Sporo gorzkich słów padło w rozmowie dla "Przeglądu Sportowego" i Onetu, w której przepytany przez Antoniego Bugajskiego został Antoni Szymanowski. Medalista mundialu z 1974 roku i mistrz oraz wicemistrz olimpijski nie jest zadowolony z występu Biało-Czerwonych w Katarze. I to łagodne określenie jego odczuć.
Reklama.
Reklama.
Reprezentacja Polski zakończyła mundial w Katarze na 1/8 finału
Biało-Czerwoni czekali 36 lat na awans do fazy grupowej MŚ
Antoni Szymanowski to jeden z najlepszych obrońców w historii kadry
W ostatnią niedzielę (tj. 4 grudnia) reprezentacja Polski ostatecznie pożegnała się z mundialem w Katarze. Biało-Czerwoni okazali się słabsi od mistrzów świata, Francuzów, przegrywając 1:3 (0:1). Honorowe trafienie dla Polaków zaliczył z rzutu karnego Robert Lewandowski.
Występ drużyny trenera Czesława Michniewiczajest w kraju przyjmowany z umiarkowanym optymizmem. Polacy po raz pierwszy od MŚ 1986 zdołali przebrnąć przez fazę grupową, meldując się w części pucharowej mundialu. Problemem jest jednak styl gry reprezentacji, który był daleki od oczekiwanego. Biało-Czerwoni skupili się przede wszystkim na destrukcji ataków przeciwnika. Sami bardzo rzadko angażowali się w akcje ofensywne.
Archaiczny futbol Polaków w Katarze
Antoni Bugajski jest autorem ciekawego wywiadu, który ukazał się w "Przeglądzie Sportowym oraz Onecie. Rozmówcą dziennikarza był Antoni Szymanowski, jeden z najlepszych obrońców w dziejach polskiej reprezentacji. Mistrz (1972)i wicemistrz olimpijski (1976), do tego członek drużyny, która weszła na podium mundialu (1974), ocenił postawę Biało-Czerwonych na trwających mistrzostwach świata w Katarze.
"Czytałem u was wypowiedzi Lothara Matthäusa, bądź co bądź faceta, który był wybitnym piłkarzem. Trenerem był już trochę gorszym, ale to nie zawsze idzie w parze. Otóż ten wielki zawodnik ocenił, że Polska na mundialu zademonstrowała futbol archaiczny. Radziłbym nie lekceważyć tej opinii. Jeżeli tak mówi legenda światowego futbolu, coś jest na rzeczy." – nie ukrywa były prawy defensor w zespole legendarnego Kazimierza Górskiego.
"Na litość boską, ludzie, opamiętajcie się! Jeżeli my się cieszymy, że wyszliśmy z grupy w takim stylu, to brak mi słów. Dziś na mistrzostwach świata grają 32 drużyny, za chwilę będzie ich jeszcze więcej. To po co w ogóle robić eliminacje? Myśmy tylko awansowali do najlepszej szesnastki turnieju, a przypominam, że za moich czasów, gdy grałem w drużynach Kazimierza Górskiego i Jacka Gmocha, na mundialach było po 16 drużyn, był więc to dopiero początek, punkt wyjścia. O jakim sukcesie my teraz mówimy?" – pyta retorycznie Szymanowski.
Starszyzna decyduje o obliczu drużyny?
Bardzo dobrze w defensywnej grze drużyny czują się tacy zawodnicy kadry, jak obrońca Kamil Glik czy defensywny pomocnik Grzegorz Krychowiak. Po drugiej stronie są dużo bardziej kreatywni pomocnicy – Piotr Zieliński, Sebastian Szymański czy skrzydłowi – Jakub Kamiński, Nicola Zalewski czy Przemysław Frankowski.
"Czasem mam wrażenie, że ci młodzi chłopcy z naszej drużyny potrafiliby pokazać więcej na boisku, ale są przyduszeni, zaszczuci przez paru starszych kolegów. Mamy w zespole triumwirat albo kwartet, który patrzy przede wszystkim na siebie, a to dlatego, że opinia publiczna bardzo ich chwali, aż się nimi zachłystuje. Proszę wybaczyć, ale w dalszym ciągu nie będę podawał nazwisk, niech każdy sam się zastanowi, o kim mówię. Trzeba i warto zmieniać. Kosztować to może jakiś gorszy wynik, ale zmiany muszą nastąpić" – nie ukrywa Szymanowski.
Wygląda na to, że MŚ 2022 mogą stać się punktem zwrotnym dla dalszych lat kadry. Na horyzoncie Biało-Czerwonych są przecież eliminacje Euro 2024. Polacy trafili do stosunkowo łatwej grupy, gdzie rywale nie powinni stanowić problemu dla naszej kadry. To idealna okazja do przetestowania nowych wariantów, postawienie na młode gwiazdy reprezentacji.
– Widzę tutaj prosty scenariusz. Nowy selekcjoner, najlepiej uznany fachowiec. I nie Polak, bo dla drużyny to niemal pocałunek śmierci. Potem oczyszczenie atmosfery, wspólna praca i wygrane eliminacje Euro 2024.Mundial już za nami, coś drgnęło, ale nieznacznie. Trzeba pracować, ścigać świat i budować zespół na młodych. Pamiętając, że są nadal Milik, Szczęsny, Glik, Zieliński, Lewandowski i kilku weteranów. Oni potrafią grać w piłkę! – zauważył red. Krzysztof Gaweł w specjalnym podsumowaniu występu Polaków w naTemat.
Dziennikarz sportowy. Lubię papier, również ten wirtualny. Najbliżej mi do siatkówki oraz piłki nożnej. W dziennikarstwie najbardziej lubię to, że codziennie możesz na nowo pytać. Zarówno innych, jak i samego siebie.