"Jestem bardzo zmęczona, mam problemy ze snem, ostatnio dużo płaczę" – relacjonuje Maria, która w mediach społecznościowych opisuje swoje życie w cieniu wojny. W swoich wpisach podkreśla, że mimo wojennych okoliczności stara się żyć normalnie i doceniać każdy mały szczegół.
"Obudziła mnie woda bulgocząca w rurach. O 5:15 rano, to tak zwana magia wczesnego poranka. Mogę posprzątać toaletę i łazienkę, wziąć prysznic, umyć naczynia, a nawet iść do łóżka i pospać jeszcze przez kilka godzin. Mam szczęście".
Kolejnego dnia dodaje: "Poszłam do fryzjera, ale padł prąd, więc wracam do domu w czapce i kapturze. W końcu nie wynaleźli jeszcze suszarek, które nie są zasilane prądem. Nowe doświadczenie!".
Podobnie jak inni Ukraińcy, Maria też apeluje do świata o pomoc. Bo zbliżają się święta, ale takich świąt jak tegoroczne w Ukrainie jeszcze nie było. "Jeśli to czytasz, może wpłyniesz na rząd swojego kraju, aby dał Ukrainie więcej broni? To będzie wspaniały prezent świąteczny dla nas wszystkich" - pisze.
O tym, jak mieszkańcy Ukrainy podchodzą do tegorocznych świąt, mówił Wołodymyr Zełenski w płomiennej mowie przed Kongresem USA. – Będziemy obchodzić Boże Narodzenie. Tak, będziemy świętować, nawet jeśli zabraknie nam prądu, bo nasza wiara nie zgaśnie. Jeśli zaatakują nas rosyjskie rakiety, zrobimy wszystko, co w naszej mocy, by się chronić – wskazywał.
– Jeśli zaatakują nas irańskimi dronami i będziemy musieli w Wigilię uciekać do schronów, i tak w końcu zasiądziemy razem do świątecznego stołu i będziemy się wzajemnie rozweselać. I nie, wcale nie musimy znać szczegółowych życzeń wszystkich z nas, bo wiemy, że my wszyscy, miliony Ukraińców, życzymy tego samego: zwycięstwa. Tylko zwycięstwa – powtarzał.
Bo gdy w Wigilię 24 grudnia wielu Polaków zasiądzie do świątecznych stołów, w Ukrainie prądu nie będzie miało około sześciu milionów osób (ta liczba się waha, pod koniec listopada bez prądu było nawet 10 milionów odbiorców).
Wybije też wtedy równo dziesięć miesięcy od 24 lutego – od tamtej pory według danych Agencji Narodów Zjednoczonych ds. Uchodźców Ukrainę musiało opuścić około 8 milionów osób. Wśród nich jest 1,2 mln osób, które nie mają do czego wracać, bo ich domy zostały zniszczone przez Rosjan. Kolejne miliony nie zdecydowały się na wyjechanie za granicę, ale przesiedliły się wewnętrznie.
Do tej pory święta w prawosławnej Ukrainie obchodzono 7 stycznia, wtedy, gdy Boże Narodzenie obchodzą także Rosjanie. Synod Biskupów podjął decyzję, że w tym roku mogą obchodzić święta 25 grudnia, jak katolicy. I Ukraińcy chętnie ze zmiany terminu Bożego Narodzenia korzystają.
"Po raz pierwszy moja rodzina i wielu moich przyjaciół będzie obchodzić Boże Narodzenie w tym roku razem z większością chrześcijan: 25 grudnia. Chęć zerwania wszelkich więzi z 'rosyjskim światem' jest na Ukrainie tak silna, że ludzie, nawet starsi, zmieniają swoje przyzwyczajenia" - napisała dziennikarka Olga Tokariuk.
– Tak, przenieśliśmy święta tak samo, jak przestaliśmy mówić w języku rosyjskim, choć wielu z nas przynajmniej częściowo posługiwała się nim od małego. Teraz użycie rosyjskiego języka naprawdę nie jest mile widziane – mówi mi Kristina, która mieszka w Warszawie od kilku lat, ale ma rodzinę w Kijowie.
Jak dodaje, z powodu wojny nie oczekuje od tegorocznych świąt prawie niczego. Zawsze jeździła do rodzinnego domu, teraz po raz pierwszy spędzi je na odległość. - Staram się to po prostu przetrwać i za dużo nie rozmyślać. Nastawiam się na taki tryb działania. Wiadomo, wspominam sobie święta, które spędzałam z moimi rodzicami i babcią, teraz się z nimi nie spotkam, ale może porozmawiamy na Whatssapie - mówi w rozmowie z naTemat.pl.
- Bardziej mi zależy, żeby byli cali i zdrowi, mieli prąd i mogli się umyć w ciepłej wodzie, a z tym ostatnim jest ostatnio różnie. Wesołe, rodzinne święta były w poprzednim życiu i mam nadzieję, że to życie wkrótce odzyskam, jak Ukraina wygra. Wiem, że może trudno w to uwierzyć po tylu miesiącach wojny, ale jako Ukraińcy mamy naprawdę dużo nadziei, ona nie znika - dodaje.
Galina z Ukrainy (teraz przebywa poza granicami kraju, w bezpiecznym miejscu, ale podkreśla, że czuje się "bezdomną") na jednej z facebookowych grup dzieli się zdjęciem choinki, choć nie tegorocznej.
"Wesołych Świąt wszystkim! To moja choinka z zeszłego roku. W tym roku niestety jestem bezdomna. Z powodu wojny zostałam zmuszona do opuszczenia mojego domu. Po raz pierwszy w życiu będę bez bliskich w Boże Narodzenie" - opisuje.
Gdy pod postem przybywa słów otuchy, dodaje: "Chcę wam wszystkim życzyć spokoju i zdrowia, doceńcie swoją rodzinę i przyjaciół! Spotkajcie się z najbliższymi i świętujcie te magiczne święta. Niestety dla wielu jest to luksus...".
"Mój dom nadal stoi, mam nadzieję, że będzie na mnie czekał. Ale wielu z nas straciło swoje domy, a co jeszcze gorsze - najbliższych. Dbajcie o swoich bliskich. Wygramy" - pisze Galina.
Ale wojna nie sprawiła, że świąteczne dekoracje przestały ozdabiać ukraińskie miasta. - Nie pozwolimy Putinowi, by ukradł nam święta - stwierdził niedawno burmistrz Kijowa, Witalij Kliczko, zapowiadając ustawienie w ukraińskiej stolicy choinek. - Niech to będzie namiastka normalności - dodał.
- Toczy się dużo dyskusji, czy powinna być choinka, z powodu wojny, z powodu przerw w dostawie prądu. Wierzę jednak, że podjęliśmy słuszną decyzję. Powinna być! Nasze dzieci powinny poczuć święta! Mimo wszelkich wysiłków rosyjskich barbarzyńców, by pozbawić Ukraińców radości świąt Bożego Narodzenia i Nowego Roku - zaznaczył. "Wojenna" dekoracja jest dużo skromniejsza: choinkę na placu św. Zofii udekorowano papierowymi białymi gołębiami, symbolem pokoju:
I choć choinki ustawione na zewnątrz nie będą się świeciły, to dla tych ustawionych wewnątrz zrobiono w Kijowie wyjątek. Media obiegły ostatnio m.in. zdjęcia bożonarodzeniowego drzewka, którego lampki świecą się przy napędzaniu koła rowerowego, więc nie przeszkodzi w tym nawet blackout. Zdobi ono główny dworzec kolejowy.
"Nie zgadniecie, co wymyśliliśmy" - napisał szef stołecznej kolei, Ołeksandr Kamyszyn, który pokazał zdjęcia nietypowego drzewka z lampkami napędzanymi dynamem.
Nie brakuje też choinek z ukraińskimi flagami: jak ta w Chmielnickim, zainstalowana na szczątkach rosyjskiej rakiety:
Czy choinek zrobionych z siatki maskującej, jak ta w Mikołajewie:
Z Ukrainy przybywa też apeli, by w świąteczno-noworocznym ferworze przygotowań świat nie zapomniał o tragedii Ukrainy. Jens Stoltenberg na spotkaniu ministrów spraw zagranicznych krajów NATO w Bukareszcie podkreślał ostatnio, że Władimir Putin chce "wykorzystać zimę jako swoją broń wojenną". Ponawia też ataki rakietowe, a w ostatnich dniach ich obiektem znów stał się Kijów. Co więcej, analitycy ISW punktowali ostatnio, że być może Putin przygotowuje się do ogłoszenia nowej fazy wojny.
Ukraińska pierwsza dama, Olena Zełenska, w rozmowie z BBC zaapelowała:
- Mamy nadzieję, że zbliżające się święta Bożego Narodzenia nie sprawią, że zapomnicie o naszej tragedii i nie przyzwyczaicie się do naszych cierpień. Zdaję sobie sprawę, że dziewięć miesięcy to bardzo długo, a Ukraińcy są bardzo zmęczeni tą wojną, ale nie mamy w tej sprawie wyboru. Walczymy o życie - powiedziała.