
Biblioteka Uniwersytetu Warszawskiego – dla niektórych mekka nauki, a w czasie sesji wręcz drugi dom. Dla innych – element pseudointelektualnego lansu, miejsce na podryw, a nawet na seks. I chociaż nadal w BUW-ie uczących się jest więcej niż lansujących, to ci drudzy zaczynają rzutować na wizerunek szlachetnej biblioteki. Buwing to cała kultura, która ma nawet swój dress-code.
– Dużo ludzi przychodzi na buwing towarzysko. Przodują w tym studenci prawa. Moja
Kiedyś i obok mnie siedziała grupa towarzyskich "prawników". Usiedli w swoim gronie i zamiast się uczyć to gadali i chodzili.
Ulubione zajęcia buwingowca? Siedzenie na osławionych schodach, rozmówki ze znajomymi i obowiązkowo - Facebook. – Nie wiem, po co niektórzy przychodzą z laptopem. Oczywiście, jak piszą pracę zaliczeniową to ok, ale często ludzie siedzą z notatkami, książkami i obok na komputerze otwarty fejs – opowiada Kasia. Jej słowa potwierdzają inni studenci: lansu w uniwersyteckiej bibliotece bez fejsa nie ma. Jedna ze studentek, zapytana o niebieski portal społecznościowy, kpiąco odpowiada: – Otagowanie się w BUW-ie jest po prostu glamour, nie wiedzieliście?
Dziewczyny, dla których nauka jest na drugim planie, mają swój cały dress-code: szary dres, buty emu, markowa torebka. Na stole obowiązkowo milion książek i laptop. No i zakreślacze we wszystkich kolorach tęczy, żeby przypadkiem nikt nie pomyślał, że oni przyszli na lans.
Monika z historii sztuki przyznaje: do BUW-u "nie wypada" przyjść źle ubranym w towarzystwo – Ale to chyba dlatego, że oni tu często przychodzą na podryw. Laski się odstawiają, żeby faceci zwracali na nie uwagę i odwrotnie – mówi studentka. Sposoby na podryw w bibliotece są różne. Od klasycznego pytania: "Czy wypijesz ze mną kawę?" po bardziej wymyślne środki. Krystian przywołuje przykład swojego kolegi, który - choć studiuje stosunki międzynarodowe - wypożyczał książki z prawa. – Żeby móc zagadywać do dziewczyn, bo bardziej lecą na prawników – mówi ze śmiechem 24-latek. Jego kolega wtedy "kręcił się" wokół towarzystwa prawniczego, a z odpowiednią książką łatwiej było nawiązać kontakt: – Zaczyna się od takiej gadki: z
"Zaczyna się od takiej gadki: z czego masz egzamin, a z kim, jak długo tu siedzisz, a potem już idzie: to może jutro gdzieś wyskoczymy coś porobić po BUWie?"
Na podryw przychodzą zarówno studentki, jak i studenci. Każdy ma swoją metodę, niektórzy potrafią robić podchody miesiącami - zaczynając od nieśmiałych uśmiechów, przez zdawkowe rozmowy, do pełnej zażyłości. Pełnej, czyli seksu, bo według legend to też się zdarzało. – Tam są takie pokoje, które teraz pozamykano, bo ponoć w nich właśnie parki uprawiały seks – wskazuje Klaudia.
Chociaż studentów skupionych na nauce nadal jest w bibliotece więcej, niż lansujących się, to i tak ci drudzy psują nastrój. Na szczęście, są na to sposoby. Przede wszystkim: zaszycie się w ciemnym kącie. Ważne są też godziny, w których przychodzi się do BUW-u, chociaż tutaj brakuje wśród studentów zgodności. Jedni wskazują, że najlepiej jest w środku dnia, kiedy prawie nikogo tam nie ma. Inni - że należy siedzieć w nocy, bo lansiarze wtedy muszą przejść się na imprezkę i pokazać na mieście, w związku z czym

