Absolutnie niezwykła sytuacja w PKO BP Ekstraklasie. W niedzielnym meczu Warty Poznań z Górnikiem Zabrze, przyjezdni pokusili się o kontratak, który błyskawicznie stał się hitem internetu. Pomimo przewagi trzech na jednego, zabrzanie w sobie tylko znany sposób, komicznie zmarnowali sytuację na gola.
Reklama.
Reklama.
Warta Poznań zremisowała bezbramkowo z Górnikiem Zabrze
Zabrzanie zmarnowali doskonałą sytuację w 43. minucie spotkania
Kontrataku 3 na 1 nie potrafił wykorzystać Japończyk Kanji Okunuki
Już o godzinie 12:30 rozpoczęło się pierwsze niedzielne starcie w PKO BP Ekstraklasie. Na stadionie w Grodzisku Wielkopolskim, gdzie swoje mecze w roli gospodarza rozgrywa Warta Poznań, pojawili się piłkarze Górnika Zabrze. Oba zespoły toczą twardą walkę o spokojne utrzymanie w piłkarskiej elicie. Ostatecznie zakończyło się na typowo niedzielnym graniu, przynajmniej pod względem dorobku strzeleckiego.
Drużyny podzieliły się punktami, choć zawodnicy z Zabrza mogą sobie pluć w brodę. Konkretnie może to robić Japończyk Kanji Okunuki. W 43. minucie spotkania doszło bowiem do kuriozalnej sytuacji, w której piłkarze Górnika w taki sposób rozegrali kontratak, że błyskawicznie stali się... hitem internetu. Trudno wręcz wyobrazić sobie, że w taki sposób można zmarnować świetną sytuację bramkową.
Przyjezdni z Zabrza ruszyli na bramkę strzeżoną przez bramkarza Warty Jędrzeja Grobelnego. Japoński piłkarz Górnika zdecydował jednak, że nie będzie podawał do jednego z dwóch swoich kolegów, pomimo świetnej ku temu sposobności, a sam wykończy sytuację. Efekt tego pomysłu był najgorszy z możliwych. Azjata źle złożył się do strzału i piłka pofrunęła daleko od lewego słupka bramki golkipera Warty.
Górnik w niedzielę przez całe spotkanie nie oddał zresztą ani jednego celnego strzału. Zabrzański klub mający swoją piękną historię, a obecnie w składzie m.in. Lukasa Podolskiego, czyli mistrza świata z 2014 roku, zaprezentował się bez wyrazu. Były reprezentant Niemiec spędził na boisku ostatnie pół godziny gry, ale niewiele zmienił.
Dla Górnika to kolejny taki bezbarwny występ, a w ligowej tabeli zabrzanie zajmują dopiero 14. miejsce. Przewaga nad strefą spadkową wynosi tylko dwa punkty.
Jeżeli dołożyć do tego nieco ponad 1600 kibiców na meczu na poziomie ekstraklasy w Grodzisku Wielkopolskim, mamy typowy ligowy dżemik. Do tego okraszony fatalną kontrą, która zdaniem oficjalnego profilu ligi w mediach społecznościowych, była akcją meczu.
Nic dodać, nic ująć.
W innych niedzielnych meczach Śląsk Wrocławzremisował (2:2) z Jagiellonią Białystok, natomiast mistrzowie Polski, Lech Poznań, wyjechali z terenu Cracovii Kraków z bezbramkowym remisem. Liderem tabeli z sześcioma punktami przewagi nad drugim zespołem w hierarchii jest Raków Częstochowa. Za plecami drużyny trenera Marka Papuszna sensacyjnie znajduje się beniaminek rozgrywek, Widzew Łódź.
Na poniedziałek zaplanowano dwa ostatnie mecze w polskiej lidze. O godzinie 18:00 Piast Gliwice zmierzy się na własnym stadionie z Radomiakiem Radom. Ostatnim pojedynkiem poniedziałku będzie za to starcie Zagłębia Lubin z Lechią Gdańsk(g. 20:30).
Dziennikarz sportowy. Lubię papier, również ten wirtualny. Najbliżej mi do siatkówki oraz piłki nożnej. W dziennikarstwie najbardziej lubię to, że codziennie możesz na nowo pytać. Zarówno innych, jak i samego siebie.