"Nikt nie reaguje na pukanie, dzwonienie". Wpuszczacie księdza po kolędzie? [Waszym zdaniem]
redakcja naTemat
05 stycznia 2013, 15:22·1 minuta czytania
Publikacja artykułu: 05 stycznia 2013, 15:22
Pierwsze dni stycznia to czas, kiedy księża ruszają „w teren”, by spotkać się z mieszkańcami swoich parafii. Przyjąć czy nie przyjąć? – to dylemat nie tylko ateistów, ale i wierzących.
Reklama.
Dziennikarz Wojciech Łazarowicz opisał dziś na swoim blogu w naTemat, z jakimi reakcjami spotykają się księża, którzy chodzą po kolędzie.
„Wielu księży pytanych przeze mnie na okoliczność nieprzyjemności doświadczanych podczas obchodu parafian odpowiada zgodnie: nieprzyjemnie jest tkwić pod drzwiami jak idiota, gdy nikt nie reaguje na pukanie, dzwonienie. Zdarza się bardzo często, że ksiądz widzi z zewnątrz palące się w domu światła, a nikt nie otwiera – czasem słychać nawet trwożliwe ‘cicho, dzieci’ dochodzące zza zaryglowanych drzwi” – napisał.
I choć Łazarowicz sugeruje, że to ateiści w obawie przed księdzem chowają się za zamkniętymi drzwiami, wierzący przy okazji kolędy mają podobne dylematy. Na forach internetowych piszą na przykład, że wizyta duszpasterska często wiąże się z koniecznością głębszego sięgnięcia do kieszeni.
Niektórzy obawiają się zaś po prostu bezpośredniej konfrontacji z księdzem, nie chcą mówić o swoich prywatnych sprawach i wolą trzymać duchownego na odległość. A nuż zacznie wypytywać, wtrącać się, przekonywać, że domownika dawno w kościele nie widział.
A czy wy przyjmujecie księży? [Waszym zdaniem] wizyta duszpasterska jest potrzebna, czy może traktujecie ją jako niepotrzebne najście?
Nie jestem ateistą, ale nie chcę przyjmować księdza "po kolędzie". Dlaczego? Ponieważ "co łaska" to "nie mniej niż 50 zł" (true story). A poza tym nie bawią mnie wypytywanki o życie prywatne.
Iza
Nie ma obowiązku przyjmowania księdza. Można unikać kolędy lub powiedzieć ministrantom, że nie życzymy sobie wizyty. Jakoś nie czuję potrzeby zwierzania się księdzu ze swojego życia. Kolędników w postaci przebranych dzieci częstuję cukierkami.