Biblioteka Uniwersytetu Warszawskiego
Biblioteka Uniwersytetu Warszawskiego Fot. Adam Stępień / AG

Zerkasz jednym okiem na książkę o dziejach polskiego rzemiosła artystycznego, lecz naprawdę wpatrujesz się w piękną dziewczynę siedzącą naprzeciw. Co robisz? Nie zagadujesz do niej, bo trochę się wstydzisz i w dodatku nie masz pojęcia jak? Wracasz do domu myśląc ciągle o niej, pragniesz ją odnaleźć? Jeżeli tak, to właśnie dla Ciebie powstał facebookowy fanpage „Spotted: BUW”, który zyskał w ostatnich dniach szaloną popularność. Z założenia powstał dla ludzi, którzy żałują, że bali się odezwać. Czyli właściwie nas wszystkich.

REKLAMA
„Do seksownego chłopaka w niebieskiej bluzie w kratę...”

W ciągu dwóch tygodni 7,5 tysiąca ludzi zechciało być na bieżąco z wieściami z ulicy Dobrej. Po wejściu na stronę możemy przeczytać: „Jesteś teraz w BUWie i nie możesz oderwać wzroku od osoby obok? Napisz o tym do nas, a my opublikujemy Twoją wiadomość anonimowo!”. Większość wpisów to niewybredne żarty, które napędzają popularność fanpage, jednak często zgodne z pierwotną ideą pojawiają się rozpaczliwe posty od osób, które widziały kogoś pięknego w dziale historycznym, albo jedzącego makaron w Rewersie, lecz nie zagadały i nie mogą się pogodzić z tym, że już nigdy tego bożyszcza lub bogini nie zobaczą, nie umówią się na kawę, nie pouczą się wspólnie do sesji.
Mimo że niektóre anonse wyglądają w taki sposób:
logo
na stronie jest także sporo apeli do pięknych brunetek i blondynek, chłopaków w bluzach, albo zapiętych na ostatni guzik koszulach, propozycji spotkań, próśb o uśmiech.
FitFinder i Floxx

Studenci UW otrzymali pomoc w poszukiwaniach atrakcyjnych osób dopiero dwa lata po studentach londyńskiego UCL. Założona przez Richa Martella, jednego z nich, strona o nazwie FitFinder dawała możliwość anonimowego informowania o tym gdzie i kiedy widziano atrakcyjną osobę. Stworzony dla żartu serwis w ciągu pierwszych godzin zyskał 2000 użytkowników, a podczas pierwszego weekendu miał 20000 unikatowych wizyt. Wkrótce działalność strony wyszła poza granice UCL i objęła także Oxford, Cambridge, Warwick, Bath, LSE i Imperial College London. Kariera FitFindera okazała się być jednak zaskakująco krótka. Pojawiało się na nim coraz więcej obraźliwych komentarzy, które zaalarmowały właściciela domeny, a ten zablokował chwilowo stronę. To znowu spowodowało napływ jeszcze większych ilości nieodpowiednich treści. Dodatkowo Rich Martell został ukarany przez uniwersytet za odmówienie władzom na prośbę o zawieszenie strony. Serwis został ostatecznie zlikwidowany w Maju 2010, a jego właściciel ukarany wysoką grzywną za zszarganie reputacji UCL. W styczniu następnego roku stworzył aplikację o nazwie Floxx, która służy dokładnie temu samemu co FitFinder, czyli szukaniu atrakcyjnych osób, do których nie miało się odwagi zagadać, jednak nie jest już związana ze światem uniwersyteckim w Anglii. Obecnie działa w 50 krajach.
Czerwona sukienka

Mimo że portale ogłoszeniowe, facebook i aplikacje znacznie ułatwiają sprawę, romantycy uciekają się także do bardziej „tradycyjnych” rozwiązań działających poza internetem. Rozpaczliwe poszukiwania możemy zobaczyć tak samo jak wiele lat temu na słupach ogłoszeniowych, w metrze, w gazetach, a nawet na bilbordach. Tysiące Polaków prawie rok temu wzruszało się historią Grzegorza Grzybka, który szukał pięknej szatynki w czerwonej sukience przy pomocy wielkiego billboardu na ulicy Suraskiej w Białymstoku. „Miłość życia” spotkał w białostockim Wedlu, na pytanie dlaczego do niej nie zagadał odpowiedział „Nie zagadałem do niej, bo ona i ja byliśmy ze znajomymi. Poza tym takich rzeczy się nie robi, poza tym była nierealnie piękna. Ja jestem raczej przeciętnym chłopakiem”. Wielu podejrzewało, że była to zakamuflowana reklama firmy, której specjaliści docenili wielki potencjał internetu (zdjęcie bilboardu zostało udostępnione przez tysiące pomocnych użytkowników Facebooka), inni natomiast aktywnie włączyli się w poszukiwania dziewczyny. Efektów niestety brak, z czego płynie prosta nauka, że zdecydowanie lepiej jest wykorzystywać pierwszą daną szansę, niż bić się o drugą, mimo że sama walka jest bardzo romantyczna.