Barack Obama został prezydentem Stanów Zjednoczonych po raz drugi. Wiadomo jedno – wielkich zmian w jego polityce nie będzie. Ale zgodnie z powiedzeniem, że w USA pierwsza kadencja służy zapewnieniu reelekcji, a druga zapisaniu się w historii, możemy po Obamie spodziewać się kilku spektakularnych ruchów.
– Gdyby Obama nie został wybrany, byłaby to wielka sensacja – ocenia prof. Tadeusz Iwiński, poseł SLD doświadczony w sprawach polityki zagranicznej. Sensacji jednak nie ma – po emocjonującym wyścigu o fotel prezydencki, Barack Obama ponownie w nim zasiada. To jego druga kadencja, w której – zgodnie ze słynnym powiedzeniem – nowy-stary prezydent może zapisać się w historii nie tylko USA, ale i świata. Tylko czy tak się stanie?
Historyczna druga kadencja
Amerykanista prof. Longin Pastusiak ocenia, że teraz, w drugiej kadencji, nie należy spodziewać się po Obamie żadnych spektakularnych zmian. – Nie będzie radykalnego
Wybory w USA a sprawa polska
Czy dla Polaków będzie mieć jakiekolwiek znaczenie, kto wygra wybory? Jak dowodzą eksperci – nie. Wzrok USA nie jest skupiony na Polsce i nie jesteśmy już państwem, które może odczuć zmianę władzy w Stanach. CZYTAJ WIĘCEJ
odejścia od tego, co było do tej pory. W zeszłej kampanii Obama złożył 510 obietnic i teraz może jedynie podjąć się śmielszej ich realizacji – prognozuje prof. Pastusiak. I przypomina, że pierwsza kadencja służy prezydentowi USA do zapewnienia sobie wygranej na drugą kadencję. A druga kadencja to okazja do tego, żeby zapisać się w historii.
Powiedzenie to wspomina również dr Marek Szopski z Instytutu Anglistyki Uniwersytetu Warszawskiego i podkreśla: – Obama od początku miał do polityki nieco akademickie podejście. Okres pierwszej kadencji sprowadził go jednak nieco na ziemię i urealnił oczekiwania. Dlatego też można spodziewać się, że w II kadencji Obama powróci do swoich pierwotnych założeń i haseł, które dały mu sukces w poprzednich wyborach. Z pewnością będzie odważniejszy, powróci do swoich korzeni – przewiduje dr Szopski.
Gospodarka, głupcze!
Niestety, niezależnie od tego, czym chciałby zająć się sam Obama, najważniejsza dla niego będzie gospodarka. Hasło ukute przez Billa Clintona dzisiaj wciąż jest aktualne. A może szczególnie dzisiaj, kiedy o popularności Obamy w słupkach sondaży nierzadko decydowały dane o bezrobociu w USA. Nikt nie ukrywa, że gospodarka to jedna z najważniejszych rzeczy – zarówno dla polityków, jak i mieszkańców Stanów. Na tej płaszczyźnie za sprawniejszego uważany był, w trakcie kampanii, Mitt Romney, ale teraz to Obama będzie musiał wykazać się zdolnościami organizacyjnymi.
– Obama będzie się pewnie troszczył o miejsca pracy, musi zmierzyć się ze skutkami kryzysu gospodarczego – komentuje prof. Tadeusz Iwiński. Jak wskazuje nasz rozmówca: – Obama popiera interwencjonizm. Prawdopodobnie więc będzie kontynuował politykę ingerencji państwa w sprawy gospodarcze – przekonuje poseł SLD.
Niewątpliwie jedną z kluczowych kwestii dla amerykańskiego społeczeństwa będą podatki. Jak wskazuje ekonomista i nasz bloger Ignacy Morawski: – Choć zarówno Romney, jak i Obama musieli liczyć się z podniesieniem podatków, ten drugi idzie w swoich planach znacznie dalej od republikanina. Według zapowiedzi urzędującego prezydenta podniesiony zostanie podatek dochodowy dla najbogatszych Amerykanów,
Jak głosowaliby Europejczycy?
Według amerykańskiego instytutu badania opinii YouGov Europejczycy w 90 proc. głosowaliby na Baracka Obamę. Niestety, to wybrakowana opinia – w sondażu uwzględniono bowiem tylko państwa z Zachodu Europy. CZYTAJ WIĘCEJ
zarabiających ponad 250 tys. dolarów rocznie. Obama w czasie kampanii zapowiadał też podatek od dochodów kapitałowych. Takie obciążenie również dotknie przede wszystkim osoby najzamożniejsze – wyjaśnia Morawski.
Budżet a zdrowie
W parze z planem opodatkowania najbogatszych idzie u Obamy chęć ograniczenia deficytu budżetowego. – Proces ten w zamierzeniu Obamy ma być jednak stopniowy i łagodny, bo nie przyświeca mu idea tak szybkiego osiągnięcia nadwyżki budżetowej, o jakiej mówił Romney – tłumaczy Ignacy Morawski. Barack Obama, na szczęście dla swojej partii, nie obiecywał gruszek na wierzbie – i jego plan ograniczenia deficytu może się powieść.
Może, ale nie musi. Wiele osób wskazuje bowiem, że władze USA za dużo wydają na socjal. Tak rozwiniętej pomocy sprzeciwiał się Romney, w tym flagowemu projektowi Obamy – programowi Obamacare. Jak jednak przekonuje dr Szopski z UW, należy oczekiwać, że prezydent zechce kontynuować realizację Obamacare.
– Wydaje się, że w dzisiejszych czasach powszechne ubezpieczenie zdrowotne to już niemal obowiązkowy element aparatu państw uważanych za rozwinięte. Nawet w Chinach 90% społeczeństwa jest już w jakimś zakresie nim objęta. To już dzisiaj wymóg cywilizacyjny – tłumaczy dr Szopski.
Sprawy międzynarodowe
To wszystko jednak sprawy wewnętrzne. A co z polityką międzynarodową? Tutaj, jak mówi nam prof. Longin Pastusiak, nie będzie wielkich zmian. – Raczej kontynuacja tego, co było do tej pory. Obama nie chce się wikłać w konflikty i będzie wolał najpierw używać dyplomacji, a dopiero potem, ewentualnie, siły – przekonuje amerykanista.
Zgadza się z tym prof. Tadeusz Iwiński, który przy okazji dodaje: – Obama jest też bardziej wyważony niż Romney w relacjach z Rosją i Chinami – mówi poseł SLD i
Kto głosował na Obamę
Barack Obama miał przewagę nad Mittem Romneyem między innymi wśród kobiet, imigrantów i najbiedniejszych.
Romney z kolei przeważał w głosach tak zwanej wyższej klasy średniej, najbogatszych, a także osób starszych i mężczyzn.
zaznacza, że nowy-stary prezydent zapewne zechce poprawiać relacje z Państwem Środka. – Delikatniej też podchodzi do kwestii konfliktu Izraela z Iranem – mówi poseł SLD i podkreśla, że ta ostatnia kwestia jest niezmiernie ważna dla całego świata, bo to miejsce, w którym może zacząć się naprawdę poważny konflikt globalny.
Polityka zagraniczna dla Obamy to jednak nie tylko dyplomacja, ale też sprawa imigrantów – głównie z Meksyku. Obecny prezydent już wprowadził dla nich istotne ułatwienie: dzieci osób nielegalnie przebywających w USA nie są deportowane. Prof. Longin Pastusiak twierdzi, że Obama może chcieć bardziej zdecydowanie zająć się losem imigrantów. – To problem bolesny dla USA, a Obama zobowiązał się do jego rozwiązania. Przeszkodzili mu w tym Republikanie, potem prezydent skapitulował. W tej kadencji być może śmielej wróci do tej kwestii – dywaguje prof. Pastusiak.
I małe sprawy wewnętrzne
Oczywiście, to tylko wierzchołek góry lodowej problemów, z którymi musi zmierzyć się Obama. Ale są to też kwestie najważniejsze. Profesor Tadeusz Iwiński wskazuje też, że w tej kampanii prezydent składał mniej obietnic i były one bardziej
Spektakularna porażka Romneya?
Mittowi Romneyowi nie pomogło nawet wsparcie od jednego z największych banków świata – Goldman Sachs. Bankierzy z tej instytucji przekazali komitetom Romneya ponad milion dolarów, Obamie – nieco ponad 100 tysięcy. Chociaż w 2008 pracownicy Goldmana preferowali właśnie obecnego prezydenta USA. CZYTAJ WIĘCEJ
konkretne – dzięki czemu nie będzie musiał potem tłumaczyć się z nierealnych zapowiedzi.
Są jednak jeszcze dwie kwestie, które w drugiej kadencji Obama może spokojnie i zdecydowanie podjąć. Pierwsza to reforma finansowania kampanii wyborczych. Jak przypomina prof. Longin Pastusiak: – W 2010 roku Sąd Najwyższy stwierdził, że firmy nie mają ograniczeń w finansowaniu specjalnych komitetów wyborczych, co daje Republikanom przewagę. Obama może chcieć to zmienić, bo oczekuje tego również społeczeństwo – stwierdza prof. Pastusiak.
– Prezydent może też podjąć temat ograniczenia dostępu do broni automatycznej. Niestety, jej dostępność służy masakrom i tym podobnym wydarzeniom. Z tym Obama też próbował walczyć, ale przegrał z ogromnym lobby, jakim jest Krajowe Stowarzyszenie Strzeleckie. Teraz może bardziej zdecydowanie wystąpić w tej kwestii – dowodzi amerykanista.
A co zrobi Obama? Tego, niestety, dowiemy się dopiero za 4 lata. Wiemy jedno – cudów nie należy oczekiwać.