Wojciech Szczęsny stał się bohaterem meczu Polska-Argentyna, po tym, jak obronił rzut karny Leo Messiego. Jego najbliższa rodzina: żona Marina i synek Liam wiernie kibicowali mu przed telewizorem. Po spotkaniu piłkarz połączył się z bliskimi na kamerce. Nie mógł powstrzymać wzruszenia.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Choć Biało-Czerwoni przegrali z Argentyną (0:2), to i tak awansowaliśmy do 1/8 finału mundialu w Katarze
Brawurowy wyczyn na tym spotkaniu należał do Szczęsnego, który obronił rzut karny Messiego
Żona naszego bramkarza wraz z bliskimi oglądała mecz w ich warszawskim mieszkaniu
W sieci pojawił się filmik, jak Marina Łuczenko-Szczęsna reaguje na obronę męża
Po meczu Szczęśni połączyli się na kamerce, a wzruszeniom nie było końca
W środowym (30 listopada) meczu z Argentyńczykami największą pewność polskiej kadrze dawał Wojciech Szczęsny. Golkiper, który na co dzień broni w Juventusie Turyn, w 39. minucie przeszedł do historii.
Polak obronił drugi rzut karny na tym mundialu, w dodatku tym razem wykonywany przez Lionela Messiego. "Szczena" dokonał czegoś takiego jako drugi polski bramkarz w mundialowej historii Polski. Podobnej sztuki dokonał przed laty Jan Tomaszewski, kiedy legendarny zespół trenera Kazimierza Górskiegowdrapywał się na mundialowe podium.
Różnica jest jednak taka, że "Tomek" dokonał tego w całym turnieju, a Szczęsny potrzebował zaledwie trzech meczówna wyłapanie dwóch jedenastek.
Choć finalnie Biało-Czerwoni przegrali z Argentyną (0:2), to wynik mógł być dużo bardziej niekorzystny dla Polski, nasz bramkarz bowiem z powodzeniem wybronił 11 celnych strzałów Argentyńczyków.
Tak kibicowała żona Wojtka Szczęsnego
Marina Łuczenko-Szczęsna nie pojawiła się w Katarze, aby na miejscu kibicować ukochanemu. Miała ważny powód. Musiała zostać w domu, bo ich synek Liam zachorował.
– Też mi jest przykro. Nie ma mnie, bo Liamek się rozchorował, musiałam zrezygnować. Chciałam polecieć, ale nie mogłam go zostawić. Nie mam niani, moi rodzice też są już wiekowi, to nie jest takie łatwe. Mama nie daje rady się cały czas nim zajmować, on jest teraz mocno absorbujący. Jak siedzi w domu, jest chory, to potrzebuje dużo, dużo uwagi. (...) Więc nie mogłam go zabrać, czekam aż wyzdrowieje – mówiła dla Pudelka.
W dodatku piosenkarka miała też zobowiązania zawodowe. Nagrywała spot dotyczący "Sylwestra marzeń z Dwójką", na którym wystąpi. Praca na planie zbiegła się w czasie z meczem Polaków z Saudyjczykami.
"Od rana nagrywamy spot do Sylwestra Marzeń w Zakopanem, w którym będę miała przyjemność dla was wystąpić, ale oczywiście na czas meczu zrobiliśmy przerwę i kibicowaliśmy całym sercem. Jakie to były emocje. Jestem wzruszona. Kochanie, jesteś wielki!" – relacjonowała gwiazda.
Kilka dni później, dokładnie w środę, gdy Polska walczyła o wyjście z grupy, Marina była już przed telewizorem w mieszkaniu. Gdy bronił karnego podbiegła przed ekran. – Mój gość! Co za gość! – słychać na nagraniu, które udostępniła w relacji na Instagramie.
Szczęsny po meczu został zapytany o to, czy chciałby komuś zadedykować awans. Wspomniał wówczas o bliskich. – Cała moja rodzina siedzi teraz w Warszawie i ogląda, moja mama, moja żona, mój synek. Kocham cię, Liamku. Tata nie wraca do domu – powiedział.
Później połączył się też z nimi na kamerce. Gdy wszyscy wiwatowali: "Wojtek! Kochamy Cię!", piłkarzowi trudno było powstrzymać wzruszenie. Wideo z tego momentu również pojawiło się u Mariny na Instagramie.
W naTemat jestem dziennikarką i lubię pisać o show-biznesie. O tym, co nowego i zaskakującego dzieje się u polskich i zagranicznych gwiazd. Internetowe dramy, kontrowersyjne wypowiedzi, a także ciekawostki z życia codziennego znanych twarzy – śledzę je wszystkie i informuję o nich w swoich artykułach.