Camilla Parker Bowles nie jest lubiana, to wiadomo nie od dziś. Jednak zostanie przez nią królową małżonką oraz nowy sezon "The Crown" wybiły hejt na żonę króla Karola III na inny poziom. Jasne, zdrada robi swoje, a porównywanie jej ze wciąż uwielbianą księżną Dianą jest nieuniknione. Jednak ciągła jazda po urodzie Camilii i komentarze w stylu "mężczyźni są idiotami, skoro Karol zostawił Dianę dla tej starej raszpli" (to autentyczny cytat) są po prostu wstrętne, niesprawiedliwe i szkodliwe.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Camilla Parker Bowles (a właściwie królowa małżonka Camilla) jest dzisiaj na świeczniku. Z dwóch powodów: śmierci królowej Elżbiety II i sukcesji jej męża Karola oraz piątego sezonu "The Crown". Jednych może to zaskoczyć, innych wcale nie, ale właśnie to drugie ma największy wpływ na falę hejtu wymierzoną w Camillę w mediach i internecie.
Tampongate, czyli nie lubimy Camilli
Bo oto w hicie Netfliksa wkroczyliśmy w lata 90. Annus horribilis, rozwód księżnej Diany i księcia Karola, a za rogiem czyha już nieunikniona tragiczna śmierć niepokornej królowej ludzkich serc. I przede wszystkim niesławna tampongate, czyli dość osobliwa sprośna gadka zakochanych sprzed prawie trzech dekad, kiedy Karol chciał być tamponem swojej przyszłej żony. Tak, to zdarzyło się naprawdę, a "The Crown" to przypomniał.
Jestem daleka od opinii, że przebój o brytyjskiej rodzinie królewskiej powinien być zbojkotowany, bo jest szkodliwy (dla jego wciąż żyjących bohaterów), ale nie da się ukryć, że wizerunkowo "The Crown" jest dla Camilli i Karola totalną masakrą. Zwłaszcza że jeszcze bardziej cementuje miłość do Diany. Fakt, że w tym sezonie zobaczyliśmy (niesamowicie podobną do księżnej) Elizabeth Dembicki w słynnej revenge dressjest dla mitu księżnej Diany nie do przeceniania.
"Po śmierci stała się świecką świętą. Ochrzczono ją Królową Ludzkich Serc, traktowano jak Maryję Dziewicę i czczono niczym Madonnę. Mijały lata, a kult księżnej Diany stopniowo przygasał. Brytyjczycy, zawstydzeni wybuchem nietypowej dla siebie histerii po śmierci arystokratki, dostrzegli w Dianie grzesznego człowieka i zrozumieli, że Lady Di nigdy nie była idealna. Dziś, 24 lata po tragicznej sierpniowej nocy 1997 roku, Diana wraca. Już nie jako święta, ale kobieta z krwi i kości, która kochała i cierpiała. Jej kult wszedł w ostateczną fazę: zrozumienia i uczłowieczenia" – pisałam wtedy.
"The Crown" jest więc Camilli wybitnie nie na rękę, jednak obecna królowa małżonka i tak ma przechlapane.
Romans Camilii i Karola nie był w porządku, ale hejt też nie jest
Żeby było jasne: nikogo tutaj ani nie bronię, ani nie potępiam. Romans Camilli i Karola za plecami jego żony nie był ok, tak samo, jak ok nie było stawanie na drodze ich związkowi lata wcześniej przez członków brytyjskiej rodziny królewskiej. Nie w porządku był również sam ślub Karola i Diany, skoro podobno po jego stronie nie było żadnych uczuć. Zresztą romanse samej księżnej również nie należały przecież do najmoralniejszych.
Słowem: ot, życie. Nawet royalsi są ludźmi, a ludzie popełniają błędy, ranią i zdradzają. Ale to wszystko i tak nie jest oczywiście w porządku.
Dlatego zupełnie nie dziwi mnie fakt, że Camilla i Karol są nielubiani. W starciu z kultem królowej ludzkich serc, która jest globalnie adorowana niczym cierpiąca, niewinna męczennica (co oczywiście również nie do końca jest zgodne z prawdą) nie mają żadnych szans, zwłaszcza że po ludzku ją zranili i oszukali. Ba, niektórzy wręcz obwiniają ich o śmierć Diany, co jest już jednak przegięciem.
Nie, antypatia do Camilii mnie nie zaskakuje. Oburza mnie jednak obrzydliwy hejt, a od tego internet wręcz puchnie. Nie będę przytaczać tutaj przykładów z prostego powodu: nie chcę dokładać do tego hejtu cegiełki i rozpowszechniać wstrętnych treści.
Bo co innego jest napisanie "nie lubię jej, zraniła Dianę", a co innego "obrzydliwa, stara ropucha, to ona powinna zginąć". A to wcale nie najgorsze, co o Camilli przeczytałam.
Księżna Diana vs. Camilla Parker Bowles, czyli pojedynek na... urodę
Jednak najbardziej razi mnie jedna rzecz: porównywanie urody księżnej Diany i Camilii Parker Bowles. To z jednej strony jest oczywiście naturalne. Nie dość, że Diana jest osobą publiczną (i to hołubioną) to jeszcze jest po prostu zdradzaną pierwszą żoną. A przecież same często jeździmy po nowych partnerkach naszych przyjaciółek aż miło, aby podnieść je na duchu. Jednak z drugiej strony co innego, gdy robimy to na pogaduchach, a co innego, gdy robimy to publicznie.
Jednak epitety pod adresem Camilii są absolutnie obrzydliwe. Nie owijajmy w bawełnę: Diana była nietypową pięknością i pod tym względem przyćmiewa drugą żonę Karola III. Do tego, mówiąc brutalnie, jest wiecznie młoda i urodziwa. Nie grożą jej siwe włosy, zmarszczki, nadwaga. Jest zabalsamowana w naszej pamięci jako boska Diana w boskich kreacjach.
Camilla i tutaj nie ma więc żadnych szans, dlatego po ludzku, jako kobiecie, jest mi jej żal. Ale to, co najbardziej mnie oburza, to kwestionowanie rozsądku Karola z powodu wyboru Camilii i rezygnacji z Diany. Główny powód? Właśnie uroda.
Sama kiedyś napisałam, że faceci mają tupet i wciąż się tego trzymam (mimo hejtu jaki spadł na mnie po tym felietonie), ale zdaniem wielu (naprawdę wielu) internautów o tym tupecie świadczy fakt, że Karol zostawił "przepiękną Dianę" na rzecz "zwyczajnej Camilli". Oczywiście piszę tutaj "zwyczajna", ale w tych porównaniach dominują inne epitety. Możecie sobie wyobrazić. I obowiązkowo porównuje się zdjęcia obu kobiet: zestawia się najbrzydsze fotografie Camilli i najładniejsze zdjęcia Diany.
Co gorsza, robią to też kobiety.
Nawet nie potrafię wyrazić, jak bardzo nie jest to ok. Nie tylko dlatego, że porównywanie do siebie ludzi (zwłaszcza ich wyglądu zewnętrznego) jest bezsensowne, szkodliwe i godne krytyki, ale przede wszystkim dlatego, że to nie ma żadnego znaczenia. Mówi się przecież, że "wygląd nie jest najważniejszy", prawda? Czyżby? Wciąż patrzymy głównie na to.
Możemy się oburzać, ale Karol zwyczajnie kochał i kocha Camillę. Najprawdopodobniej nie kochał Diany. Poznał Camillę w latach 70. i jest jej wierny od dekad, a ma to w sobie pewnego rodzaju romantyczny urok (pomijając już romanse pozamałżeńskie obojga). Uroda w tym przypadku nie ma zbyt wiele do "gadania", mimo że jej dominujące znaczenie próbuje nam wmówić świat i popkultura. Uczucia > ładna buzia. Tak to zwyczajnie wygląda. A przynajmniej powinno.
I mnie osobiście to buduje. Dlatego możecie sobie nie lubić Camilli, ale na miłość boską, dajcie jej spokój. Te uwagi są po prostu paskudne. Kiedy wyobrażam sobie, że jestem osobą publiczną i każdy w internecie od lat pisze mi, jaka to jestem brzydka oraz (co gorsza) porównuje mnie z byłą mojego partnera, jest mi zwyczajnie niedobrze.
Raczej nie chcielibyście być na miejscu królowej małżonki, a nie czyń drugiemu co tobie niemiłe, prawda?