Kreml jest bardziej wpływowy od Białego Domu, światem rządzą szare eminencje świata finansów, a ajatollahowie są bardziej wpływowi od Watykanu? Tak wygląda dzisiejszy świat według prestiżowego magazynu "Foreign Policy", który twierdzi, że żaden polityk nie zasługuje na miano globalnego lidera. - Te czasy minęły. Globalizacja paradoksalnie sprawiła, że polityka stała się bardziej regionalna - oceniają rozmówcy naTemat.
Prezydent Rosji Władimir Putin jest w czasach kryzysu najpotężniejszym graczem na arenie międzynarodowej, a Barack Obama to przywódca bierny, którego pozycja wiąże się tylko z jego stanowiskiem. Bardziej wpływowa jest nie tylko kanclerz Niemiec Angela Merkel, ale nawet szef Banku Rezerw Federalnych USA, Ben Bernanke. Właśnie tak na początku nowego roku wygląda świat w oczach prestiżowego amerykańskiego magazynu "Foreign Policy".
Amerykańscy spece od polityki międzynarodowej w swoim najnowszym rankingu najbardziej wpływowych ludzi świata uznali, że w trudnych czasach globalnej recesji nikt nie zasługuje na przyznanie mu pierwszej lokaty. "W świecie "grupy 0" każdy czeka na kogoś innego, by zrzucić na jego barki odpowiedzialność za stawienie czoła największym problemom współczesności" - tłumaczy magazyn. Jednocześnie uznaje, że na drugą lokatę zasługuje Władimir Putin. Bo według "Foreign Policy", car XXI wieku jest jedynym człowiekiem na świecie, który ma w jednych rękach aż tyle władzy.
Władza tylko w twardych rękach?
I wygląda na to, że jest jednym z niewielu polityków, którzy w ogóle wielką władzę jeszcze mają. Pozostała część dziesiątki najpotężniejszych to bowiem w dużej mierze finansiści. Nieco mniej władzy od przywódcy Kremla ma dziś szef amerykańskiego banku centralnego Ben Bernanke, który jest podobno trzecim najpotężniejszym człowiekiem świata. Mario Draghi z Europejskiego Banku Centralnego znalazł się tymczasem na szóstej pozycji, a szefowa Międzynarodowego Funduszu Walutowego Christine Lagarde na dziewiątej.
W opinii Andrzeja Jonasa z "The Warsaw Voice", właśnie ten ranking bardzo dobrze odzwierciedla to, kto rządzi dzisiejszym światem. - Miniony rok mijał w cieniu problemów finansowych, a problemy polityczne w ogóle nie były rozwiązywane. Świat znajduje się w wyraźnym kryzysie przywództwa. Trudno znaleźć polityka naprawdę wysokiej rangi, który wskazuje cele i potrafi je realizować - ocenia ekspert w rozmowie z naTemat.
Zdaniem redaktora Jonasa, nawet przywódcy wielkich mocarstw odsuwają na drugi plan prawdziwe problemy. Mówią jeszcze o wielkich ideach, ale w ślad z tym nie idzie już żadna koncepcja, jak je zrealizować. - Tymczasem w czasach kryzysu jedyne rozwiązanie przyszło właśnie ze strony ludzi świata finansów. Mario Draghi, czy Ben Bernanke podejmowali kluczowe decyzje dotyczące poczucia bezpieczeństwa w Europie, czy znaczące dla odzyskania gruntu pod nogami przez gospodarkę Stanów Zjednoczonych - tłumaczy.
"Putin robi tyle samo, co Obama..."
Wizja świata, w którym rządzą wpływowi księgowi, a Kreml jest potężniejszy od Białego Domu nie do końca trafia natomiast do zastępcy redaktora naczelnego "Rzeczpospolitej" i byłego korespondenta w USA, Bartosza Węglarczyka. - Barack Obama zajmuje dopiero piątą lokatę przez bierność wobec kryzysu w strefie euro i konfliktu na Bliskim Wschodzie, ale Władimir Putin robi w tych sprawach dokładnie tyle samo - mówi.
Węglarczyk dodaje, że nie rozumie też dlaczego Putina tak wysoko ocenia redakcja najbardziej prestiżowego magazynu o polityce zagranicznej na świecie. - Co by nie mówić o działaniach Obamy na arenie międzynarodowej, jest on znacznie bardziej aktywny niż prezydent Rosji. Rosja politykę zagraniczną prowadzi tylko wobec swoich sąsiadów. W innych częściach świata po prostu nie istnieje - twierdzi.
Być może to właśnie bezradność liderów państw demokratycznych w obliczu globalnego kryzysu sprawia, że nawet dziennikarzom renomowanych redakcji z USA zaczynają podobać się rządy twardej ręki. A może tylko one w tych czasach się sprawdzają? Wśród najpotężniejszych ludzi świata w tym roku znalazł się bowiem także saudyjski król Bin Abd al-Aziz i wiceprezydent Chin i przewodniczący KPCh Xi Jinping, a także ajatollah Chamenei, który uchodzi za faktycznego przywódcę Iranu. - Nie sądzę, by redaktory "FP" chcieli w USA takiego systemu politycznego, jaki panuje w Rosji. By był dyrektor CIA pokroju Putina został prezydentem. To dla mnie zdumiewający ranking - ironizuje Bartosz Węglarczyk.
Andrzej Jonas wyjaśnia natomiast dlaczego w zestawieniu brak na przykład przywódcy Kościoła Katolickiego. Wszyscy pamiętamy przecież czasy pontyfikatu Jana Pawła II, gdy papież zawsze znajdował się wśród najbardziej wpływowych liderów. - Znaczenie Watykanu w polityce po śmierci Jana Pawła II po prostu się zmniejszyło - wyjaśnia ekspert. Benedykt XVI to człowiek o zupełnie innych ambicjach, niż papież-Polak. - Dla Benedykta XVI priorytetem są wewnętrzne sprawy Kościoła. Dla Jana Pawła II liczyły się tymczasem także sprawy związane z polityką globalną - dodaje redaktor.
Czy w takim razie, jeśli za rok wyłoni się przywódca godny pierwszego miejsca w rankingu "Foreign Policy", będzie to finansista albo islamski duchowny? Rozmówcy naTemat jednogłośnie podkreślają, że świat zmienia się dzisiaj w takim tempie, iż trudno ocenić, kto będzie nim rządził za rok. - Dziś nie ma takiego lidera. Także dlatego, że oczekujemy cudu. Zjawienia się Zbawcy, który uratuje świat przed kryzysem. Tymczasem to znacznie bardziej skomplikowane. Trudno oczekiwać, by znowu znalazł się jeden przywódca na skalę globalną, te czasy minęły. Globalizacja paradoksalnie sprawiła, że polityka stała się bardziej regionalna - ocenia Bartosz Węglarczyk.
- Stare i mądre polskie powiedzenie mówi, by nie sądzić dnia przed zachodem słońca. Słońce w tym roku dopiero wzeszło, więc trudno wróżyć. Jeżeli taki przywódca się znajdzie, będzie to jednak z pewnością ktoś, kto rozwiąże choćby jeden z takich problemów jak konflikt między Izraelem i Palestyną, trudnych relacji z Iranem, czy Koreą Płn., albo doprowadzi do jakiegokolwiek przełomu w Unii Europejskiej - podsumowuje Andrzej Jonas.
Miniony rok mijał w cieniu problemów finansowych, a problemy polityczne w ogóle nie były rozwiązywane. Świat znajduje się w wyraźnym kryzysie przywództwa. Trudno znaleźć polityka naprawdę wysokiej rangi, który wskazuje cele i potrafi je realizować.