Pierwszy taki horror na MŚ. Bramkarz wprowadził Chorwację do ćwierćfinału, obronił trzy karne!
Krzysztof Gaweł
05 grudnia 2022, 18:48·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 05 grudnia 2022, 18:48
Dwie godziny z okładem Chorwaci walczyli z Japończykami o awans do ćwierćfinału mistrzostw świata w Katarze. Po remisie 1:1 (1:0, 1:1) sędzia zarządził konkurs rzutów karnych, których bohaterem został bramkarz Vatrenich. Dominik Livaković obronił trzy strzały rywali, a jego zespół wygrał serię jedenastek 3:1 i znów jest w najlepszej ósemce na mundialu. Bohaterowie turnieju jadą do domów.
Reklama.
Reklama.
Chorwacja pokonała Japonię po rzutach karnych i zagra w ćwierćfinale MŚ
Bohaterem meczu został Dominik Livaković, który obronił trzy rzuty karne
Vatreni przegrywali do przerwy, ale potem odrobili straty i wzięli awans
Piłkarze reprezentacji Japonii wyrośli na czarnego konia mundialu w Katarze, gdy w fazie grupowej ograli Niemców i Hiszpanów po 2:1 i awansowali do 1/8 finału kosztem tych pierwszych. Samurajowie zadziwili piłkarski świat. Swoją walecznością, ofensywną grą i wysoką formą, której po ekipie z Azji mało kto się spodziewał. A teraz dostali szansę rywalizacji o miejsce w ćwierćfinale MŚ, pierwsze w historii. Rywal był jednak bardzo mocny.
Chorwaci to przecież wicemistrzowie świata, zespół naszpikowany gwiazdami, którym rządzi Luka Modrić. Lider Realu Madryt i jego koledzy mieli zamiar utemperować Japończyków i wskoczyć do ósemki MŚ, gdzie mogli trafić na wielką Brazylię. Uchodzili zresztą na faworyta, ale jeśli w 1/8 finału katarskiego mundialu miało gdzieś dojść do sensacji, to eksperci wskazywali właśnie na tę parę. Kibiców na Al Janoub Stadium czekał świetny mecz.
I faktycznie taki był, a Samurajowie oczywiście zdołali zaskoczyć rywali i znów zaprezentowali grę i piłkę totalną, z którą długo nie mogli sobie poradzić Chorwaci. Ale najpierw kapitalną "setkę" zmarnował Ivan Perisić, jeden z bohaterów poprzednich MŚ, który w 8. minucie meczu wpadł w pole karne rywali i mocnym strzałem powinien wpisać się na listę strzelców, ale przegrał pojedynek z Shuichim Gondą. Dobijał jeszcze Andrej Kramarić, ale defensorzy na czas zatrzymali jego próbę.
Japończycy dostali ostrzeżenie i zaraz przenieśli grę na połowę rywali. Wrzucali w pole karne Vatrenich piłkę za piłką, a przed bramką czaił się Daizen Maeda, który chciał zaskoczyć Dominika Livakovicia. Nie udało się, choć Yuto Nagatomo dostał dobre podanie i mógł otworzyć wynik w 13. minucie. W odpowiedzi Chorwaci zaprezentowali szybki atak, ale Josko Gvardiol posłał piłkę wysoko nad bramką synów Nipponu.
Chorwaci długo oblegali bramkę rywali, ale ani Luka Modrić, ani Mateo Kovacić nie potrafili podać piłki do kolegów tak, by stworzyć im stuprocentową okazję. Za to w 42. minucie zagotowało się pod bramką ekipy z Bałkanów, a Daichi Kamada wpadł w pole karne i mógł zdobyć gola, jednak uderzył nad poprzeczką. Minutę później było już 1:0 dla Samurajów, a bohaterem został Daizen Maeda, który zachował się świetnie po rzucie rożnym i został bohaterem swojej reprezentacji.
Trener Zlatko Dalić miał sporo pracy w przerwie, ale dokonał korekt w grze zespołu i tchnął w niego ducha walki. Chorwaci rzucili się na rywali po zmianie stron, atakowali raz za razem, aż w 55. minucie meczu Dejan Lovren wspaniale rzucił piłkę w pole karne, a tam był już Ivan Perisić, który uniknął spalonego, uderzył głową i nie dał szans bramkarzowi Japończyków na skuteczną interwencję. Wynik 1:1 nie zadowalał wicemistrzów świata, atakowali i szukali zwycięstwa w regulaminowym czasie gry.
Nacierali bardzo groźnie, a Japonia wyraźnie spuściła z tonu i twardo się broniła. Ale gdy wyszła z kontrą, Wataru Endo mógł przywrócić swojej ekipie prowdzenie, jednak na posterunku był Dominik Livaković. W 63. minucie Luka Modrić przejął przed polem karnym odbitą piłkę i uderzył tak, że aż kibice na stadionie jęknęli z podziwem. Ale Shuichi Gonda wyciągnął się jak struna i obronił uderzenie gwiazdora z najwyższym trudem.
I znów pod bramką Azjatów byli Vatreni, a Ante Budimir głową mógł odwrócić losy meczu, ale trafił minimalnie obok słupka. Rozszalał się na lewej flance Ivan Perisić, więc trener Hajime Moriyasu sięgnął po zmienników i zabezpieczył defensywę swojej ekipy. Do końca meczu został kwadrans, ale nie zanosiło się na to, by któraś z ekip miała zadać rywalom decydujący cios i wziąć awans do ćwierćfinału. W Wakrze pachniało dogrywką.
I faktycznie po 90 minutach sędzia Ismail Elfath zarządził dodatkowe 30 minut gry, bo obie ekipy nie atakowały już skutecznie i chyba czekały na gwizdek. Chorwaci dopięli swego, uratowali wynik po przerwie i zaprosili rywali do tańca, którego są ekspertem. A ekipa z Nipponu zrobiła tyle dobrego, że nie dała sobie wbić drugiego gola i mogła dalej walczyć o swoje piłkarskie marzenia. Po raz pierwszy na mundialu mieliśmy dogrywkę.
Chorwacjanie atakowała, wbrew przewidywaniom, frontalnie w dodatkowym czasie gry. Japończycy bronili się, próbowali kontrować i chcieli przetrwać, a byli już potwornie zmęczeni. Mogło się udać w 105. minucie, ale Dominik Livaković wygrał pojedynek z Kaoru Mitomą i ocalił Vatrenich. Ci zaskoczyli, trener Zlatko Dalić zdjął z boiska Lukę Modricia, Ivana Perisicia i Mateo Kovacicia. Jeszcze piłkę meczową miał Lovro Majer i sędzia zarządził, znów po raz pierwszy na mundialu w Katarze, konkurs jedenastek.
Czekał nas zatem pojedynek Dominika Livakovicia z Shuichim Gondą i prawdziwa wojna nerwów. I od razu Japonia znalazła się w opałach, bo Takumi Minamino strzelił wprost w ręce bramkarza rywali, a Nikola Vlasić dał swojej ekipie prowadzenie. Seria druga i znów pudło, Kaoru Mitoma przegrał pojedynek z Dominikiem Livakoviciem, a Marcelo Brozović podwyższył na 2:0. Samurajowie byli w opałach, ale Takuma Asano dał jeszcze drużynie nadzieję. A po chwili Marko Livaja trafił w słupek.
Maya Yoshida mógł doprowadzić do remisu i chybił jako trzeci w swojej drużynie. Dominik Livaković bronił jak w transie i to dzięki niemu było 2:1 dla Chorwatów. Ostatni strzał oddał Mario Pasalić, zupełnie zmylił bramkarza Japonii i zapewnił swojej drużynie awans do ćwierćfinału mistrzostw świata w Katarze. Vatreni wygrali serię karnych 3:1, teraz ze spokojem mogą czekać na kolejny mecz. Zagrają z lepszym w parze Brazylia – Korea Południowa.