Pojawiły się nowe informacje ws. śmierci 4-letniego Leona, którego ciało znaleziono pod koniec października zakopane we wsi pod Garwolinem. Kilka dni przed jego śmiercią miało dojść do niebezpiecznego wypadku. Sprawę komentuje prokuratura.
Reklama.
Reklama.
Wciąż nie wiadomo, jak zginął 4-letni Leon
Pojawiły się informacje, że na kilka dni przed śmiercią dziecko mogło wpaść do wanienki z bardzo gorącą wodą
Jak podaje jeden z lokalnych portali opiekunowie "nie zawiadomili pogotowia i nie udali się do lekarza w obawie przed odpowiedzialnością"
Chłopiec mógł być pogrzebany żywcem
Przypomnijmy, że wśrodę 26 października policja podała makabryczną informację o odnalezieniu zwłok 4,5-letniego dziecka w lesie w Rudzie Talubskiej w woj. mazowieckim, niedaleko Garwolina. Okazało się, że to poszukiwany od 21 października Leoś, syn Karoliny W.
Policjanci odnaleźli jego matkę, 19-letnią Karolinę W., oraz jej partnera, 19-letniego Damiana G., który nie jest ojcem dziecka. Mężczyzna przyznał się do winy, czyli zamordowania 4-latka. Odmówił jednak składania zeznań przed sądem.
Jeszcze nie wiadomo, jaka była przyczyna śmierci 4-latka. Biegli przyznają, że konieczne będą dalsze ekspertyzy. Tymczasem w sprawie pojawiły się doniesienia, że dziecko mogło zginąć w wyniku wypadku lub żyć jeszcze w momencie zakopania przez swoich opiekunów, o czym pisze portal "Życie Siedleckie".
"Feralnego wieczoru Karolina W. wlała wrzątek do wanienki, by wykąpać Leonka. Prawdopodobnie odwróciła się na chwilę i w tym czasie dziecko wpadło do wrzącej jeszcze wody" - czytamy. Zamiast wezwać pogotowie matka dziecka w obawie przed odpowiedzialnością oraz jej partner mieli "robić mu różne okłady".
Oczekiwanie na wyniki sekcji zwłok
"Chłopczyk zmarł w potwornych męczarniach, po tym, jak wpadł do pełnej wrzątku wanienki. Opiekunowie to jest matka dziecka i jej przyjaciel nie zawiadomili pogotowia, bo się bali" - podkreślił portal.
Poparzony Leon kilka dni miał słaniać się na nogach. "Przestał jeść i wreszcie zasłabł na podłodze. Damian G. chwycił go jeszcze na ręce, lecz Leoś się nie ruszał. Przestraszeni opiekunowie zawinęli go w kocyk i zakopali za domem" - relacjonuje serwis.
- Podobnej treści wyjaśnienia, że dziecko wpadło do brodzika, w którym był wrzątek i nie zostało zaprowadzone do lekarza, złożyli podejrzani, ale my jesteśmy od tego, żeby to weryfikować. Ustaleń sekcji zwłok jeszcze nie ma - skomentowała cytowanaprzez RMF FM rzecznika Prokuratury Okręgowej w Siedlcach Krystyna Gołąbek.
Karolina W. i Damian G. wynajmowali mieszkanie w miejscowości Górki pod Garwolinem na Mazowszu. Niedaleko tego miejsca znaleziono zwłoki dziecka. Onet ustalił, że rodzina wyprowadził się z niego w sierpniu tego roku. Właściciel lokalu w rozmowie z portalem podkreślił, że para płaciła za nie regularnie, ale wyprowadzili się kilka miesięcy przed końcem umowy wynajmu.
Jeżeli chłopiec rzeczywiście żył w momencie jego zakopywania para będzie sądzona jak za zabójstwo. 19-letnia Karolina W. obecnie jest w 7 miesiącu ciąży i ma jeszcze 8-miesięczne dziecko. Nie przyznała się do winy, w tej chwili przebywa w areszcie.