- Jeżeli sprzedaje się kobietę, to nie dość, że sprzedaje się ją jednemu mężczyźnie - ten mężczyzna sprzedaje ją codziennie 50 razy różnym klientom. To jest tzw. produkt dla niego, na którym zarabia dużo większe pieniądze niż na autach i narkotykach - twierdzi Daniela Sikora, autorka e-booka "Milczenie jest złotem - prawda o handlu ludźmi" i działaczka współpracująca z międzynarodową organizacją The A21 Campaign.
- Jest to druga na świecie najszybciej rosnąca forma zorganizowanej działalności. Dochodzi do tego, że przestępcy, którzy do tej pory zajmowali się sprzedażą narkotyków czy samochodów, można powiedzieć, że "przekwalifikowują się" na sprzedaż ludzi, ponieważ zaobserwowali, że samochód sprzedadzą raz, a człowieka mogą sprzedać wiele razy - mówi w rozmowie z Tok FM Daniela Sikora.
Jak dowiadujemy się z wywiadu, w niewoli jest obecnie 27 milionów osób w skali całego świata, a w Polsce - według szacunków - 15 tysięcy. Ofiary najczęściej zmuszane są do pracy lub do udziału w tzw. seksbiznesie - prostytucji czy pornografii. 25 proc. kobiet zwerbowanych do tzw. seksbiznesu to kobiety pochodzące z Białorusi, Ukrainy czy Rosji. - Polska jest krajem tranzytowym, przeznaczenia i pochodzenia. Z naszego kraju ofiary wywożone są do Niemiec, Holandii, Belgii, Włoch, Hiszpanii, Francji, Szwecji i Wielkiej Brytanii - mówi Daniela Sikora.
Ale handel nie dotyczy już tylko kobiet w konkretnym przedziale wiekowym. - Pojawiają się przypadki z każdej kategorii wiekowej: od dzieci, do osób w podeszłym wieku. Zwłaszcza jeśli chodzi o handel ludźmi do pracy przymusowej, zmuszanie do żebrania czy wyłudzenie kredytów i świadczeń socjalnych - tu nie można określić szczególnej kategorii wiekowej czy też płci - opowiada działaczka.
Z roku na rok zwiększa się liczba przypadków identyfikowania ofiar handlu ludźmi w ramach pracy operacyjnej policji. - Zdarzają się przypadki zgłoszeń osób pokrzywdzonych, najczęściej jednak nie wygląda to tak, że same przychodzą do komendy czy komisariatu, ale zgłaszają potrzebę pomocy podczas np. kontroli agencji towarzyskiej czy miejsca pracy - mówi Daniela Sikora, i dodaje, że zdarzają się też przypadki zgłoszeń przez cudzoziemców za pośrednictwem konsulatów. Często pierwszym kontaktem w takiej sytuacji jest również organizacja LaStrada.
Sikora zauważa, że w Polsce problem handlu ludźmi jest zupełnie nieznany. - Za każdym razem, kiedy mówię podstawowe rzeczy, moi rozmówcy mają szeroko otwarte oczy. Ludzie są przekonani, że ten problem dotyczy innych kultur, np. Afryki, ale nie wiedzą, że chodzi o nas tu i teraz - mówi działaczka.
Już 26 grudnia opublikujemy w naTemat wywiad z siostrą Anną Bałchan, założycielką Stowarzyszenia PoMOC, zajmującego się ofiarami handlu ludźmi i przymusowej prostytucji.