Rugby nie jest w Polsce zbyt popularnym sportem, ale jedna z drużyn z tej konkurencji w Polsce w ostatnich dniach poniosła spektakularną porażkę. Arka Gdynia przegrała bowiem z Orkanem Sochaczew aż 5:115 w 7. kolejce ekstraligi rugby.
Niedługo po meczu trener Dariusz Komisarczuk postanowił zakończyć karierę jako trener tej drużyny. – Wiem, że graliśmy z mistrzem Polski oraz mieliśmy osłabiony skład, ale trudno szukać usprawiedliwienia. Taka porażka bardzo boli. Przeszliśmy obok meczu, nic nam nie poszło – powiedział portalowi trojmiasto.pl, komentując porażkę Arki Gdynia z Orkanem Sochaczew, która wyniosła aż 5:115.
Trener wytłumaczył także powody rezygnacji z trenowania Arki Gdynia. – Dlatego uznałem, że nie jestem już w stanie nic wykrzesać z tego zespołu. Jest mi smutno, bo tworzyłem ten klub od podstaw, ale trzeba poszukać innych rozwiązań. Oczywiście jako trener biorę wszystko na siebie, ale każdy z zawodników też powinien spojrzeć w lustro – wyjaśnił.
Jak dodał, aby dać zarządowi czas na poszukanie nowych rozwiązań, postanowił, że poprowadzi zespół do zakończenia rundy jesiennej. – Nie odchodzę z dnia na dzień, gdyż cały czas zależy mi na tym, aby Arka grała jak najlepiej, odnosiła sukcesy – podsumował.
To nie jedyna tak duża porażka Gdynian. Poprzedni rekord padł w 2018 roku. Wtedy też drużyna przegrała 6:112 z Budowlanymi Łódź.
Przypomnijmy, że mecz rugby trwa 2×40 minut. Jeśli konieczna jest dogrywka, to trwa 2×10 minut.
"Cel gry jest bardzo prosty: zdobyć więcej punktów niż drużyna przeciwna i wyjść z tego cało. Możesz to zrobić na kilka sposobów: zdobywając przyłożenie, kopiąc podwyższenie, kopiąc drop-goala oraz rzuty karne" – czytamy na stronie Arki Gdynia.
Jeśli obie drużyny zdobędą tę samą ilość punktów, lub nie zdobędą żadnych punktów, ogłaszany jest remis. Drużynę stanowi 15 graczy podzielonych na formacje tzw. młyna i ataku.