
Niejedna kobieta pewnie złapała się za głowę, gdy o tym usłyszała. Zaniemówiła. Albo zamarła z niedowierzania, bo w głowie się nie mieści, że w XXI wieku ktoś może forsować takie pomysły. "To nie jest kraj dla kobiet" – znów rozlega się w internecie. O co chodzi? O Strategię Demograficzną 2040, która zakłada piękną wizję pomocy rodzinom i kobietom przy porodzie, ale też m.in. ograniczenie cesarek.
Uchwałę w sprawie Strategii Demograficznej 2040 rząd przyjął 15 listopada, w dniu, gdy zbłąkana rakieta spadła na terytorium Polski. Mało kto wtedy bardziej się nad tym pochylił. Rakieta i odzew, jakie wywołała na całym świecie, przykryły wszystko inne.
Jednak powoli, dzień po dniu, w sieci zaczęły narastać emocje. Zaskoczenie, szok, wstrząs. Coraz większe poruszenie kobiet. 17 listopada huczał o tym cały internet.
"Oni chcą zatrzymać postęp medycyny czy co?", "Gdybym nie miała cesarki, to ani syn, ani ja nie przeżylibyśmy. A teraz będzie się mówić: Bóg tak chciał?", "Gdyby nie cesarka to bym nie żył", "Gdyby moja babcia nie miała cesarki, to moja mama by się udusiła pępowiną", "Pytanie, co się pod tym kryje, skoro nie sposób przewidzieć, ile kobiet będzie ich potrzebować" – itd., itp.
Oto jak PiS postanowił demograficznie ratować kraj. "Zmniejszenie skali porodów poprzez cesarskie cięcia", "wsparcie trwałości rodzin", "popularyzacja kultury sprzyjającej rodzinie" – tak między innymi zamierza zwiększać dzietność w narodzie.
Miejsce dla finansowania in vitro wśród tych planów się nie znalazło.
O cesarkach i in vitro
Te dwie kwestie: cesarki oraz in vitro wzbudzają największe emocje. Tak jak "dawanie z szyję" przez kobiety do 25. roku życia w wykonaniu Jarosława Kaczyńskiego. Jakby w PiS kompletnie nikt nie rozumiał, dlaczego Polki nie rodzą dzieci. I że jak tak dalej pójdzie, efekt będzie tylko coraz gorszy.
Już dziś jest strach, wszyscy pamiętamy Izę z Pszczyny i to, co politycznie zadziało się przed tą tragedią.
"Ciekawe jak chcą ograniczyć ilość zabiegów CC? W trakcie porodu powiedzą:"sorry, limit się już wyczerpał, musi pani rodzić naturalnie"?" – zastanawiają się niektórzy.
Inni: "Kobiety mają rodzić młodo i siłami natury. Strategia rodem ze średniowiecza", "Odbieranie praw", "Przyczynią się do jeszcze większego strachu kobiet".
"I oni mówią, że są za życiem" – zareagowała posłanka Marta Wcisło.
Senator Jadwiga Rotnicka: "Czarny obraz macierzyństwa w Polsce. Zgodnie z rządową strategią demograficzną kobiety mają rodzić naturalnie, bez znieczulenia. Poród metodą cesarskiego cięcia staje się herezją. Oni chcą zwiększyć dzietność w Polsce czy umieralność kobiet?!".
Co to jest Strategia Demograficzna 2040
Na rządowej stronie czytamy, że ta strategia to "zbliżenie naszego kraju do poziomu dzietności, który będzie gwarantował zastępowalność pokoleń". Jest tam mowa o wzmacnianiu rodziny i znoszeniu barier dla rodziców, którzy chcą mieć dzieci.
Strategia zakłada zabezpieczenie finansowe rodzin i wsparcie w zaspokojeniu potrzeb mieszkaniowych rodzin. A także "rozwój form opieki nad dziećmi, rozwój rynku pracy przyjaznego rodzinie, poprawa jakości i organizacji edukacji, rozwój opieki zdrowotnej, rozwój infrastruktury i usług potrzebnych rodzinom". Brzmi bardzo dobrze i oby się udało.
Ideologicznie pojawia się taka argumentacja:
Strategia Demograficzna 2040
fragment
I jeszcze taki fragment, z powołaniem się na Konstytucję RP:
Strategia Demograficzna 2040
fragment
Czy w taki sposób rząd podniesie dzietność?
Czas pokaże. Kobiety wiedzą swoje. Eksperci też. "Bez in vitro nie poprawimy dzietności. Rząd jest innego zdania" – cytuje ich "Rzeczpospolita".
Jak oceniła europosłanka PO Elżbieta Łukacijewska, Strategia Demograficzna PiS odbiega od europejskich i światowych standardów, wiedzy i potrzeb. "Polki mają rodzić młodo, siłami natury, bez In vitro. Wygląda na to, że nie o demografię, zdrowie kobiet i szczęście rodzin chodzi" – skomentowała.
