nt_logo

"Sprawy są śmiertelnie poważne". Członek komisji obrony o związkach Macierewicza z agentem

Katarzyna Nowak

08 grudnia 2022, 12:54 · 3 minuty czytania
– Sprawy są śmiertelnie poważne. Czas przejrzeć na oczy – mówi w rozmowie z naTemat.pl Cezary Tomczyk z KO, komentując reportaż o rosyjskim agencie, który miał zasiadać przed laty w komisji likwidacyjnej. Z ustaleń TVN 24 wynika, że należał on do wąskiego grona współpracowników Antoniego Macierewicza.


"Sprawy są śmiertelnie poważne". Członek komisji obrony o związkach Macierewicza z agentem

Katarzyna Nowak
08 grudnia 2022, 12:54 • 1 minuta czytania
– Sprawy są śmiertelnie poważne. Czas przejrzeć na oczy – mówi w rozmowie z naTemat.pl Cezary Tomczyk z KO, komentując reportaż o rosyjskim agencie, który miał zasiadać przed laty w komisji likwidacyjnej. Z ustaleń TVN 24 wynika, że należał on do wąskiego grona współpracowników Antoniego Macierewicza.
Antoni Macierewicz Fot. Jacek Dominski/REPORTER
  • Nie milkną echa reportażu TVN24 pt. "Historia agenta"
  • Wynika z niego, że zatrzymany za szpiegostwo Tomasz L. był członkiem komisji likwidacyjnej
  • – Człowiek, który ramię w ramię z Macierewiczem likwiduje polskie służby, okazuje się ruskim agentem – komentuje Cezary Tomczyk.

Cezary Tomczyk z Koalicji Obywatelskiej, pytany o najnowsze doniesienia z reportażu TVN24, przypomina niedawne głosowanie w Sejmie. W jego trakcie Prawo i Sprawiedliwość próbowało przepchnąć do uchwały o uznaniu Rosji za kraj sponsorujący terroryzm zapis, że Rosja jest winna katastrofy smoleńskiej. Opozycja zaprotestowała, a poprawka PiS nie przeszła. Z sejmowych ław w stronę Macierewicza krzyczano z kolei: "ruski agent, ruski agent!".

Macierewicz miał blisko współpracować z rosyjskim agentem, Tomaszem L.

– Kiedy pół sali sejmowej przy słynnym głosowaniu o ustawie o Rosji jako państwie wspierającym terroryzm krzyczało "ruski agent" nie myśleliśmy, że tak szybko dojdzie do weryfikacji tych słów – mówi teraz Tomczyk, który zasiada w sejmowej komisji Obrony Narodowej.

Przypomnijmy: dziennikarze TVN24 ujawnili, że zatrzymany w marcu urzędnik Tomasz L. był nie tylko pracownikiem ratusza (jak służby ujawniły wcześniej), ale w 2006 roku miał zostać członkiem komisji likwidacyjnej Wojskowych Służb Informacyjnych.

Z ustaleń dziennikarzy wynika, że należał on do wąskiego grona bliskich współpracowników Antoniego Macierewicza i miał dostęp do wrażliwych informacji (rozwiązanie Wojskowych Służb Specjalnych, w którym brał udział, było wówczas jednym z flagowych pomysłów PiS). Nie wiadomo, kiedy L. zaczął współpracę z rosyjskimi służbami - obecnie mężczyzna przebywa w areszcie i zajmują się nim służby.

Człowiek, który ramię w ramię z Macierewiczem likwiduje polskie służby, okazuje się ruskim agentem – podkreśla Tomczyk. Dodaje też, że "duża część polityków PiS w stosunku do Rosji zachowuje się jak grupa pożytecznych idiotów". – A sprawy są śmiertelnie poważne. Czas przejrzeć na oczy – dodaje w rozmowie z naTemat.pl.

Komisja likwidacyjna i rosyjski agent

Formalnie kandydaturę L. do komisji likwidacyjnej zatwierdził ówczesny minister obrony narodowej, Radosław Sikorski. Przekonuje on jednak, że była to jedynie formalność, a "pełne władztwo ministra obrony nad likwidacją WSI zostało przekazane pisemną decyzją Jarosława Kaczyńskiego Antoniemu Macierewiczowi".

W sprawie likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych działały dwie komisje – oprócz komisji likwidacyjnej, w której miał zasiadać Tomasz L., była to także komisja weryfikacyjna.

Macierewicz odżegnuje się od sprawy i zaznacza, że był przewodniczącym tej drugiej (wiadomo, że jej członków wybrali prezydent i premier, w przypadku komisji likwidacyjnej nie wiadomo, czym kierowano się w wyborze członków).

Były szef MON i poseł PiS w rozmowie z dziennikarzami rzucił słuchawką. – Bardzo się cieszę, że pan do mnie dzwoni. Dziękuję panu najmocniej, na razie, do widzenia – powiedział. W kolejnej rozmowie dodał, że "sam kierował komisją weryfikacyjną, w której nie było Tomasza L.".