Były prezydent Warszawy Paweł Piskorski twierdzi, że problem z pasem startowym to tylko jeden z problemów lotniska w Modlinie. Nikt nigdy nie uważał bowiem, że będzie ono opłacalną inwestycją. - To finansowa i polityczna odpowiedzialność województwa mazowieckiego. Pytania należy kierować do marszałka Adama Struzika - mówi Jerzy Polaczek, były minister transportu, za kadencji którego inwestycje w Modlinie rozpoczęto.
Nic nie wskazuje na to, by problemy lotniska w Modlinie szybko się skończyły. Awaria pasa startowego, przez którą z podwarszawskiego lotniska nie jest w stanie wystartować, ani na nim wylądować, żaden samolot, to tylko tylko wierzchołek góry lodowej, z którą muszą sobie poradzić zarządzający portem. Inwestycją, o historii której były prezydent Warszawy Paweł Piskorski w swoim blogu w naTemat pisze, że byłaby świetnym scenariuszem na komedię w stylu Stanisława Barei, który w "Misiu", czy "Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz" wyśmiewał największe absurdy PRL-u. Bo nie mniej absurdalnie jest dziś w Modlinie. "Lotnisko działa! Nie może tylko przyjmować i odprawiać lotów” - twierdzi szefostwo portu.
Tymczasem przed zamknięciem źle wykonanego pasa z Portu Lotniczego Warszawa-Modlin uciekły przecież tanie linie lotnicze Wizz Air, których obecność miała być jednym z motorów napędowych tego miejsca. Węgierska spółka wolała szybko przenieść się na Okęcie. Być może także ze względu na pasażerów, wciąż nie mogących łatwo dostać się do Modlina. Gdy pas zostanie wyremontowany, nadal nie będzie do podmiejskiego portu dobrej, niezakorkowanej drogi, ani szybkiej kolejki z centrum stolicy.
Jak przypomina Paweł Piskorski, między innymi ze względu na konieczność stworzenia ogromnej infrastruktury wokół lotniska, Modlin przestano brać pod uwagę w rządowych planach w czasach AWS-UW.
Polityk dodaje, że w opinii specjalistów opłacalności tak wielkiej inwestycji w Modlinie niczego nie zmieniły nawet późniejsze problemy z rozbudową portu im. Chopina na Okęciu, czy widmo bankructwa krążące nad PLL LOT. Zmiany przyniosły dopiero wybory, gdy o lotnisku w Modlinie zaczęto mówić przede wszystkim w kategoriach politycznych.
Komu to się nagle opłaciło?
Na początku roku 2006 minister transportu w rządzie Prawa i Sprawiedliwości Jerzy Polaczek poinformował, że do połowy roku mazowiecki samorząd województwa przejmie od Skarbu Państwa prawa do modlińskich nieruchomości, które dotąd znajdowały się w zasobie Agencji Mienia Wojskowego. W czerwcu 2006 roku miało natomiast zostać podpisane porozumienie w sprawie założenia lotniska, a jeszcze jesienią odpowiednią zgodę wydać miał Urząd Lotnictwa Cywilnego. Minister Polaczek zapewniał wówczas, że latem kolejnego roku, w Modlinie wylądują pierwsi pasażerowie.
Tych zakrojonych na szeroką skalę planów inwestycyjnych nie zmieniły nawet przyspieszone wybory parlamentarne, po których Jarosława Kaczyńskiego na fotelu premiera zastąpił Donald Tusk. Platforma Obywatelska wchodząc w koalicję z ludowcami tylko tę ideę umocniła. Wielkie międzynarodowe lotnisko w Modlinie było bowiem nie tyle ambicją rządu Kaczyńskiego, czy Tuska, a mazowieckiego samorządu. Z marszałkiem województwa Adamem Struzikiem z PSL na czele.
"Z pytaniami do marszałka"
- Za problemy ze źle wykonanym pasem startowym odpowiadają dziś przede wszystkim ludzie zarządzający lotniskiem i wykonawcy. Nie szukałbym tu odpowiedzialności na poziomie ministerstwa, czy samego ministra transportu - mówi w rozmowie z naTemat Jerzy Polaczek. - Jeśli port został zamknięty natychmiast po kontroli, możemy jednak zapomnieć o uruchomieniu go w najbliższym czasie. Konieczna będzie przecież przebudowa istotnej części pasa startowego, która nie powinna zniszczyć się w tak krótkim czasie - ocenia polityk PiS.
Były minister przyznaje też, że problemy Modlina nie skończą się po remoncie pasa. - Pytania o wygodę pasażerów, czy zainteresowanie linii lotniczych należy kierować wprost do marszałka Struzika i władz województwa. To one ubiegały się przecież o tego rodzaju zaangażowanie w transport lotniczy, jak budowa nowego portu - mówi. Jerzy Polaczek dodaje też, że samorząd wojewódzki jest inwestorem przy budowie wielu nowych regionalnych portów. Żadne z nich - od Katowic po Rzeszów - nie mają jednak tak wielkich problemów, jak Modlin.
"Analizy opłacalności wskazywały całkowitą nieracjonalność projektu modlińskiego. Albo byłoby to lotnisko tak trudno dostępne, że ludzie nie chcieliby z niego w dłuższej skali korzystać, albo wymagałoby gigantycznych nakładów na infrastrukturę – np. na budowę kolejki dojazdowej. Rząd Jerzego Buzka odrzucił Modlin widząc w nim jedynie kosztowną fanaberię i przyjął strategię minimalistyczną - LOT związano z Lufthansą i rozpoczęto rozbudowę Okęcia...". CZYTAJ WIĘCEJ