Pojawiają się spore wątpliwości, dotyczące uczestnictwa Ukraińców w śledztwie ws. wybuchu w Przewodowie. Polscy politycy zapewniają, że nie będzie żadnych przeszkód, by zaprosić naszych wschodnich sąsiadów do wspólnych prac, tymczasem okazuje się, że innego zdania może być prokuratura.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Polscy politycy deklarują, że nie będzie żadnych przeciwwskazań, by dopuścić ukraińskich śledczych do śledztwa ws. Przewodowa
Z ustaleń "Rzeczpospolitej" wynika jednak, że na udział strony ukraińskiej do śledztwa nie zgodzi się polska prokuratura
– Nie ma takiej prawnej możliwości i byłoby to wbrew procedurom – twierdzi jeden z rozmówców gazety
Wstępne ustalenia śledczych wskazują, że w Przewodowie spadła ukraińska rakieta obrony przeciwlotniczej. Ukraińcy poprosili o dostęp do miejsca zdarzenia. Pod koniec ubiegłego tygodnia prezydencki minister Jakub Kumoch poinformował, że Polska nie widzi przeciwwskazań, by do zespołu ustalającego przyczyny eksplozji w Przewodowie dołączyła Ukraina.
Eksplozja z Przewodowie: prokuratura nie zgodzi się na udział Ukraińców w śledztwie
– Jeżeli obie strony się zgodzą, a z tego, co wiem, to nie będzie sprzeciwu ze strony amerykańskiej, taki dostęp mogą wkrótce otrzymać. Jeżeli na poziomie technicznym ekipa śledcza nie będzie miała żadnych uwag, to pewnie nie będzie powodu, żeby odmówić Ukraińcom dostępu – oznajmił Jakub Kumoch.
Szef BBN Jacek Siewiera mówił z kolei, że są dwie możliwości, aby Ukraińcy uczestniczyli w postępowaniu. Pierwsza to wniosek o pomoc prawną, czyli bilateralna umowa. Druga opcja to stworzenie międzynarodowej grupy śledczej, którą powołać może prokurator generalny w Polsce.
Z nieoficjalnych informacji "Rzeczpospolitej" wynika jednak, że polska prokuratura nie zgodzi się na włączenie strony ukraińskiej do śledztwa. Według ustaleń dziennika deklaracje z ust naszych polityków padają "za plecami" śledczych.
– Nie ma takiej prawnej możliwości i byłoby to wbrew procedurom, nie mówiąc o interesie śledztwa, w którym badane są wszystkie możliwe wersje, w tym i ta, że mogła spaść rakieta obrony przeciwlotniczej Ukrainy – twierdzi jeden z rozmówców "Rzeczpospolitej".
Dziennik ustalił ponadto, że nie było żadnych amerykańskich ekspertów, a ich rola ograniczała się do udostępnienia materiałów tajnych z systemu AWACS.
Co się stało w Przewodowie?
Powodów do współuczestnictwa Ukraińców w śledztwie nie widzi także wiceszef MSWiA Maciej Wąsik. W radiowej Trójce tłumaczył, że "nie widzi na razie takich powodów, bo Ukraińcy nie są stroną poszkodowaną". – Nie chcę tutaj rozważać prawnie – dodał wiceminister spraw wewnętrznych i administracji.
Do eksplozji tuż przy granicy z Ukrainą doszło w ubiegły wtorek. W Przewodowie na Lubelszczyźnie doszło do wybuchu, w którym zginęło dwóch mężczyzn. Jak tłumaczył w dniu wybuchu Andrzej Duda, tragedię spowodowała prawdopodobnie rakieta ukraińskiej obrony powietrznej i wszystko wskazuje na to, że był to nieszczęśliwy wypadek.
W piątek w oględzinach miejsca eksplozji brali udział również ukraińscy eksperci. Nie wykonali jednak żadnych czynności procesowych, ponieważ prawnie nie było to możliwe.