Kierowcy w sądzie domagają się ograniczenia mandatów wystawianych na podstawie zdjęć z fotoradarów. Argumentują, że te urządzenia służą do pomiaru prędkości, a nie sprawdzania, czy ktoś miał zapięte pasy, albo rozmawiał przez komórkę. Eksperci oceniają, że buntownicy mają spore szanse na wygraną.
Kierowcy coraz częściej protestują przeciwko mandatom za rozmowę przez komórkę czy niezapięcie pasów, przyznawanym im na podstawie zdjęć z
fotoradarów. Argumentują, że te urządzenia służą tylko do rejestrowania prędkości i na ich podstawie nie można karać za inne przewinienia. Policja przekonuje, że Inspekcja Transportu Drogowego i straże miejskie mają prawo do wystawiania mandatów także za rozmowy przez telefon i niezapięcie pasów.
Innego zdania są eksperci, którzy zauważają, że o ile raczej nie protestujemy, jeśli dostaniemy mandat za niezapięcie pasów, to inaczej byłoby w przypadku kary za brudne szyby lub nieczytelną tablicę rejestracyjną – a również takie możliwości wchodzą w grę. Problem rośnie, tym bardziej, że fotoradarów przybywa. Intensywnie ich sieć rozbudowuje Inspekcja Transportu Drogowego, która ma już 315 urządzeń. Szacuje się, że drugie tyle mają straże miejskie i gminne.