"Fakt" ujawnia szokujące informacje na temat działania Biura Ochrony Rządu. Dziennik podaje, że funkcjonariusze nie znali numeru telefonu satelitarnego w tupolewie.
Szokujące informacje mają pochodzić od pełnomocnika rodziny Kaczyńskich mec. Piotra Pszczółkowskiego. Jak twierdzi prawnik, gdyby w dniu wypadku doszło do zamachu stanu, Lech Kaczyński dowiedziałby się o nim dopiero po wylądowaniu na lotnisku w Smoleńsku.
Nieznajomość numeru telefonu satelitarnego przez BOR ujrzała światło dziennie na sali sądowej, podczas śledztwa dotyczących zaniedbań Biura Ochrony Rządu oraz Jerzego Millera.
Dzisiejsze zarzuty wobec Biura Ochrony Rządu nie są pierwszymi, które pojawiły się po katastrofie Tu-154M. Już kilka miesięcy temu mówiło się o rzekomej dymisji dla generała Mariana Janickiego, szefa BOR-u. Prokuratura poinformowała o "poważnych uchybieniach w działaniach BOR oraz szefa tej formacji gen. Mariana Janickiego" w związku z przygotowaniem wizyt w Smoleńsku w kwietniu 2010 roku.