Lwy Atlasu zawstydziły gigantów. Historyczny triumf reprezentacji Maroka na mundialu
Krzysztof Gaweł
01 grudnia 2022, 17:57·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 01 grudnia 2022, 17:57
Zmagania w grupie F piłkarskiego mundialu mieli wygrać wicemistrzowie świata Chorwaci albo trzecia drużyna poprzednich MŚ Belgia. Nie wygrali, bo najlepsze okazało się Maroko, które awans do 1/8 finału i pierwszą pozycję przypieczętowało wygrywając 2:1 (2:1) z Kanadą. To historyczny sukces Lwów Atlasu i wielki dzień dla całej afrykańskiej piłki.
Reklama.
Reklama.
Reprezentacja Maroka wygrała rywalizację w grupie F mistrzostw świata
Lwy Atlasu awans do 1/8 finału wyszarpały ogrywając Kanadyjczyków
Sensacyjnie z turniejem żegna się Belgia, a awans mają też Chorwaci
Kanada swój drugi występ w finałach mistrzostw świata i powrót do elity po 36 latach będzie wspominać gorzko. Po porażkach z Belgią (0:1) oraz Chorwacją (1:4) Klonowe Liście odpadły z rywalizacji, a z Marokiem zagrały w czwartek na pożegnanie mundialu. Tymczasem Lwy Atlasu stały przed historyczną szansą, bo wygrana gwarantowała im awans do 1/8 finału MŚ, co nie przydarzyło się ekipie z Afryki właśnie od 1986 roku.
W tle rozgrywał się też pojedynek Chorwacja – Belgia i Maroko uciekało właśnie ekipie Czerwonych Diabłów. Po sensacyjnej wygranej 2:0 piłkarze Walida Regragui mieli przewagę nad Belgami, którzy zamiast na piłce, skupili się na awanturach i podziałach. Ale wyszli na murawę w Ahmad bin Ali Stadium w Ar Rajjan by ograć wicemistrzów świata i jednak przeskoczyć Maroko. Lwy Atlasu walczyły z Kanadą na Al Thumama Stadium w Dausze.
Marokańczycy błyskawicznie strzelili pierwszą bramkę, a pomógł im bramkarz rywali. W 4. minucie spotkania fatalnie piłkę wycofał do niego Kamal Miller, a Milan Borjan chciał ją wybić, by nie dostała się pod nogi Youssefa En Nesyriego. Ale zrobił to tak fatalnie, że Hakim Ziyech bez trudu podciął futbolówkę nad bramkarzem rywali i otworzył wynik meczu. Lwy Atlasu miały w garści awans do fazy pucharowej mistrzostw świata.
Piłkarze Johna Herdmana próbowali odgryzać się w ofensywie, ale niewiele im się udawało pod bramką Yassine Bounou. Za to w 21. minucie wpadł w pole karne rywali Hakim Ziyech, podał wzdłuż bramki i padłby gol, ale defensorzy Klonowych Liści zdołali jednak wybić piłkę. Ale już dwie minuty później Youssef En Nesyri dostał kapitalną piłkę od Achrafa Hakimiego w pole karne, przymierzył i mocnym strzałem podwyższył na 2:0. Sny o awansie zaczęły się spełniać.
Lwy Atlasu miały swój dzień, gra układała się znakomicie, a Kanada schowała się za podwójną gardą. Ale wreszcie się zza niej wychyliła i strzeliła gola kontaktowego. W 41. minucie dynamiczną akcję rozegrał Samuel Adekugbe, który wpadł w pole karne rywali z lewej strony i mocno zagrał piłkę z ostrego kąta. Miał dużo szczęścia, bo ta piłka odbiła się od Nayefa Aguerda i wpadła do bramki, kompletnie zaskakując golkipera.
I jeszcze raz zaatakowali piłkarze z Afryki, w trzeciej minucie doliczonego czasu gry Youssef En Nesyri wpakował piłkę do siatki Kanady po zamieszaniu w polu karnym, ale jego radość trwała bardzo krótko. Sędzia Raphael Claus odgwizdał pozycję spaloną, uznał że jeden z Marokańczyków przeszkadzał Milanowi Borjanowi i brał udział w akcji. Kibice z Maroka nie mogli się pogodzić z tą decyzją i przeraźliwie buczeli, gdy zespoły schodziły do szatni.
Po zmianie stron Kanadyjczycy ruszyli odważnie przed siebie, bo nie mieli już nic do stracenia, a nie chcieli się żegnać z mundialem porażką. Yassine Bounou miał sporo pracy, a jego koledzy w ofensywie stracili pazur i musieli harować w obronie. Piłkarze Johna Herdmana atakowali z pomysłem, a w 58. minucie wyrównać mógł Alphonso Davies. Ale w dogodnej sytuacji posłał piłkę obok bramki Maroka.
Dużo więcej działo się pod bramką Lwów Atlasu w drugiej połowie meczu, a zmiany podziałały na Klonowe Liście jak zastrzyk adrenaliny. Wszystko mógł zniweczyć Hakim Ziyech, który wpadł w pole karne rywali, ale był przewracany. Kibice czekali, aż sędzia podyktuje rzut karny, ale arbiter nawet nie drgnął, tylko nakazał piłkarzom grać dalej. Więc grali i walczyli jakby nie było jutra. Kanada znów była blisko gola.
Była 71. minuta meczu, po dośrodkowaniu Juniora Hoiletta z rzutu rożnego zrobiło się ogromne zamieszanie, a piłka po strzale głową Atiby Hutchinsona odbiła się od poprzeczki, a następnie od linii bramkowej i wróciła w pole karne. A tam dopadł do niej jeszcze Alistair Johnston, który strzelił z bliska tuż nad bramką. To powinien być remis, ale szczęście było po stronie piłkarzy z Afryki. Ci ocknęli się z letargu i zaczęli groźnie kontrować.
Ale zabrakło im cierpliwości i wykończenia, za to raz po raz Yassine Bounou był zaangażowany w rywalizację pod swoją bramką. W Ar Rajjan cały czas Chorwacja remisowała z Belgią 0:0, co dawało Marokańczykom nie tylko awans do fazy pucharowej, ale też pierwsze miejsce w grupie F. Zostało kilka minut plus doliczony czas gry, szczęście było tak blisko. A Yassine Bounou jeszcze efektownie złapał piłkę przed nosem Alphonso Daviesa. I wreszcie sędzia
Zmagania w grupie F wygrali zatem sensacyjnie piłkarze reprezentacji Maroka, którzy wyprzedzili Chorwatów oraz Belgów, czwarte miejsce zajęła Kanada. Trzeci zespół poprzednich MŚ znalazł się za burtą turnieju i z pewnością Czerwone Diabły mogą mieć pretensje tylko do samych siebie. A Lwy Atlasu piszą piękną historię piłki w Afryce.
Kanada – Maroko 1:2 (1:2)
Bramki: Nayef Aguerd (40-samobójcza) – Hakim Ziyech (4), Youssef En Nesyri (23)
Żółte kartki: Junior Hoilett, Jonathan Osorio, Sameul Adekugbe, Steven Vitoria
Sędziował: Raphael Claus (Brazylia)
Widzów: ok. 40 000