Bardzo udanie otworzyli mundial w Katarze obrońcy tytułu sprzed czterech lat. Francja bez problemów ograła Australię aż 4:1 (2:1). Trójkolorowi pomimo braku Karima Benzemy udowodnili, że są piekielnie groźni. Swój wielki dzień miał Olivier Giroud, autor dwóch trafień, w tym jednego historycznego dla Francji.
Reklama.
Reklama.
We wtorek na piłkarskich MŚ w Katarze rywalizowały drużyny z grup C oraz D
Francuzi dwa razy w swojej historii sięgnęli po mistrzostwo świata (1998 i 2018)
Australia od 12 lat nie odniosła zwycięstwa w rywalizacji mundialowej
Zaledwie godzinę po zakończeniu emocji w grupie C, w której Biało-Czerwoni podzielili się punktami z reprezentacją Meksyku, do gry wkroczyli aktualni mistrzowie świata. Francuzi do Kataru przyjechali jako jeden z głównych kandydatów do walki o główne trofeum. Wystarczy spojrzeć na skład, jakim dysponuje selekcjoner Didier Deschamps, żeby błyskawicznie zrozumieć, że Trójkolorowi mają właściwie nieograniczony potencjał sportowy.
Jednym problemem Francuzów przed turniejem były kontuzje. Na mundial w Katarze nie pojechali m.in. pomocnicy Paul Pogba czy N'Golo Kante. Do tego na ostatniej prostej kontuzji doznał Christopher Nkunku, a do listy nieobecnych dołączył również Karim Benzema.
Pomimo tak dużych osłabień Francuzi nadal dysponują ogromną siłą rażenia. Skrzydła ofensywne złożone z takich piłkarzy jak Ousmane Dembele czy Kylian Mbappe, nie pozostawiają złudzeń co do możliwości Trójkolorowych.
Pierwszym przeciwnikiem na MŚ 2022 dla Francuzów byli Australijczycy. Kangury w Katarze znalazły się dzięki wygranej w meczu play-off przeciwko Peru z czerwca b.r. Australia wygrała po niezwykle emocjonującej serii rzutów karnych 5:4. Eksperci przekonywali jednak, że drużyna trenera Grahama Arnolda jest jedną z najsłabszych w historii.
Świetne pierwsze 45 minut w Al Wakrah
Na pohybel krytykantom Australia już w 9. minucie objęła sensacyjne prowadzenie. Gola zdobył Craig Goodwin, który wykorzystał ładną akcję prawym skrzydłem i dogranie, które zaserwował Mathew Leckie. Australijczycy mieli w tej sytuacji trochę szczęścia, bo przy próbie interwencji w obronie nieszczęśliwej kontuzji doznał Lucas Hernandes.
To nie był jednak problem Kangurów, które mogły cieszyć się z prowadzenia.
Warto jednak dodać, że zarówno przed, jak i po golu dla Australii, mistrzowie świata mieli mnóstwo sytuacji podbramkowych. Akcje napędzane skrzydłami, raz po stronie Dembele, a za chwilę przez Mbappe, naprawdę mogły się podobać. Brakowało jednak najważniejszego, czyli skutecznego wykończenia.
Sprawy w swoje nogi wziął jednak Adrien Rabiot. Kolega klubowy Wojciecha Szczęsnegoz Juventusu Turyn w pierwszych 45 minutach zaliczył bowiem gola na 1:1 oraz asystę przy trafieniu autorstwa Oliviera Giroud.
Co ciekawe, do przerwy mogło paść jeszcze przynajmniej kilka goli. Australijczycy mogli czuć rozczarowanie po próbach Mitchella Duke'a z dystansu oraz słupku, o który zahaczyła piłka po zagraniu Jackson Irvine'a.
Dużo lepsze sytuacje mieli jednak Trójkolorowi. Mathew Ryan, na co dzień zmiennik Kamila Grabary w Kopenhadze, mógł jednak mówić o sporym szczęściu po pudłach Mbappe czy Antoine'a Griezmanna.
Zwłaszcza brak wpakowania piłki do siatki przez gwiazdora Paris Saint-Germain można zapisać po stronie dużego rozczarowania, sytuację miał bowiem wyborną.
Pełna kontrola mistrzów świata
Mbappe dopiął jednak swego w drugich 45 minutach. Trudno w to uwierzyć, ale mający dopiero 23 lata snajper w 67 minucie skierował piłkę do bramki po bardzo dobrym dośrodkowaniu od Dembele.
Grający z dziesiątką na plecach Mbappe znalazł się idealnie pomiędzy dwójką obrońców Australii, korzystając z okazji do powiększenia prowadzenia Francuzów. Trójkolorowi na 25 minut przed końcem, zamknęli kwestię zwycięzcy w tym meczu.
Mbappe nie zamierzał jednak na tym poprzestawać. Zaledwie trzy minuty po swoim golu dołożył do występu asystę. Gwiazda PSG idealnie obsłużyła w polu karnym dośrodkowaniem Giroud. Napastnik AC Milan tradycyjnie znalazł się tam, gdzie być powinien.
Giroud mógł zresztą tego dnia zdobyć również gola po strzale przewrotką. Jego próba była bardzo bliska celu, a Australijczycy mogli tylko przyglądać się zabawie mistrzów świata.
Rekord strzelecki Trójkolorowych wyrównany
Trafienie Giroud w drugiej części spotkania miało historyczny charakter. Francuski napastnik dołożył bowiem swój 51 gol w narodowych barwach. Tyle samo na swoim koncie w historii miał tylko jeden reprezentant Francji, Thierry Henry. Giroud wyrównał zatem osiągnięcie legendy Arsenalu Londyn. Co ciekawe, rosły snajper drużyn Deschampsa również występował przed laty w barwach Kanonierów ze stolicy Londynu.
Na grę obrońców tytułu spoglądało się we wtorek z dużą przyjemnością. Francuzi wysłali mocny sygnał do konkurencji, że w Katarze będą groźni. Fakt faktem, nie trafili jednak na zbyt wymagającego rywala w pierwszym mundialowym wyzwaniu.
Dziennikarz sportowy. Lubię papier, również ten wirtualny. Najbliżej mi do siatkówki oraz piłki nożnej. W dziennikarstwie najbardziej lubię to, że codziennie możesz na nowo pytać. Zarówno innych, jak i samego siebie.