
Choć prawie każdy kierowca narzeka na fotoradary, to aż 60 procent Polaków popiera zwiększenie ich ilości, o ile tylko poprawi to bezpieczeństwo na drogach. Problem w tym, że aż 91 procent kierowców nie zdejmuje nogi z gazu, widząc fotoradar i przekracza dozwoloną prędkość.
REKLAMA
Z badań przeprowadzonych przez firmę NaviExpert, które publikuje "Dziennik Gazeta Prawna" wynika, że kierowca, który widzi radar przy ograniczeniu prędkości do 50 km na godzinę zwalnia średnio o… dwa kilometry. Nie zmienia to faktu, że wciąż i tak jedzie za szybko. Skąd taka tendencja? Aż 91 procent kierowców nie zwalnia, widząc fotoradar, bo wychodzą z założenia, że nie dostaną mandatu jeżeli prędkość przekroczą o kilka bądź kilkanaście kilometrów na godzinę.
Sprawdź: 69 fotoradarów i 34,5 tys. zł za mandaty na trasie Gdańsk-Kraków. Zientarski: To oducza szacunku do prawa
Sprawdź: 69 fotoradarów i 34,5 tys. zł za mandaty na trasie Gdańsk-Kraków. Zientarski: To oducza szacunku do prawa
Producent samochodowej nawigacji przyjrzał się milionowi przejazdów na kilku najpopularniejszych trasach w kraju. Wśród kierowców panuje przekonanie, że radar "strzeli" dopiero, gdy na liczniku będziemy mieli co najmniej o 20-30 km na godzinę za dużo.
Metody łapania kierowców od zawsze budzą kontrowersje. Zarzuca się, że radary to"maszynki do robienia pieniędzy" dla budżetu. Tylko na trasie Gdańsk-Kraków jest 69 fotoradarów, które teoretycznie mogą uszczuplić nasz portfel o 34,5 tysiąca złotych.
Słyszałem o takiej rywalizacji, że policjanci ścigają się, kto podczas jednego dyżuru wlepi więcej mandatów na 500 złotych. Przecież to się nie wzięło samo z siebie, ale z góry. W tej chwili niemal każda instytucja państwowa ma fotoradary i zajmuje się wyciąganiem pieniędzy od kierowców. CZYTAJ WIĘCEJ

