Gdy Will Smith uderzył Chrisa Rocka na tegorocznej gali oscarowej, popadł w Hollywood w niebyt. Był on jednak tylko chwilowy, gdyż aktor właśnie promuje swój najnowszy film, "Wyzwolenie". To pierwsza produkcja z jego udziałem po "The Slap". Nie każdemu się to podoba, czego laureat Oscara jest świadomy. Jak stwierdził, doskonale to rozumiem jednak ma pewną obawę.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Ostatnie miesiące nie były dla Willa Smitha najłatwiejsze – był bohaterem jednego z największych skandali w historii Oscarów.
Na tegorocznej ceremonii hollywoodzki gwiazdor zdenerwował się po żarcie Chrisa Rocka w kierunku jego żony. – Jada, kocham cię, "G.I. Jane 2', nie mogę się doczekać, żeby go obejrzeć – powiedział komik. Rock nawiązał do filmu Ridleya Scotta z 1997 r., w którym Demi Moore wystąpiła z ogoloną głową. Podkreślmy, że Jada Pinkett Smith zmaga się z łysieniem plackowatym (alopecją).
Will Smith najpierw śmiał się z kawału, a potem wszedł na scenę i spoliczkował Rocka. Potem usiadł z powrotem na swoim miejscu i zaczął krzyczeć w stronę komika, by "nie wymawiał imienia jego żony swoimi pie*dolonymi ustami". Zszokowana publiczność zupełnie zamilkła, podobnie jak widzowie przed Oscarami.
Niedługo potem Smith jak gdyby nigdy nic odebrał nagrodę za pierwszoplanową rolę w filmie "King Richard. Zwycięska rodzina". Ze łzami w oczach mówił o Bogu, miłości i rodzinie, a jego przemówienie było, mówiąc wprost, dość dziwaczne. Aktorowi zarzucano hipokryzję, a wielu namawiało nawet do scancelowania aktora po "The Slap"(tak amerykańskie media ochrzciły skandal).
Wybuchła burza, a Smitha nie ominęły konsekwencje. Amerykańska Akademia Sztuki i Wiedzy Filmowej ostro potępiła jego zachowanie i zakazała aktorowi brać udziału w swoich wydarzeniach przez aż 10 lat. Laureat Oscara – który publicznie przeprosił – zrezygnował z członkostwa w tym oscarowym gremium. Posypały się projekty filmowe z jego udziałem, a Hollywood wydawało się odwrócić od gwiazdora plecami.
Will Smith o swoim powrocie
Wszystko wskazuje jednak na to, że Will Smith wraca do łask. Jak podaje "Variety", aktor właśnie rozpoczął promocję swojego najnowszego filmu, pierwszego tytułu ze swoim udziałem od feralnej oscarowej gali. "Wyzwolenie" ("Emancipation") to oparty na prawdziwej historii film historyczny, w którym aktor wciela się w zbiegłego z plantacji w Luizjanie niewolnika. Film 2 grudnia ukaże się w kinach w USA, a tydzień później będzie miał premierę na Apple TV+.
Zapytany przez dziennikarza Kevina McCarthy'ego, co powiedziałby widzom, którzy nie są gotowi na jego filmowy powrót, Will Smith odpowiedział: – Całkowicie to rozumiem. Jeśli ktoś nie jest gotowy, absolutnie to uszanuję i pozostawię mu przestrzeń na niebycie gotowym.
Jednak aktor wyraził pewną obawę. – Najbardziej martwię się o mój zespół – Antoine (Fuqua, reżyser "Wyzwolenia" – red.) zrobił coś, co, moim zdaniem, jest największym dziełem w jego karierze. Ludzie z tej ekipy również wykonali jedną z najlepszych prac w całej ich karierze i mam olbrzymią nadzieję, że moje działania nie będą dla nich karą. W tym momencie pracuję właśnie nad tym – powiedział w wywiadzie.
Smith wyraził również nadzieję, że obroni się sam film: "moc filmu i aktualność tej historii". – Mam nadzieję, że dobro, które może z tego wyniknąć, otworzy przynajmniej serca ludzi, aby mogli zobaczyć, rozpoznać i wesprzeć niesamowitych artystów w tym filmie i wokół niego – dodał Will Smith.