Bording. Meeting. Jogging. Obce słowa atakują nas zewsząd i zaśmiecają nasz język. Czy nie lepiej byłoby się zaokrętować, spotkać i razem pójść pobiegać? Ruszyła akcja “Ojczysty dodaj do ulubionych”. Pięknie jest mówić pięknie!
Pisząc ostatnio artykuł o fanpage'ach, miałam przyjemność rozmawiać z panem, który swoje stanowisko określił jako Chief Cat.
Muszę przyznać, że byłam mocno skołowana. Nadal nie wiem, kim jest i czym tak naprawdę się zajmuje. Podobne problemy miałam, kiedy szukałam pracy i nie rozumiałam, na jakie stanowiska poszukiwani są pracownicy. Oswoiłam już managerów i accountów, choć wolałabym używać polskich odpowiedników, ale co zrobić z Front-End Developerem czy Head Riskiem? Zewsząd zalewają nas obcobrzmiące nazwy, w których coraz łatwiej się pogubić. Czy warto walczyć o język ojczysty?
Kampania zorganizowana przez Narodowe Centrum Kultury i Radę Języka Polskiego „Ojczysty dodaj do ulubionych”, którą w błyskawicznym tempie polubiło na Facebooku 15 433 osób, pokazuje, że warto. Problem dotyczy przecież nas wszystkich, niezależnie od wieku, płci i zawodu. W końcu polski jest jednym z 25 największych języków na świecie i posługuje się nim 40 milionów ludzi. Warto dbać.
Grzegorz Piątek: - Potwornie denerwuje mnie słowo „dedykowany”. Dawniej dedykowało się komuś książkę czy wiersz, a teraz dedykuje się półki seniorom i zabawki dzieciom. Nie prościej byłoby powiedzieć „przeznaczony” czy „adresowany”?
Magda Gessler: - Nie znoszę słowa message. Przecież dostajemy wiadomość!
Agata Passent: - Zauważyłam, że ostatnio odchodzi się od słowa „piosenka” zastępując je nieszczęsnym „kawałkiem” albo „numerem”. Podobnie „projekt”, który wcale już nie znaczy tego architektonicznego tylko po prostu pomysł.
Jacek Dehnel: -"Event". Zdecydowanie. Mamy przecież słowo „wydarzenie” o wiele ładniejsze.
Przykłady można by podawać w nieskończoność. Problem zresztą nie polega tylko na używaniu kalek językowych i zapożyczeń, ale w ogóle na wszechobecnym niechlujstwie. Z roku na rok mówimy coraz bardziej niedbale, nadużywamy nic nie wnoszących: „no”, „wiesz” czy „prawda”. Mówimy szybko, nie bacząc na odpowiednią intonację. Wszystko to niestety wpływa niekorzystnie na komunikację, co świetnie pokazuje radiowy spot kampanii.
Oczywiście, ta sytuacja jest trochę przerysowana. Nie można dać się zwariować. Facebook nigdy nie będzie twarzoksiążką, ale na przykład obcobrzmiące „hey” czy „hello” spokojnie można by zamienić na swojski „serwus”. Zamiast „imprez” moglibyśmy pójść na „prywatkę”, a tam w szatni zostawić swoje „palto”. Język polski kryje w sobie wiele pięknych słów, które w dzisiejszym świecie giną jak zagrożone gatunki zwierząt.
Agata Passent: „Kocham „do kaduka!”. To dużo lepsze od stadionowych odzywek.
Jacek Dehnel: Mnie urzeka „pantałyk”. Trochę nie wiadomo, o co z nim chodzi, ale to właśnie mi się w nim najbardziej podoba. Taki zabytek.
Nie znaczy to, że język trzeba unieruchomić. To naturalne, że polszczyzna żyje i się zmienia. Nasi rodzice to „starzy”, ich byli „wapniakami”, każde pokolenie wnosi coś do języka. Problem w tym, że w ostatnim czasie te zmiany za sprawą internetu następują w błyskawicznym tempie i nikt już za nimi nie nadąża. Źle mówią dziennikarze, kaleczą politycy i importowane gwiazdy, jak choćby słynąca ze swojej polszczyzny Joanna Krupa.
- Nie znoszę ludzi, którzy wystepują w telewizji, choć są obcakrajowcami i słabo mówią po polsku - mówi Gessler. - Nie podoba mi się też akcent, który od pewnego czasu króluje wśród dziennikarzy, jest taki amerykański, trudno go określić. Zapoczątkował go Urbański w Milionerach, żeby stworzyć napięcie, a teraz używają go wszyscy. Dziś tylko Prokop, Wellman i Werner nie kaleczą naszego języka - zauważa. Może warto wejść do tego zacnego grona?
Reklama.
Magda Gessler
restauratorka
Nie znoszę ludzi, którzy wystepują w telewizji, choć są obcakrajowcami i słabo mówią po polsku