Podział na bogatych i biednych w naszym kraju pogłębia się. Pomimo, że gospodarka w ciągu ostatnich dziesięciu lat urosła o 46 proc., nie wszyscy równo na tym skorzystali. Według ekspertów, ta dysproporcja będzie coraz bardziej widoczny.
Polska nie rozwija się tak, jak moglibyśmy tego oczekiwać. Jak donosi "Gazeta Wyborcza", najbogatszy region w naszym kraju wytworzył 25 krotnie większy wkład PKB niż region najbiedniejszy. Na nic zdają się zatem liczne programy wspierające rozwój najbiedniejszych obszarów, które od lat nie mogą wydobyć się z gospodarczego zacofania.
Rozwój poszczególnych regionów przypomina kulę śnieżną. Tam, gdzie była lepsza infrastruktura, uczelnie i praca postęp jest niewspółmiernie szybszy. Inwestorzy interesują się przede wszystkim wielkimi Aglomeracjami. Obszary które od dłuższego czasu były zacofane, pozostaną takie na najbliższe lata.
Nie powinien pocieszać fakt, ze dysproporcja między bogatymi a biednymi w Polsce nie jest rekordowa. Wiele państw europejski boryka się z jeszcze większymi problemami. Inwestycje koncentrują się głównie wokół stolic oraz wielkich ośrodków gospodarczych, pozostawiając inne regiony daleko w tyle. Ten problem widoczny jest choćby w Niemczech i Irlandii.
Polacy wśród narodów, które dokonają przełomu
Pomimo tak ogromnego rozwarstwienia ekonomicznego, Polska jest doceniana za granicą. Niedawno znaleźliśmy się na piątym miejscu listy "The New Breakout Nations" sporządzonej przez pismo "Foreign Policy". To znaczy – krajów, które mogą "przełamać" gospodarczy monopol obecnych gigantów. Przed nami, między innymi, Turcja, Indonezja i Filipiny.
Polska to jedyny kraj europejski, który znalazł się w zestawieniu i jeden z trzech spoza Azji. Co wyróżnia Polskę na tyle, by uważać nas za kraj zdolny do zostania gospodarczym liderem?
"FP" podkreśla, że Polska gospodarka jest w dobrej kondycji – bo znajdujemy się w przejściowym okresie między wejściem do UE, a wstąpieniem do strefy euro. "Jest stabilna, atrakcyjna dla inwestorów, korzysta z dotacji Unii, a do tego dokonała wymaganych reform finansowych i ograniczyła deficyt do unijnych wymogów" – wyjaśnia "Foreign Policy".
Prestiżowe pismo podkreśla, że zarazem Polski nie dotykają problemy niestabilności wynikające z adaptowania się do strefy euro, obecne wciąż w Portugalii i Hiszpanii. "Rośnie o wiele szybciej niż wynosi średnia europejska i nie śpieszy się z przyjęciem euro" – pisze o Polsce "FP".
Nie chodzi o to, żeby wszyscy mieli po równo, bo to niemożliwe. Gra idzie o to, by wszystkim się poprawiało. Niestety, większość środków unijnych jest wydawana na cele socjalne, czyli takie, które nie dadzą trwałego wzrostu gospodarczego. CZYTAJ WIĘCEJ