
Były prezydent Warszawy Paweł Piskorski twierdzi, że problem z pasem startowym to tylko jeden z problemów lotniska w Modlinie. Nikt nigdy nie uważał bowiem, że będzie ono opłacalną inwestycją. - To finansowa i polityczna odpowiedzialność województwa mazowieckiego. Pytania należy kierować do marszałka Adama Struzika - mówi Jerzy Polaczek, były minister transportu, za kadencji którego inwestycje w Modlinie rozpoczęto.
"Analizy opłacalności wskazywały całkowitą nieracjonalność projektu modlińskiego. Albo byłoby to lotnisko tak trudno dostępne, że ludzie nie chcieliby z niego w dłuższej skali korzystać, albo wymagałoby gigantycznych nakładów na infrastrukturę – np. na budowę kolejki dojazdowej. Rząd Jerzego Buzka odrzucił Modlin widząc w nim jedynie kosztowną fanaberię i przyjął strategię minimalistyczną - LOT związano z Lufthansą i rozpoczęto rozbudowę Okęcia...". CZYTAJ WIĘCEJ
Polityk dodaje, że w opinii specjalistów opłacalności tak wielkiej inwestycji w Modlinie niczego nie zmieniły nawet późniejsze problemy z rozbudową portu im. Chopina na Okęciu, czy widmo bankructwa krążące nad PLL LOT. Zmiany przyniosły dopiero wybory, gdy o lotnisku w Modlinie zaczęto mówić przede wszystkim w kategoriach politycznych.
Były minister przyznaje też, że problemy Modlina nie skończą się po remoncie pasa. - Pytania o wygodę pasażerów, czy zainteresowanie linii lotniczych należy kierować wprost do marszałka Struzika i władz województwa. To one ubiegały się przecież o tego rodzaju zaangażowanie w transport lotniczy, jak budowa nowego portu - mówi. Jerzy Polaczek dodaje też, że samorząd wojewódzki jest inwestorem przy budowie wielu nowych regionalnych portów. Żadne z nich - od Katowic po Rzeszów - nie mają jednak tak wielkich problemów, jak Modlin.


