw marketingowych na dziesięć lat, odebranie licencji ŁKS-owi. I premia dla kierowcy. To oczywiście te działania, z których konsekwencjami musi się mierzyć Boniek i jego współpracownicy. Przyszło im nawet zatuszować plamę, jaką przyniosły PZPN ubiegłoroczne życzenia świąteczne, które składał Grzegorz Lato. Postęp jest widoczny.
Życzenia od Zbigniewa Bońka i Romana Koseckiego