Gdy zakończył się format "Doda. 12 kroków do miłości" i gwiazda nie wybrała żadnego z kandydatów, wylała się na nią fala hejtu. Znaleźli się nawet tacy, którzy zarzucali produkcji "ustawkę". Tymczasem gwiazda postanowiła się do tego odnieść. – Program nie polegał na tym, by znaleźć mi męża – wyjaśnia.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Telewizja Polsat wyemitowała reality show "Doda.12 kroków do miłości", w którym tytułowa bohaterka odbyła 12 randek z kandydatami na potencjalnego partnera
Dorota Rabczewska nie wybrała jednak żadnego z uczestników
Widzowie byli rozczarowani takim obrotem sprawy. Spora część internautów uważała, że program był "ustawką" pod promocję najnowszej płyty Dody "Aquaria"
Tymczasem sama zainteresowana postanowiła to skomentować. – To program rozrywkowy, który ma bawić, ale nie moim kosztem – zaznaczyła
Ostatni z wymienionych został nawet wybrany przez Rabczewską na wspólny wyjazd. Jednak piosenkarka zszokowała widzów, gdy powiedziała, że nie zostaną parą, gdyż jest już zakochana w kimś innym.
– Znamy się wcześniej, ale uczucie między nami narodziło się po programie i dało mi dużo do myślenia, jak ten program wiele u mnie zmienił. Pozamykał mi różne klapki w głowie, pootwierał zupełnie nowe. Dał mi przestrzeń na narodzenie się zupełnie nowego rodzaju relacji i dlatego nie żałuję udziału w tym reality – przekonywała.
Chociaż sama Rabczewska czuje się szczęśliwa z nową miłością znalezioną poza programem, widzowie reality show w internecie tuż po zakończeniu show nie mogli ukryć rozczarowania. Pojawiły się nawet zarzuty, że program był jedynie sprytną akcją promocyjną jej nowego albumu "Aquaria".
"I jak nie mieć wrażenia, że reality było pod promocję płyty?! Lubię twoje piosenki, ale w tej chwili czuję niesmak" – brzmiał jeden z wielu takich komentarzy. "Czuję się oszukana" – napisała wprost inna komentatorka.
Doda tłumaczy, na czym tak naprawdę polegał jej program
Artystka udzieliła wywiadu serwisowi "Party", w którym wyjaśniła, jaki tak naprawdę był cel jej show. – To program rozrywkowy, który ma bawić, ale nie moim kosztem. Zaczęłam i skończyłam go jako singielka i nie żałuję – zaczęła.
– "Doda. 12 kroków do miłości" nie polegał na tym, by znaleźć mi męża. Ten reality show był wymyślony dla mądrych i wrażliwych ludzi, którzy umieli wyciągnąć lekcję dla siebie. A reszta, która oczekiwała, że będę królikiem doświadczalnym w tym eksperymencie tylko po to, by po dwóch randkach zakochać się na siłę w jednym z 12 kandydatów, nie zrozumiała idei show. Lepiej byłoby, gdybym udawała przez miesiąc, że kogoś wybrałam, mimo że to byłoby kłamstwo? – zwróciła uwagę.
– Już w półfinale powiedziałam, że nie czuję, bym mogła któregokolwiek z kandydatów zaprosić na randkę weekendową. Dlatego zamieniliśmy ją na wyjazd z przyjaciółmi. Zarówno Stefan, jak i ja na to spotkanie zabraliśmy bliskie sobie osoby. To była transparentna sytuacja – dodała w podsumowaniu.
W naTemat jestem dziennikarką i lubię pisać o show-biznesie. O tym, co nowego i zaskakującego dzieje się u polskich i zagranicznych gwiazd. Internetowe dramy, kontrowersyjne wypowiedzi, a także ciekawostki z życia codziennego znanych twarzy – śledzę je wszystkie i informuję o nich w swoich artykułach.